Podstrony
- Strona startowa
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- J.Chmielewska Jeden kierunek ru
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Gretkowska Manuela Namietnik (2)
- John Grisham Raport Pelikana
- Dzieła ÂŚw. Jan od Krzyża(1)
- Robert Cialdini Wywieranie wplywu na ludzi. Teoria i praktyka
- Fallaci, Oriana Ein Mann
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wywoz-sciekow.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odłożył słuchawkę i ujrzał, jak jego siostra gwałtownie puka się palcem w czoło.Zaniepokoił się.— Co jest?— Mógłbyś chociaż spojrzeć! — zdenerwowała się Janeczka.— Przecież jestem! Jak ja się umawiałam, to ciebie nie było!— I co?— I na piątą umówiłam się, że przyjdziemy do pani Piekarskiej! Tam się zrobiło coś ważnego!— O kurczę… To co…?— Przecież się nie rozszarpiemy na sztuki!— Czekaj, to może zadzwonić…? Przełożymy godzinę! Gdzie…?— Do pana Lewandowskiego.Przed chwilą z nim rozmawiałeś…Pana Lewandowskiego jednakże w domu nie było, nikt tam nie podnosił słuchawki.Uświadomili sobie, że są jeszcze godziny pracy i pana Lewandowskiego w domu być nie może.Dzwonił zapewne ze swojego instytutu, a tam telefonu nie mieli.— Przełóżmy panią Piekarską — zaproponował Pawełek.Pani Piekarskiej również nie było.Musiała widocznie wyjść po rozmowie z Janeczka i mogła wrócić dopiero przed piątą.Nie było sposobu zmienić uzgodnień.— Trudno, znów się musimy rozdzielić — powiedziała gniewnie Janeczka.— Ja pojadę do pani Piekarskiej, a ty do pana Lewandowskiego.Tylko żebyś potem wszystko dokładnie powtórzył!— Ty też,— Ja zawsze powtarzam dokładnie.Najlepiej będzie sobie pozapisywać.Może być w punktach.— Dobra, zapisujemy.Z kim jedzie Chaber?— Ze mną.Jestem pewna, że pani Piekarska spodziewa się wizyty z psem.Lepiej, żeby nie była rozczarowana, bo może się zniechęcić.— W porządku, odwalmy obiad i co tam zdążymy.I jazda!Pani Piekarska rzeczywiście spodziewała się psa i miała dla niego keks.Dumna, tajemnicza i pełna satysfakcji wprowadziła Janeczkę do pokoju i wskazała leżący na stole niewielki stosik.— Proszę — powiedziała.— To jest to! Janeczka nie wierzyła własnym oczom, chociaż zrozumiała od razu.— Jak to…?! — wykrzyknęła zaskoczona.— Klasery…!— Ze znaczkami.To są właśnie te znaczki.— Te znaczki od pani kuzynki? Od pani Spayerowej? Te ze spadku? Skąd pani je ma? Jakim sposobem?!Zadowolona z wrażenia pani Piekarska rozłożyła na stole podniszczone klasery.— Chyba zabrałam je przemocą — wyznała.— Prawie ukradłam.A może to było podstępem, nie jestem pewna.Możesz je obejrzeć.Nieopisanie przejęta i wzruszona Janeczka otworzyła pierwszy z brzegu klaser.Wystarczył jeden rzut oka.— Achchch…! — powiedziała tylko i powoli przewracała dalej grube, sztywne karty.Znajdowały się na nich stare znaczki, które doskonale znała z reprodukcji i ze zbiorów dziadka.Powtykane dość nieporządnie, przemieszane ze sobą, czyste i kasowane, prezentowały właśnie to, o co chodziło.Pierwszą Polskę.Nie były ułożone w kolejności, starsze i nowsze przeplatały się ze sobą, między nimi trafiały się jakieś zagraniczne, dalej znajdowały się serie przedruków, niektóre byle jakie, a niektóre wręcz bezcenne.Janeczka dostała wypieków.— To powinien obejrzeć nasz dziadek — oznajmiła stanowczo.— Widać, że to jest to, można sprawdzić w katalogu, ale tylko dziadek zna się na tym naprawdę porządnie.I jeszcze trzeba zobaczyć znaki wodne i obejrzeć wszystko przez lupę i sprawdzić, czy nie ma fałszerstw.Dziadek oszaleje z radości.Czy ja mu o tym mogę powiedzieć?— Ależ oczywiście! Przecież właśnie po to je zabrałam! Ja też uważam, że przede wszystkim powinien je obejrzeć wasz dziadek.— A jak pani to zrobiła? Niech pani opowie! Pani Piekarska westchnęła z satysfakcją i równocześnie z lekką skruchą.— To wy mnie natchnęliście.Nasunęliście mi pomysł.Nie wiedziałam, ile tam tego jest, ale na wszelki wypadek zabrałam z domu trzy stare klasery z byle jakimi znaczkami…— Tych jest cztery — zauważyła Janeczka.— Ale bardzo podobne do moich.Też stare i dość cienkie.Całe szczęście, bo grube byłyby dla mnie za ciężkie.Umówiłam się tam z tymi innymi osobami prawie przemocą, wcale nie chcieli, ale powiedziałam im, że tam są pieniądze.Że sobie o tym przypomniałam.Więc oczywiście przyjechali, z tym, że tylko po jednej osobie.Była matka chrzestnego syna, zięć szwagierki i sąsiad.No i ja.Razem mieliśmy wszystkie klucze.Powiedziałam im, że kiedyś moja kuzynka chowała pieniądze pomiędzy książkami, przypomniałam sobie o tym dopiero teraz i uważam, że trzeba to sprawdzić.Od razu rzucili się na książki, a klasery stały na takiej półce obok.Nawet im je pokazałam i powiedziałam, że to należy do mnie, zajrzeli do nich, ale nikt z nich nie ma pojęcia o znaczkach.Udawałam, że je przeglądam, potem wyjęłam moje, te co przyniosłam i zamieniłam na tamte.I teraz stoją tam trzy moje klasery, a ja mam tutaj te po kuzynce.Nikt na to nie zwrócił uwagi, bo wyobraź sobie, rzeczywiście pomiędzy książkami znaleźli pieniądze.Wcale nie wiedziałam, że tam są.Janeczkę ta historia zachwyciła.— Zrobiła pani po prostu przecudownie! I co było dalej?— Podzielili te pieniądze na cztery części, nie wiem dlaczego, ale postanowiłam się nie wtrącać.I każdy dostał trochę, ja też.Tyle tego było, co dwie zwyczajne pensje, więc nikt się zbytnio nie wzbogacił, ale przynajmniej mieli zajęcie.A ja zabrałam swoje znaczki.Tamte zresztą też chyba odzyskam jak dojdzie do tego ostatecznego podziału, ale przynajmniej będę spokojna, że tych już nikt nie zamieni.— No pewnie! To był najwspanialszy pomysł na świecie! A monety? Pani przecież zbiera monety? Monet nie mogła pani zabrać?— Nie, monety są w sypialni, w szufladce takiej specjalnej szafki.Nikt tam nie wchodził, więc ja też nie chciałam.Ale co do monet, też wiadomo, że należą do mnie i chyba nikt ich nie zamierza zamieniać?— O monetach nie było mowy — stwierdziła Janeczka.— Nikt się na nie nie czai.To co teraz zrobimy?— No właśnie nie wiem.Myślałam, że przyjdziecie obydwoje, ty i twój brat, moglibyście zabrać je od razu, ale sama jedna, nie wiem czy dasz radę?Janeczka zebrała klasery na jeden stos i zważyła w rękach.— Wcale nie są ciężkie.Mogę je wziąć.Ale czy pani naprawdę chce je tak dać, zwyczajnie, bez niczego? Przecież to jest potworny majątek!— No więc właśnie — potwierdziła pani Piekarska z lekkim wahaniem.— To znaczy, ja do waszego dziadka i do was mam absolutne zaufanie, bo, wyobraź sobie, ja o waszym dziadku słyszałam.Wiem na pewno, że do niego można mieć absolutne zaufanie.Tylko tak się zastanawiam nad transportem.We dwoje z bratem, to byłoby bezpieczniej, ale ty sama…? Może powinnam ci wezwać taksówkę…?— Ależ ja jestem z psem! — powiedziała Janeczka z takim zdumieniem, że pani Piekarska natychmiast wyzbyła się wszelkich wątpliwości.Rzeczywiście, skoro obecny był ten pies, żadne niebezpieczeństwo grozić nie mogło…— Tam są jeszcze znaczki w kopertach — powiedziała, uspokojona.— Pomiędzy kartkami i za okładką.Nie oglądałam ich dokładnie, spojrzałam tylko, że stare.Myślę, że wasz dziadek będzie wiedział, co z nimi zrobić.— Dziadek je porozkłada i sprawdzi.I jestem pewna, że potem zadzwoni do pani osobiście.Możliwe nawet, że przyjedzie i już sam będzie z panią wszystko załatwiał.Co to za szczęście, że pani je zabrała!Pani Piekarska pławiła się w dumie i satysfakcji.Całą zasługę przypisywała Janeczce i Pawełkowi, jej samej bowiem nie przyszłoby do głowy dokonanie takiej zamiany.Była tak łatwa, że w gruncie rzeczy dokonać jej mógłby każdy, oszukując ją i krzywdząc już do reszty.— Jestem taka zadowolona, że wcale mi nie żal tego spadku — oznajmiła.Nawet barometr im daruję.— Pewnie — przyświadczyła Janeczka.— Niech się udławią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]