Podstrony
- Strona startowa
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Jacq Christian Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
- Œwietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Eddings Dav
- Nienacki Zbigniew Laseczka i tajemnica
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- K. J. Yeskov Ostatni Wladca Pierscienia (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ja tylko chcę.Odwrócił się.- Sam, jutro mam naprawdę ciężki dzień, muszę już iść spać.Możemy otym porozmawiać kiedy indziej?- Cieszę się, że robisz karierę! - krzyknęła z rozpaczą.- Cieszę się, żewszystko w twoim życiu jest takie doskonałe.Ale nie jesteś jedyną osobą naświecie, która została stworzona do wielkich rzeczy.Jeszcze cię zadziwię, zo-baczysz.- Możliwe - przyznał ze znużeniem.- To był męczący wieczór.Idę do łóż-ka.Dobranoc, Sam.Ty też powinnaś trochę odpocząć.Kopnęła drewniane ogrodzenie otaczające teatr, kopała je raz po raz, dopókiłzy wściekłości nie pociekły jej z oczu.Deszcz przesłaniał pociemniały budy-nek i okrywał miasto skrzącym się całunem.15 PIWNICABiura kancelarii prawniczej Jacob & Marks przesycone były wonią starości,dostatku, dębu i mahoniu.John May, który dopiero co przybył do Norwich wwietrzny czwartkowy poranek, znalazł się w świecie wypolerowanych parkie-tów i tradycji.Eleganccy młodzi pracownicy, którzy pospiesznie przechodziliobok, mieli na sobie tradycyjne garnitury.%7ładnych tam szerokich klap czynaszywanych kieszeni.Kancelarie prawnicze tego formatu pracowały jedyniedla dużych firm i starych rodów.Nie miał wątpliwości, że sklepikarzy zachę-cano do skorzystania z usług kogo innego.May czekał pół godziny, a ponieważ z powodu trwającego strajku do pociągu120nie dołączono wagonu restauracyjnego, brak śniadania zrekompensował sobiedwiema herbatami i talerzem herbatników.Na dworze niebo było ponure i niespokojne, barwy letniego morza, a uno-szone na wietrze liście uderzały w okna, brzęcząc o szyby.May powiedziałsobie, że powinien częściej wyjeżdżać poza Londyn.Zapomniał już, jak wspa-niała jest angielska wieś.Nawet w grudniu zielone zarysy wzgórz wyglądałynad wyraz kusząco.Policjant rzadko miał jednak sposobność jezdzić na wieś.Większość jegorodziny odumarła go, a ci nieliczni przyjaciele, z którymi jeszcze utrzymywałkontakt, byli mieszczuchami, tak więc nie miał potrzeby podróżowania.Zda-rzyło mu się, co prawda, pojechać na południowe wybrzeże do siostry, ale tęprzyjemność nieco pomniejszał fakt, że miała troje szokująco rozpuszczonychdzieci, dla których wujek John stanowił osobliwe połączenie skarbonki i dra-binki do wspinania.Bryant, oczywiście, na samą wzmiankę o opuszczeniu miasta reagowałprzesadnym przerażeniem.Za każdym razem, gdy May proponował wyjazd nawieś, jego przyjaciel wykrzywiał twarz w serii grymasów rodem z teatru kabu-ki, mających symbolizować odrazę wywołaną samą myślą o czymś takim jakświeże powietrze czy liczne drzewa.Ostatnimi czasy najdalszym miejscemjego wycieczek był Battersea Park, leżący w okolicy, gdzie mieszkał, tak więctrudno to w ogóle nazwać wycieczkami.Bryant z niekłamaną ulgą pozostawiłwyjazd do Norwich przyjacielowi.Pięć po dziesiątej w drzwiach pojawił się Leo Marks i wśród przeprosin za-ciągnął Maya do swojego gabinetu, równocześnie wydając skomplikowaneinstrukcje dwóm surowo wyglądającym młodym sekretarkom.Policjant spodziewał się, że jego rozmówca będzie o wiele starszy.Markswyglądał na człowieka pod trzydziestkę, choć nadwaga i styl ubierania dodawałymu lat.Siedząc naprzeciwko niego, May czuł lekki niepokój, ponieważ szarezrenice młodego prawnika miały tendencję do obierania różnych kierunków, także trudno było orzec, czy patrzył prosto na niego.Po zleceniu sekretarkom niełą-czenia telefonów przybrał wystudiowany wygląd człowieka pogrążonego w żalupo śmierci bliskiej osoby i całą swoją uwagę zwrócił na gościa.- Strasznie przeżyliśmy wiadomość o śmierci Maxa - zaczął wyważonymtonem.- To był wielki cios dla Anne.121- Jego żony? - upewnił się May.- Wszystkie te spekulacje w gazetach wywarły na nią straszliwy wpływ.Była mowa o tym, że zaatakował go wąż.- Ktoś wstrzyknął Maxowi Jacobowi truciznę, rzadki jad.Jeden z naszychludzi znalazł igłę w korytarzu przed toaletą.- Ktoś powinien był nas zawiadomić, panie May.- To świeże znalezisko.Została wdeptana w chodnik i przegapiliśmy ją zapierwszym razem.Czy nie mylę się, że Max i pana ojciec byli wspólnikamikancelarii?- Zciśle mówiąc, to mój pradziadek założył tę firmę z dziadkiem Maxa.- Więc wasze rodziny były od dawna ze sobą związane.- Nadal są.Jesteśmy sobie wierni od ponad stu lat.- Czy pański ojciec wciąż tu pracuje?- Po ataku serca tylko w niepełnym wymiarze godzin, choć od śmierciMaxa w ogóle się nie pokazał.To był dla niego straszliwy cios.Najgorsza zewszystkiego jest niepewność.- Niepewność co do tego, kto go zabił, czy niepewność odnośnie do tego,co robił w Londynie?Leo Marks przewrócił oczami, po czym spojrzał na Maya
[ Pobierz całość w formacie PDF ]