Podstrony
- Strona startowa
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- Cook Robin Rok interny by sneer
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Anthony Piers zamek roogana
- Marcin Wolski Tragedia Nimfy 8
- Clarke Arthur C Tajemnica Ramy
- Victor Sperandeo Trader Vic II Principles.of.Professional.Speculation.(1998)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ines.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nasz atak z tyłu przeistoczył się w szarżę kawalerii.Nagle zyskaliśmy przewagę liczebną.Piękniś dał dyla na schody.Wystawiłem nogę i musnąłem jego piętę na tyle, że stracił równowagę.Z rozpędu walnął we framugę i spłynął na podłogę.Walka dobiegała końca, ale jeszcze nie wygraliśmy.Wilkołaki są silne i uparte.Kilku jeszcze pozostało w pozycji pionowej.Chłopcy Morleya pozostawili ich naszej troskliwości i poszli wykończyć tych, którzy leżeli.Zaprotestowałem dzikim rykiem, ale mnie zignorowano.Najgorszy etap przeszedłem bez zadraśnięcia.Inni mieli po kilka siniaków i drobnych zacięć, z wyjątkiem Sierżanta, który zarobił cięcie w pierś do kości i wycofał się z akcji, żeby je opatrzyć.- Tego nie! - ryknął Saucerhead do Kałuży.- Tego zostaw mnie! - Trzasnął ostatniego stojącego wilkołaka w łeb i wyjaśnił:- To ten, który dowodził, kiedy zabili dziewczynę.- Widzisz tu jeszcze jakichś, którzy tam byli? - zapytałem, chwytając oddech.- Tylko ten.- Wywlókł z ogólnego zamieszania jeszcze jednego wilkołaka.- To ten, którego nazywają Skredli - rzekł Morley.Tak właśnie podejrzewałem.Od kilku minut na dole słychać było jakiś niesamowity łomot.teraz Piękniś podniósł się i ryknął.Morley i ja skoczyliśmy , żeby go uciszyć, ale za późno.Schody zatrzęsły się od dziesiątków stóp.Nadciągnęła wataha wilkołaków.W pierwszej partii musiało ich być ze dwudziestu.Zepchnęli nas na drugą stronę pokoju, pod ścianę.Grolle walące po łbach z góry zaledwie ich spowolniły.A było ich coraz więcej.Sierżant nie mógł się porządnie bronić.Kałuża padł.Myślałem, że Morley nie żyje.Dla reszty najbliższa przyszłość rysowała się dość mrocznie.Piękniś ochrypłym głosem wywrzaskiwał histeryczne, krwiożercze rozkazy.Nadszedł czas na coś desperackiego.XXXIIIUpuściłem prezent od wiedźmy i przydepnąłem go nogą.Kryształ rozprysł się.Zgodnie z instrukcją zakryłem oczy, zarabiając w nagrodę kilka podstępnych ciosów.Lewe przedramię liznął mi wąski język płomieni.Piekło przywołało wszystkich do porządku.Otworzyłem oczy.Tłum ryczał jak stado krów w panice, dziko wymachiwał rękami i miotał się bez celu.Niektórzy kwiczeli, trzymając się podłogi.Odskoczyłem od najbliższej grupki szaleńców i mocniej ująłem w dłoń moją łamigłówkę.Zgodnie z tym, co mówiła wiedźma, każdy z nich widział potrójnie i cały świat im się zakręcił.Ale to i tak nie ułatwiało sprawy.Było ich o wiele za dużo, nawet zdezorientowanych.Przyglądałem się, jak Piękniś trzy razy walnął w ścianę, usiłując dostać się na schody.Próbowałem go sięgnąć, zanim da nogę, ale moje szczęście jak zwykle wyszło do toalety.Byłem o dwa wilkołaki od niego, kiedy trafił w drzwi.Poleciał ze wszystkich schodów, wyjąc z bólu i strachu.Bardzo mi był potrzebny, ale nie na tyle, żebym zostawił przyjaciół na pastwę losu.Wróciłem do moich żniw.Zanim uporałem się z tłumem, oberwałem kilka zadrapań, ale solidnie podeptałem przeciwnika.Stwierdziłem, że Morley w końcu przeżył.Stał oparty o ścianę, blady jak śmierć.Saucerhead rozstawił nogi i wyszczerzył zęby.Grolle, które dostały się zaledwie na skraj czaru, zaglądały przez dziurę w suficie i też się śmiały.Pomogły mi przy rozwalaniu łbów.Jucha, kumpel Morleya, puszczał pawia w kącie.Sierżant i Kałuża leżeli gdzieś pod stosami ciał.Wszystkim nam przydałoby się trochę łataniny.Pokuśtykałem do okna.Było już jasno, a z zewnątrz dochodziły jakieś dźwięki.Odgłosy tłumu.Dzielnica Wilkołaków już nie spała, ba, wydawała się zainteresowana.Najwyższy czas pozbierać zabawki i spadać.- Hej, wy tam - rzuciłem w przestrzeń.- Zamknąć oczy, oprzeć ręce o ścianę i po omacku dotrzeć do wyjścia na schody.Tam czekać na mnie.- Co jeszcze kombinujesz, Garrett? - zapytał Morley głosemO jedną oktawę za wysokim.Dławił się, jakby żołądek stanął mu w gardle i nie chciał się stamtąd ruszyć.- Nie twój zafajdany interes.Ciesz się, że mi się udało, ty geniuszu taktyki.Ruszaj do drzwi, a ja poszukam Sierżanta, Kałuży i Skredliego.Jakiś wilkołak jęknął.Poczęstowałem go pałką po makówce.Ależ zostawię po sobie bolących łbów.Najpierw znalazłem Skredliego, odciągnąłem go i przekazałem Saucerheadowi.Następny nawinął się Sierżant.- Morley, Sierżant wyciągnął kopyta.Chcesz go zabrać do domu?- Po co? Pospiesz się, czuję dym.Ja też.Zacząłem wykopywać Kałużę.- Do licha - mruknął Morley.- Co powiedziałbym moim chłopcom, gdybym któregoś zostawił? Powiedzieliby, że nie jestem lepszy od tych wilkołaków.- Zagadał do grolli w ich języku.Odtrajkotali mu coś.- Podnieś go do góry, Doris go przejmie - polecił mi.- Szybko.Oni mówią, że tam na dole zaczął zbierać się tłum.Crask i Sadler strzelają do chłopców, jak im się który nawinie przed drzwi frontowe.Znalazłem Kałużę.Żył, a przy odrobinie pomocy mógł się nawet wylizać.Zabrałem go do Morleya.- Schodzę pierwszy, a wy za mną, najszybciej, jak się da.Pogalopowałem w dół po schodach.Powitał mnie hałas.Brzmiało to, jakby ktoś wlókł się.Przyłapałem Pięknisia na podeście drugiego piętra, kiedy przygotowywał się do pokonania ostatnich schodów.Ale żeby go złapać, musiałbym wskoczyć w ogień, który rozniecił w pół drogi na trzecie piętro.Miał złamaną nogę.W tej chwili nie mógł widzieć więcej niż podwójnie i omal mnie nie wykończył, zanim go obaliłem.Rozejrzałem się za innymi wrogami.Jedyni, jacy pozostali w pozycji stojącej, byli na dole, przy drzwiach.Trzech czy czterech stało koło wyjścia i kłócili się, jak mają wyjść.Było to jedyne wyjście na parterze.Każdy, kto go użył, natychmiast zarabiał strzałę z kuszy.Zawróciłem, by pomóc pozostałym przejść przez ogień.Pożar rozprzestrzeniał się, ale daliśmy radę.Tylko Morleya trochę osmaliło.Na widok jego żałosnego wyglądu nie mogłem powstrzymać chichotu.Morley jest jednym z tych facetów, którzy mogą spędzać przed lustrem całe godziny.XXXIVProblem wilkołaków na dole rozwiązał się sam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]