Podstrony
- Strona startowa
- 81 1. Opowiesci z Wysp Owczych Maciej Wasielewski Marcin Micha
- Gamedec. Obrazki z Imperium. Cz 1 Marcin Sergiusz Przybylek
- Nietzsche Narodziny Tragedii z Ducha Muzyki (2)
- Tragedia w trzech aktach v10
- Shakespeare W. Tragedie (2)
- Wolski Marcin Noc bezprawia oraz inne szalone
- Marcin Wolski Agent do3u
- Marcin Wolski Agent dolu
- Michal Psellos Kronika
- Pamitniki G.Casanova
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Westchnęła.- Miesiąc temu wyglądało zupełnie inaczej.Wróciliśmy z wakacji na Hawajach.a on chyba jeszcze nie poznał tej dziwki.- To w porządku! - ucieszył się wynalazca.- Ostatniej aktualizacji dokonaliśmy miesiąc temu, dokładnie 20 września.Wszystko, co zdarzyło się późnej, nie istnieje w jego świadomości.Otworzyły się drzwi.Stocky podbiegł do żony i przygarnął ją do szerokiej piersi.- Stęskniłem się za tobą, kochanie, tak jakbym nie widział cię całą wieczność.Następnego dnia Alicja wyszła dość wcześnie.Całkiem nowy, czy raczej zrewaloryzowany mąż dodał jej chęci do życia.W planie była biosauna, fryzjer."Zmiennik" był bez zarzutu.Ciało miał młodsze o dziesięć lat, witalność bynajmniej nie osłabioną przez okres uśpienia."Dożyliśmy wspaniałych czasów - myślała Alicja - właściwie i ja powinnam pomyśleć o drugim wcieleniu".Dubler pozostał sam w mieszkaniu.Wszystko tu było znajome.A jednak, jednak czasami doznawał wrażenia, jakby całość spowijała mgiełka gazy, jakby meble, naczynia, ludzie pochodziły z trójwymiarowego filmu.Składał to na karb szoku.Lekarz, który go obudził, poinformował go o katastrofie kolejowej, o częściowej amnezji.Zaskoczeniem był wiszący na ścianie kalendarz.Dubler przypuszczał, że kończy się sierpień, a tu już nadchodziły ostatnie dni września.Zadzwonił do biura.Zaskoczeniem było, że nie odebrała Susan.Obcy głos ucieszył się wiadomością, że dyrektor wraca do zdrowia.Na pytanie o Susan nowa sekretarka poinformowała, że Zuzia nie pracuje już od dwóch tygodni.Poprosił o dokumentacje ostatniego miesiąca i o ważniejsze telefony.- Ciągle wydzwania jakaś Claudia.Po parę razy dziennie - poinformowała sekretarka.Zdziwił się i zajrzał do terminarza, potem do kalendarzyka z telefonami.Nigdzie ani śladu żadnej Claudii.Zamyślony odłożył telefon, nalał sobie drinka i sięgnął po poranne gazety.Zaskoczyła go notatka o wizycie nowego premiera Francji (nie wiedział, że upadł poprzedni gabinet) oraz o pogrzebie przywódcy Chin.Nawykowo odwrócił gazetę na stronę aktualności.Obok informacji o poprawiającym się stanie zdrowia 130 rannych w katastrofie kolejowej, jego uwagę przykuło jedno zdjęcie.- Kim jest pacjent szpitala w Redford? - zapytywał nagłówek wybity tłustą czcionką.- Twarz mimo bandaża i siniaków wyglądała znajomo.Dubler zastanawiał się przez chwilę, nerwowo przechadzając się po pokoju.Naraz stanął przed lustrem.Gazeta wysunęła mu się z rąk.Oczywiście pamiętał o zabiegu, wiedział, że ma kopię.Dotąd nie miał jednak pojęcia, że tą kopią może być on sam.Andrzej obudził się w środku nocy.Cisza zalegała szpital, słychać było tylko tykanie elektrycznego zegara i odległy szum miasta przecinany charakterystycznym jękiem pędzącej karetki.Miał zły sen, choć teraz nie potrafiłby powtórzyć, co mu się właściwie śniło, leżał lepki od potu, czując przyśpieszony rytm serca.Strach nie miał określonej twarzy, ale czaił się w kącie, był blisko.I nie było to tylko zdenerwowanie własną amnezją.Nie, czuł, że grozi mu coś konkretniejszego, bliższego.Kroki na korytarzu.Nauczył się już je rozpoznawali, stuk pantofelków pielęgniarki, energiczny.chód lekarza, człapanie chorego z pokoju obok.Tym razem stąpanie było lekkie, kocie.Pierzchła resztka snu.Kroki zatrzymały się przy drzwiach izolatki.Delikatnie poruszyła się klamka.Wstrzymał oddech.O tej porze nie mógł to być ani lekarz, ani nikt z personelu.Drzwi otworzyły się, w zimnej poświacie z korytarza dostrzegł masywną sylwetkę.Zerwać się czy nie? Wybrał drugą ewentualność, otulony pościelą z zagipsowaną ręką nie miał szans ucieczki, wyrównał więc oddech, zmrużył oczy.Postać zbliżyła się.Oddech miała lekko przyśpieszony.Stocky nie widział twarzy, ale czuł, że nocny gość przypatruje mu się uważnie.Nasłuchuje.Później usłyszał ciche westchnienie, po czym gość pochylił się i znikł za oparciem łóżka."Czyżby chciał mi podać basen?"Znowu kroki, tym razem oddalające się, zamknięcie drzwi, a potem z oddali charakterystyczny dźwięk ruszającej mady.Stocky wyskoczył z pościeli, narzucił szlafrok i zapalił światło.A potem zajrzał pod łóżko.I zobaczył.Niewielki pakuneczek.W tym momencie przypomniało mu się, że z korytarza jest okno na podjazd rzęsiście oświetlony przez całą noc.Jeśli nieznajomy opuszczał szpital, powinien go zobaczyć.Wybiegł.Przez szybę widoczność była znakomita.Nie upłynęło wiele sekund, a mężczyzna w szarej jesionce przekroczył frontowe drzwi.Nie poszedł jednak w stronę parkingu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]