Podstrony
- Strona startowa
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- 10.Glen Cook Zolnierze zyja
- Cook Glen Slodki srebrny blues
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (2)
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- Dav
- Zbigniew Nienacki Raz w roku w Skiroławkach
- Fowles John Kolekcjoner
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kress-ka.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gundabyr ziewnął jak układający się do drzemki Lewiatan, przeciągnął aż coś trzasnęło mu w stawach i podszedł do elfa.- Witaj, przyjacielu.Jestem Gundabyr, krasnolud.- Owszem, słyszałem - kiwnął głową Armantaro.- Twój brat ma płuca, co się zowie.- Zgadza się.to cecha rodzinna.Niełatwo jest przekrzyczeć zgiełk kuźni w Thorbardinie.Nie mogę go natomiast oduczyć darcia paszczy tutaj.Odrętwiały ze zmęczenia legat ułożył się na sienniku i oparł skołataną głowę na łokciu.Opowiedział jednak krasnoludowi, kim jest i jak się nazywa, dodał też historię pojmania i późniejszej jego wizyty w mieście.- Mogłem się tego domyślić - mruknął Gundabyr.- Oni mi już sporo opowiedzieli.- Wskazał kciukiem leżących nieruchomo Harmanutisa i Vanthanorisa.- A wasza księżniczka.jest tu gdzieś z wami?- Nie.i mocno się o nią niepokoję.Coryphen zatrzymał ją przy sobie.- Nigdy wcześniej tego nie robił - zamyślony Gundabyr szarpał palcami kosmyki swej brody.- Błękitnoskórzy dawniej w ogóle się nami nie interesowali.- Jestem pewien, że ma wobec niej jakieś plany.Z pewnością domyślił się, że ona jest kimś więcej niż tylko moją kuzynką.Księżniczka z rodu Kith-Kanana może być łakomym kąskiem dla ambitnego watażki.- Armantaro mówił to ze szczerą troską, ale jego oczy mimo woli zaczęły się zamykać.Oddychał coraz wolniej i bardziej miarowo.Zanim zamknął powieki, zdążył jeszcze dodać: - Ale może się okazać, że dostanie od lady Vixy więcej, niż się spodziewa.Jeden moment nieuwagi i księżniczka otworzy mu serce na świat.dosłownie.I dzielny Armantaro zasnął snem może nie sprawiedliwego, ale z pewnością do cna zmordowanego.Krasnolud wzruszył ramionami i przeszedł do rumowiska za beczułką.Ta pozornie bezwartościowa zbieranina potrzaskanych przedmiotów była jego narzędziownią.W wolnym czasie i kiedy Garnath spał, niespokojny Gundabyr badał rubieże Groty Nissii.Z luźnych kamieni, zgiętych gwoździ i kawałków drewna porobił sobie niezbyt eleganckie, ale funkcjonalne narzędzia.Głęboko w zakamarkach groty krył swoją kolekcję minerałów.Pieczara nie powstała w wyniku erozji, ale była dziełem sił wulkanicznych.Jej ściany kryły w sobie sporo takich związków, jak siarczany, azotany i olej skalny, który sączył się ze szczelin w najniżej położonych partiach jaskini.Teraz Gundabyr poutykał narzędzia po kieszeniach i ruszył w mrok.Jego największym pragnieniem - oprócz wolności, oczywiście - była odrobina światła, które mógłby zabierać ze sobą na wyprawy.Dargonestyjskie świetliste sfery były mocno przytwierdzone do sklepienia i źle się kończyły próby ruszenia ich z miejsca.Krasnolud prowadził więc swoje poszukiwania, opierając się na dotyku i smaku, często zaś dla ostatecznej identyfikacji musiał przynosić próbki do oświetlonej części groty.Zagłębiwszy się dziś w tunel zaledwie na sto kroków, usłyszał jakiś dziwaczny hałas.Zamarł w bezruchu i po chwili usłyszał ów dźwięk jeszcze raz.Jakby drapanie.i to dość odległe.Wszyscy więźniowie spali, poza nimi zaś w grocie nie było nikogo.Ująwszy w dłoń prymitywny czekan, który cierpliwą obróbką ukształtował z potężnego, okrętowego ćwieka, podrapał ostrożnie skałę przed sobą.Długo nasłuchiwał, ale ów tajemniczy dźwięk już się nie powtórzył.Rozdział 8 - Dar OgniaVixa śniła.Była oto zamknięta w przejrzystej, kryształowej kuli, otoczonej przez wodę.Woda pełna była morskich elfów gapiących się na nią bezczelnie i wskazujących ją długimi, błoniastymi paluchami.Wcale się nie odzywały.patrzyły tylko i wytykały ją palcami.- Przestańcie! Natychmiast przestańcie! - krzyczała na gapiów.- Jestem księżniczka Vixa Ambrodel i pochodzę z rodu Kith-Kanana.Precz mi stąd!Wyglądało na to, że członkowie morskiego ludu w ogóle jej nie usłyszeli - albo usłyszeli i wcale się nie przejęli tymi rewelacjami - bo nadal gapili się na nią spokojnie, nie okazując żadnych emocji.Ich oczy lśniły jednak dziwnym blaskiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]