Podstrony
- Strona startowa
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Henryk Sienkiewicz ogniemimieczem
- linux podrecznik administratora (PL) (4)
- Rice Anne Opowiesc o zlodzieju cial (SCAN
- Parsons Tony Mezczyzna i chlopiec
- Adobe.Illustrator.PL.Podrecznik.uzytkownika (2)
- Clarke Arthur C Tajemnica Ramy
- czechow antoni historie zakulisowe (2)
- Bacigalupi Paolo
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- protectorklub.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- syczy pułkownik.Ale ajatol wybucha śmiechem, wali się łapskiem po kolanie, tupie nogą, no i ogólnie bardzo się cieszy.- Widzę, panie Gump, że ma pan poczucie humoru - mówi do mnie.- Może byśmy się przeszli po ogrodzie?No to wstałem i ruszyliśmy razem do drzwi.Zanim wyszłem na zewnątrz, zerkłem przez ramię na pułkownika.Wyglądał jak jakiś niedorozwój czy co, kiedy tak stał z rozdziawioną gębą.- Coś panu powiem, panie Gump - mówi ajatol, kiedy się oddaliliśmy od pułkownika.- Nie podoba mi się ten pański kolega.Jest zbyt cwany jak na mój gust.Podejrzewam, że chce mi wyciąć jakiś numer.- Bo ja wiem? Chyba nie.Moim zdaniem to uczciwy gość.- Uczciwy, nieuczciwy, wszystko jedno - powiada ajatol.- Chodzi o to, że nie mam czasu słuchać tych jego bajerów.Muszę lecieć się modlić.Więc niech mi pan powie.Broń w zamian za zakładników.Co pan o tym sądzi?- Nie za bardzo się na tym znam.Ale jeśli to uczciwa wymiana, to czemu nie? Prezydentowi się pomysł podobał.Tylko jak mówię, to nie moja działka.- Nie pana działka.a czym się pan zajmuje, panie Gump? - pyta się ajatol.- Zanim tu przyjechałem hodowałem świnie - odpowiadam.- Na brodę proroka! - mruczy pod nosem ajatol, po czym zaciska ręce i wywraca oczy do góry nogami.- Allahu, kogoś mi przysłał? Handlarza świniną?!- Ale tak w ogóle to jestem wojakiem - dodaję szybko.- No, to już trochę lepiej - ajatol na to.- Więc z pozycji wojskowego niech mi pan powie, w jaki sposób te rakiety mogą pomóc staremu ajatollahowi zwalczyć niewiernych w Iraku?- Nie mam zielonego.- O, właśnie taką odpowiedź ajatollah ceni.A nie tę gadkę szmatkę, jaką mi wciska pułkownik.Zachowuje się jak sprzedawca używanych samochodów, który.ale mniejsza.Niech pan wraca do niego, panie Gump, i powie mu, że umowa stoi.Broń w zamian za zakładników.- Więc każe im pan uwolnić naszych ludzi? - pytam.- Oczywiście nie mogę nic obiecać - mówi ajatol.- Ci w Libanie to banda pomyleńców.Ajatollah może jedynie spróbować przemówić im do rozsądku.A pan ze swej strony niech się postara, żeby rakiety trafiły tu jak najszybciej.Tak wyglądał nasz spacer.Kiedy wróciłem do środka, pułkownik North najpierw nawrzucał mi od idiotów za to że się wtrąciłem do jego dyplomancji, a potem - jak się dowiedział na czym stanęło - cieszył się jak świnia w kałuży.- Dobry Boże! - woła w samolocie.- Trafiło nam się, Gump, jak ślepej kurze ziarno! Wreszcie wykiwaliśmy starego jełopa! Zakładnicy w zamian za stos przeterminowanych rakiet, których nie chcieliby nawet pacyfiści! Co za mistrzowskie posunięcie!Przez całą drogę powrotną pułkownik wyśpiewywał pochwały na swoją cześć.A ja myślałem sobie: skoro mam robić karierę w woju, muszę z kimś pogadać w sprawie pensji, żebym miał co wysyłać pani Curran dla małego Forresta.Ale wszystko potoczyło się inaczej i moją karierę diabli wzięli.Afera wybuchła wkrótce po naszym powrocie do Waszyngtonu.Zanim jednak wybuchła postanowiłem uporządkować swoje sprawy.Najpierw polazłem do szpitala dla kombatantów, no i faktycznie, pułkownik North nie kłamał - powiedział że wezmą Dana na obserwację i wzięli.Dan leżał na łóżku i wyglądał sto razy lepiej niż jak go ostatni raz widziałem w parku.- Gdzieś się podziewał, chomącie? - pyta się mnie na powitanie.- Byłem daleko.Z tajną misją - mówię.- Ta? A gdzie?- W Iranie.- Po co?- Żeby spotkać się z ajatolem.- Tym skurwysynem? Po jakie licho? - pyta Dan.Więc mu mówię:- Mieliśmy dla niego pewną propozycję.Broń za zakładników.- Serio?- Aha.- Jaką broń?- Całą kupę przeterminowanych rakiet.- Za jakich zakładników?- Tych w Libanie.- I co, udało się?- Częściowo - powiadam.- Co to znaczy częściowo? - pyta Dan.- Myśmy dali rakiety.- A oni zwolnili zakładników?- Jeszcze nie.- I nie zwolnią, tumanie jeden! Chryste, Forrest, ale ty masz ptasi móżdżek! Po pierwsze, zdradziłeś mnie, cywilowi, tajemnicę wojskową, za co możesz trafić przed pluton egzekucyjny, a po drugie znów się dałeś wykorzystać.No dobra, po wymianie tych serdeczności posadziłem Dana na wózek i zawiozłem do szpitalnej kawiarni na lody.W szpitalu nie serwowali ostrygów, więc Dan opychał się lodami.Mówił że przynajmniej nie połamie sobie na nich zębów.Słusznie.W każdem razie przypomniało mi się jak byłem mały i w sobotnie popołudnia siadywaliśmy z mamą na werandzie przed domem; mama kręciła w misce lody, ja patrzyłem, a potem jak już wszystko było ładnie wybełtane oblizywałem drewnianą łyżkę.- Jak myślisz, Dan, co z nami będzie? - spytałem porucznika Dana.- Co to za filozoficzne pytanie? Lepiej, Forrest, nie kombinuj, bo nie jesteś w tym mocny.- Wiem.Chyba dlatego wszystko czego się tknę obraca się w gówno.Zawsze mnie wyrzucają z roboty, a jak nie wyrzucają to i tak coś chrzanię.Tęsknię za mamą, za Jenny, za Bubbą i w ogóle.Powinnem się opiekować małym Forrestem, ale jak? Poza tym.wiem że nie jestem zbyt mądry, ale dlaczego wszyscy muszą mnie zaraz traktować jak debila? Tylko w nocy, kiedy śnię, wszystko mi wychodzi.Powiedz, Dan, czy to się kiedyś zmieni?- Pewnie nie - mówi Dan.- Czasem tak już jest na tym świecie.Ty i ja jesteśmy obaj nieudacznikami i nic na to nie poradzimy.Tyle że ja się nie zastanawiam nad przyszłością, bo wiem, co mnie czeka.Długo nie pożyję.I dobrze, nikt po mnie nie będzie rozpaczał.- Nie mów tak, Dan.Jesteś moim jedynym przyjacielem.- Będę mówił, co mi się podoba - on na to.- Różne rzeczy można mi zarzucać, Forrest, ale nie to, że kiedykolwiek unikałem prawdy.- Tak, ale chodzi o to że nikt nie wie ile jeszcze będzie żył.- Przestań, Forrest.Znów zaczynasz filozofować.No dobra, macie przykład w jakim mniej więcej stanie był Dan.Jeśli chodzi o mnie, też byłem w nie najlepszym.Zaczęłem podejrzewać że ajatol zrobił nas, znaczy się mnie i pułkownika Northa w bambuko.Sam dostał rakiety, a zakładników jak nie było tak nie ma.Pułkownik North zwijał się jak w ukropie: załatwiał żeby pieniądze za sprzedaż broni dotarły do tych goryli w Ameryce Środkowej, więc nawet nie miał czasu żeby się gnębić innymi rzeczami.Któregoś dnia powiada do mnie:- Gump, za parę dni będę zeznawał przed jakąś komisją w Kongresie.Nie jestem pewien, ale może ciebie też wezwą.Jeśli tak się stanie, to pamiętaj: nic nie wiesz o żadnych umowach, o żadnej broni i zakładnikach, jasne?- O broni to wiem - mówię - a zakładników na oczy nie widziałem.- Nie o to mi chodzi, cymbale! - złości się pułkownik.- Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że to, cośmy zrobili, było nielegalne? Że możemy trafić za kratki? Więc lepiej trzymaj swoją durną gębę na kłódkę i rób, co ci każę! Słyszysz?- Tak, panie pułkowniku - mówię.Ale na razie miałem inne zmartwienia na głowie niż jakieś zeznania czy komisje, bo pułkownik North zakwarterował mnie w baraku piechoty morskiej co nie było dobrym pomysłem.Piechociarze różnili się od reszty wojska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]