Podstrony
- Strona startowa
- Hornby Nick Byl sobie chlopiec (SCAN dal 72
- Makuszynski Kornel Skrzydlaty chlopiec (SCAN dal 1
- Makuszynski Kornel Skrzydlaty chlopiec
- Reymont Chlopi IV
- Chłopi tom 1 W.S.Reymont
- Reymont Chlopi III (2)
- Reymont Chlopi IV (2)
- Reymont Chlopi I
- Brayfield Celia Książę
- Michelle Hodkin Mara Dyer tom 2 Przemiana
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plazow.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Chciałem — odparłem — ale wydawałaś się taka.— Spokojna?— Skonana.Siobhan roześmiała się.— To był straszny wieczór.Jedyną dobrą rzeczą byłeś w nim ty.— Posłuchaj, Siobhan.— W porządku, Harry.Wiem.Już się więcej nie zobaczymy, prawda? To znaczy w taki sposób jak zeszłej nocy.Nie musisz niczego udawać.Nie musisz mówić niczego, co nie jest prawdą.Wiem, że jesteś żonaty.— Wspaniała z ciebie dziewczyna, Siobhan.Naprawdę — powiedziałem i rzeczywiście tak uważałem.— Ale ty kochasz swoją żonę.Wiem, wiem.Nie martw się.Wolę to usłyszeć teraz niż za sześć miesięcy.Wolę to mieć za sobą, zanim naprawdę cię polubię.Nie jesteś przynajmniej taki jak inni.Nie opowiadałeś mi, że twoja żona cię nie rozumie.Nie mówiłeś, że prawdopodobnie z nią zerwiesz.Nie wykradałeś się z domu, żeby do mnie zadzwonić.Nie jesteś śmierdzącym hipokrytą.Nie jestem hipokrytą? Ostatnią noc spędziłem z tobą, a tę zamierzam spędzić z żoną.Czy to nie jest dokładnie to, co robi hipokryta?— Nie jesteś dobry w te klocki, Harry.To właśnie mi się w tobie podoba.Wierz mi, niewielu jest mężczyzn takich jak ty.Ostatni.Jezu! Naprawdę myślałam, że odejdzie od żony i się ze mną ożeni.Taka jestem głupia.— Nie jesteś wcale głupia — powiedziałem, ściskając ją.Przez chwilę obejmowaliśmy się mocno, naprawdę coś do siebie czując.Zrywając ze sobą, świetnie się rozumieliśmy.A potem zaczęła zdławionym głosem opowiadać, jak trudno jest dzisiaj o porządnego faceta.No cóż, chwała Bogu, pomyślałem sobie.Nie odegramy na szczęście powtórki Fatalnego zauroczenia.Wiedziałem, że łatwo mi się upiekło.Rozstając się ze mną, Siobhan nie miała zamiaru polać kwasem mojego MGF, względnie ugotować potrawki z naszego królika.Którego zresztą nie mieliśmy.Po krótkiej uldze odkryłem jednak z zaskoczeniem, że czuję się lekko urażony.Czyżby tak łatwo było postawić na mnie krzyżyk?— Ciągle mi się to zdarza — stwierdziła ze śmiechem Siobhan, lecz oczy miała mokre i błyszczące.— Zawsze wybieram tych, którzy zostali już wcześniej wybrani.Twoja żona jest szczęśliwą kobietą.Powiedziałam ci to już chyba zresztą wcześniej przez telefon.— Przez telefon?— Zostawiłam ci wiadomość na komórce.— Na komórce?— Zostawiłam ci wiadomość na komórce — poinformowała mnie, ocierając wierzchem dłoni łzy.— Nie odsłuchałeś jej?Rozdział 7Kiedy wróciłem do domu, Gina pakowała swoje rzeczy w sypialni.Wrzucała je do walizki i weekendowej torby, blada, z suchymi oczyma, robiąc to najszybciej, jak mogła, zabierając tylko podstawowe rzeczy.Tak jakby nie potrafiła pozostać ani minuty dłużej w naszym domu.— Gina?Spojrzała na mnie i miałem wrażenie, że widzi mnie po raz pierwszy w życiu.Wydawała się prawie nieprzytomna z pogardy, smutku i gniewu.Zwłaszcza z gniewu.O mało nie zsikałem się ze strachu.Nigdy przedtem tak na mnie nie patrzyła.Gina odwróciła się ode mnie i podniosła coś z małego stoliczka przy łóżku.Popielniczkę.Nie, to nie była popielniczka.Nie mieliśmy żadnych popielniczek.Cisnęła we mnie moją komórką.Nigdy nie była zbyt celna — a wybuchło już między nami kilka awantur, w trakcie których różne rzeczy fruwały w powietrzu — lecz tym razem trudno było nie trafić.Komórka rąbnęła mnie mocno w pierś.Kiedy podnosiłem ją z podłogi, poczułem ból w mostku.— Nigdy ci tego nie wybaczę — powiedziała.— Nigdy.Może odsłuchasz swoją wiadomość? — dodała, wskazując głową komórkę.Nacisnąłem na telefonie małą ikonkę przedstawiającą kopertę i usłyszałem głos Siobhan, oschły, zaspany i zupełnie nie na miejscu w naszej sypialni.To zawsze jest zły znak, kiedy wychodzą, nim się obudzisz.ale proszę, nie miej żalu z powodu wczorajszej nocy.bo ja jej nie żałuję.twoja żona jest szczęśliwą kobietą.i cieszę się na myśl, że będę z tobą pracować.Do widzenia, Harry.— Spałeś z tą dziewczyną, Harry? — zapytała Gina i potrząsnęła głową.— Co się ze mną dzieje? Dlaczego w ogóle cię o to pytam? Chcę chyba, żebyś powiedział, że to nieprawda.Ale to oczywiście prawda.Próbowałem ją objąć.Niekoniecznie przytulić.Po prostu wziąć za ramiona.Postarać się uspokoić.Nie pozwolić, żeby mnie opuściła.Odtrąciła mnie, prawie warcząc.— To jakaś mała zdzira z pracy, prawda? — zapytała, nadal wrzucając rzeczy do walizki.Nie patrzyła nawet na ubrania, które pakowała.Nie sprawiała wrażenia kobiety, która uważa się za szczęśliwą.— Jakaś mała zdzira, która łudzi się, że pomożesz jej w karierze.— Właściwie to bardzo miła dziewczyna.Polubiłabyś ją.To była naprawdę głupia odżywka.Uświadomiłem to sobie już w momencie, gdy wypowiadałem te słowa, ale wtedy było za późno.Gina podeszła bliżej i uderzyła mnie z całej siły w twarz.Zobaczyłem, jak krzywi się z bólu i w jej oczach stają nagle łzy.Naprawdę nie potrafiła kogoś uderzyć.Nie należała do tego rodzaju kobiet.— Wyobrażasz sobie pewnie, że to było romantyczne, namiętne i takie tam trele-morele — stwierdziła.— Ale to wcale nie było romantyczne ani namiętne.Było wstrętne, plugawe i żałosne.Naprawdę żałosne.Kochasz ją?— Co?— Czy jesteś zakochany w tej dziewczynie?— Nie o to chodzi.— Jeśli chce mi ukraść moje życie, proszę bardzo.Może je zabrać.Ciebie też.Zwłaszcza ciebie, Harry.Bo to wszystko było oparte na kłamstwie.— Proszę cię, Gino.To był błąd
[ Pobierz całość w formacie PDF ]