Podstrony
- Strona startowa
- Holt Victoria Córki Anglii 14 Tajemnica jeziora więtego Branoka
- Clarke Arthur C Tajemnica Ramy (SCAN dal 1137)
- Freedom Long Max Wiedza tajemna w praktyce
- Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i tajemnice warszawskich fortow
- Żšdło Leszek Tajemne Moce Umyslu
- ÂŚw. Jan Od Krzyża Dzieła
- Auel Jean M Rzeka powrotu 4
- CHRIS CARTER HUNTER 01.Krucyfiks
- Flawiusz Jozef Wojna Zydowska
- Laurens Stephanie Czarna Kobra 03 Zuchwała narzeczona(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dacia.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po przejechaniu paru metrów wózek utknął mu na wystającym korzeniu.Jedna ze skrzynek zsunęła się na ziemię i otworzyła.Wypadło się z niej kilkanaście małych pudełek.- Uważaj! - wrzasnął Strauss.- Dobra, dobra.Uspokój się!Harry przykląkł, pozbierał pudełka, włożył je z powrotem do skrzynki i dźwignął ją na wózek.Ze swego stanowiska na dachu Bob zauważył, że jedno z pudełek pękło i wypadło z niego kilka małych przedmiotów.Bob czekał z zapartym oddechem.Ani Strauss, ani Harry nie zauważyli, że coś leży na ziemi.Załadowali skrzynki do przemalowanej ciężarówki i poszli po następne.Pracowali tak prawie pół godziny.Skrzynki miały różne kształty i rozmiary.Jedne były drewniane, inne z karbowanej tektury.Niektóre były tak ciężkie, że musieli je podnosić na ciężarówkę we dwóch.Wreszcie zamknęli tylne drzwi ciężarówki i założyli na nie kłódkę.- Mogliśmy wziąć kogoś do pomocy - Harry ocierał czoło chusteczką.- Nie potrzeba nam świadków - powiedział Strauss.Weszli obaj do budynku, a Bob leżał cicho i czekał.Minęło pięć minut, dziesięć i ani Strauss, ani Harry nie wychodzili z budynku.Bob doszedł do wniosku, że nie wrócą już do załadowanej ciężarówki.Podczołgał się na skraj swego miejsca ukrycia.Ześliznął się na dach szoferki, stamtąd na maskę i wreszcie na ziemię.Podbiegł szybko do rozsypanych drobnych przedmiotów i przyklęknął.Podniósł jeden z nich.Był ciężki.Bob przyjrzał mu się i zmroziło go przerażenie.To był nabój!Podniósł wzrok i jego przerażenie przerodziło się w absolutną grozę.Chciał przełknąć ślinę, ale wyschło mu w gardle.Był tak sparaliżowany, że nawet nie drżał.Nie dalej niż dziesięć kroków przed nim stał pies.Doberman! Stał sztywno, czujnie spięty, jego czarne oczy utkwione były w Boba, a uszy sterczały do góry.Nie wydawał żadnego dźwięku.Tylko patrzył, przygważdżając Boba do miejsca.- Hej! - powiedział Bob.Był to raczej szept, gardłowy, drżący szept.- Hej, piesku! Co powiesz?Podniósł się wolno z klęczek i cofnął o krok.Czarne wargi psa uniosły się, obnażając białe kły, a z jego gardła wydobyło się niebezpieczne warczenie.- Hej - szepnął Bob.Warczenie nasiliło się.Pies zrobił krok do przodu i znowu stanął.Bob nie ruszał się więcej.Był to pies obronny i Bob o tym wiedział.Będzie go tak trzymał przez cały dzień, jeśli zajdzie potrzeba.Nie ma odwrotu!ROZDZIAŁ 16Jupe ratuje się przed gorącą wodąU pani Denicoli było ciepło i pachniało serem, ziołami i ciężkim sosem pomidorowym.Ale zapach dobrego jedzenia nie pobudził tym razem apetytu Jupe'a.Siedział zasłuchany naprzeciw starej pani, która opowiadała mu swój sen.- Widziałam we śnie twojego przyjaciela.Był w pokoju.Panował straszny hałas, ściany pokoju wyginały się i rozpadały.Nie wiem, gdzie był ten pokój, i nie znałam tego chłopca.Dziś rano zobaczyłam go, jak malował, pomagając Ernestowi i stwierdziłam, że to chłopak z mego snu i że musi stąd odejść.Tu jest niebezpiecznie.Czuję to bardzo silnie.Nie tylko dla niego.Dla mnie również.Powiedziałam mu więc, żeby odszedł, i musiał posłuchać.Nie ma go tutaj.Jupe zmarszczył czoło.- Proszę pani, czy pani sny się zawsze sprawdzają?- Nie.Przeważnie mam takie sny jak każdy.Nie mają sensu.Powstają z odprysków pamięci.Ale niektóre moje sny są inne.Widzę w nich obcych ludzi, których potem spotykam na jawie i wtedy wiem, że to był sen proroczy.Oczywiście nie wiem wszystkiego.We śnie jawią się tylko przelotne obrazy.Jak migające światło, jak smuga wysyłana przez latarnię morską.Jeśli to był zły sen, wiem, że muszę się mieć na baczności, bo smuga wskazuje miejsce, gdzie czyha niebezpieczeństwo.- Czy zawsze śni pani o niebezpieczeństwach? - zapytał Jupiter.- Ach, nie! - uśmiechnęła się.- Śniła mi się młoda kobieta z rudymi włosami, jeszcze nim mój syn Alfredo spotkał Eileen.To był dobry sen.Jupe obawiał się, że pani Denicola zagłębi się w historię rodzinną, więc szybko zmienił temat.- Czy ten człowiek, o którym pani mówi, ten Ernesto, jest pani krewnym?- Ależ skąd! - powiedziała wzgardliwie.- To jeden z tych obiboków.Niewiele wart.Ale może ma dobre serce.Ci dwaj, co z nim mieszkają w tym domku nad plażą, przyjechali z Ameryki Południowej.Ernesto zawsze ma u siebie jakichś ludzi stamtąd.Mieszkają u niego, póki nie znajdą pracy.Uczą się trochę angielskiego.Potem się wyprowadzają.Myślę, że ojciec Ernesta pochodzi z Ameryki Południowej i kiedyś potrzebował takiej pomocy.Teraz Ernesto jej udziela ze względu na pamięć ojca.Tak więc, nikt tu nie jest kimś całkiem bezwartościowym.Pani Denicola zmarszczyła brwi.- A co z tobą? Naprawdę nie przyszedłeś wtedy szukać portfela, prawda? Twój przyjaciel też nie przyszedł tu z nudów, tylko szpiegował.Mam rację? Kogo szpiegował? Ernesto? Coś się tu dzieje, czego nie wiemy.Coś skrywa się przed Eileen i przede mną.- Myślę, że tutaj się coś dzieje, ale nie wiem dokładnie, co - powiedział Jupiter.- Śnił się pani niewidomy, który zabrał portfel.Czy widziała go pani? Później, na jawie?- Nie widziałam.- Ale widział go mój przyjaciel Bob i ja go też widziałem.Jupe wyjął z portfela firmową wizytówkę Trzech Detektywów, dopisał numer telefonu i podał kartę pani Denicoli.- Gdyby pani zobaczyła tego niewidomego, czy mogłaby pani zatelefonować pod ten numer? Jeśliby mnie nie było, ktoś zawsze odbierze wiadomość.Poza tym, gdyby zaszło coś niezwykłego, gdyby Ernie coś takiego zrobił lub powiedział, proszę również dać nam znać.Obawiam się o mojego przyjaciela.- I słusznie.Jesteś mądrym chłopcem.- Dlatego, jeśli można, chciałbym skorzystać z telefonu.Może jest jakaś wiadomość od niego.Pani Denicola skinęła rękaw stronę holu i Jupe poszedł zatelefonować do Kwatery Głównej.Pete podniósł słuchawkę w połowie pierwszego dzwonka.- Cześć, Bob dzwonił - powiedział - zaraz po twoim wyjściu.Jest w Oxnard.Mówił, że pojawił się nowy człowiek w naszej zagadce.Facet nazwiskiem Strauss
[ Pobierz całość w formacie PDF ]