Podstrony
- Strona startowa
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert KÅ‚osowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia (S
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Ognista reka
- Piekło Gabriela
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartaparszowice.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mieli nadzieję, że akaana uznają to za wyraz podporządkowania się i w ten sposób mieszkańcy Górnej Bogondy unikną straszliwego losu swych współplemieńców.Ten obyczaj, tłumaczył szaman, przyjęli od kanibali, którzy w dawnych czasach oddawali wampirom cześć i każdego księżyca składali im ludzką ofiarę.Przypadkiem jednak stwierdzili, że akaana może zostać zabity, przestali więc uznawać te monstra za bogów – tak przynajmniej uważał Goru i długo tłumaczył, dlaczego żadne śmiertelne stworzenie nie jest godne prawdziwego uwielbienia, choćby nie wiem jak było potężne i złe.Przodkowie Goru składali od czasu do czasu ofiary skrzydlatym demonom, żeby je zjednać, nigdy jednak nie stało się to trwałym zwyczajem.Teraz nie było innego wyjścia.Akaana oczekiwały tego, zatem co miesiąc wybierali spośród malejącej ciągle liczby mieszkańców silnego młodzieńca albo dziewczynę i przywiązywali do pala.Kane dokładnie obserwował twarz Goru, gdy kapłan opowiadał o bólu, jaki cierpi z powodu tej strasznej konieczności.Zrozumiał, że jest w tym szczery.Zadrżał na myśl o plemieniu ludzkich istot, które wolno, lecz nieubłaganie trafiają do żołądków przedstawicieli rasy potworów.Opowiedział o umęczonym ciele, które znalazł w dniu swego przybycia na płaskowyż.Szaman pokiwał głową i w jego łagodnych odbiło się cierpienie.Cały dzień i całą noc zwisała u pala ta ofiara, a akaana zaspokajały swą dziką żądzę tortur, znęcając się nad wijącym się, konającym człowiekiem.Jak dotąd ofiary te odsuwały zgubę od Górnej Bogondy.Pozostałe świnie i od czasu do czasu jakieś porwane dziecko dostarczały pożywienia wciąż malejącej liczbie wampirów.Wystarczała im zabawa pojedynczym człowiekiem raz w miesiącu.Kane’owi przyszła do głowy pewna myśl.- Czy kanibale nigdy nie przychodzą na płaskowyż?Goru pokręcił głową.Bezpieczni w gęstwinie dżungli nigdy nie zapuszczają się poza sawannę.- Ale mnie ścigali do samego podnóża gór.Goru jeszcze raz pokręcił głową.Pokazał się tylko jeden ludożerca.Znaleźli jego ślady.Najwyraźniej jakiś śmielszy od innych wojownik pozwolił, by namiętność łowcy pokonała strach przed groźnym płaskowyżem.Zapłacił za to.Kane zgrzytnął zębami, co zwykle oznaczało u niego przekleństwo.Bolesna była myśl, że tak długo uciekał przed jednym tylko przeciwnikiem.Nic dziwnego, że tamten zbliżał się tak ostrożnie i czekał z atakiem na nadejście mocy.No tak, ale dlaczego akaana pochwycił Murzyna zamiast niego, pytał samego siebie Anglik.I dlaczego nie zaatakował go ten wampir, który wylądował nocą na jego drzewie.Kanibal krwawił, wyjaśnił Goru.Zapach skłonił potwora do ataku, ponieważ wampiry jak sępy umiały wyczuć świeżą krew z dużej odległości.Były przy tym ostrożne.Nigdy dotąd nie widziały takiego człowieka jak Kane – który by nie okazywał lęku.Z pewnością postanowił obserwować go i napaść znienacka.- Co to za stworzenia? – chciał się dowiedzieć Kane.Goru wzruszył ramionami.Były tutaj, gdy nastali jego przodkowie, którzy nigdy wcześniej o nich nie słyszeli.Nie utrzymywali żadnych z ludożercami, nie mogli więc niczego się od nich dowiedzieć.Akaana żyły w jaskiniach, nagie jak zwierzęta, nie znały ognia i jadły wyłącznie świeże surowe mięso.Miały jednak coś w rodzaju języka i uznawały wśród siebie króla.Znaczna ich liczba zginęła w czasie wielkiego głodu, gdyż silniejszy pożerał wtedy słabszego.Wymierały szybko – w ostatnich latach nie widziano między nimi żadnych młodych ani samic.Kiedy w końcu wymrą i samce, nie będzie już więcej akaana.Bogondi jednak są już i tak skazani, chyba że… Goru obrzucił białego dziwnym błagalnym spojrzeniem.Purytanin jednak pogrążony był we własnych myślach.Wspomniał jedną spośród licznych legend, które słyszał w czasie swych wędrówek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]