Podstrony
- Strona startowa
- Leis Especiais para Concursos Vol. 12 Tomo II Gabriel Habib 2015
- Gabriel Richard A Scypion Afrykański Starszy największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel Richard Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu Gabriel R.A
- B Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel Garcia Marquez Cien aos de soledad
- Arthur C. Clarke Spotkanie z Rama (3)
- Auel Jean M Wielka wedrowka (SCAN dal 1070)
- McNaught Judith Raj
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ugrzesia.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dostrzegł poza tym, że zasłony w oknie są ładne,w pięknym śliwkowym kolorze, pasującym do kapy i poduszek nałóżku.Regalik był pełen książek – w językach angielskim i włoskim.Profesor szybko przebiegł wzrokiem tytuły: zawartość tej amatorskiejkolekcji wywarła na nim duże wrażenie.Ale co tu gadać – mieszkaniebyło stare, ciasne, w złym stanie i bez kuchni.Emerson nie zgodziłbysię, żeby nawet jego pies mieszkał w podobnych warunkach(oczywiście, gdyby miał psa).Tymczasem pojawiła się Julia – w czymś, co wyglądało jak strójdo biegania: czarna bluza z kapturem i długie, obcisłe spodnie.Swojepiękne włosy zwinęła w węzeł i spinką umocowała je niemal na czubkugłowy.Nawet w tym kompletnie nieformalnym stroju wyglądałabardzo ładnie: była niezwykle pociągająca i jakaś taka – jakby topowiedzieć? – smukła i wiotka, jak sylfida.– Może być English Breakfast albo Lady Grey – rzuciła przezramię; musiała przełożyć wtyczkę z elektrycznego czajnika z powrotemdo jakiegoś urządzenia pod komodą.W tym celu uklękła, opierając sięłokciami o podłogę.Profesor z podziwem patrzył na klęczącą dziewczynę – dokładnietak samo klęczała u niego w gabinecie – i w milczeniu potrząsnąłgłową.Była kompletnie pozbawiona tupetu i zarozumialstwa: wiedział,że to dobrze, ale… było mu przykro, widząc ją stale na kolanach,chociaż doprawdy nie mógłby powiedzieć dlaczego.– English Breakfast.Dlaczego pani tu mieszka?Julia zerwała się, zaniepokojona ostrym tonem jego głosu.Odwrócona do niego tyłem, ustawiała na stole duży brązowyczajniczek do herbaty i dwie zaskakująco piękne porcelanowe filiżankize spodeczkami.– Ulica jest spokojna, a towarzystwo sympatyczne.Nie mamsamochodu i muszę mieszkać tam, skąd mogę chodzić na zajęciapiechotą.– Przerwała, układając na każdym spodeczku małe srebrnełyżeczki.– To mieszkanie było najlepsze ze wszystkich w tej cenie,które oglądałam.– Nie patrząc na profesora, ustawiła eleganckiefiliżanki na stoliku i ponownie podeszła do komody.– A dlaczego się pani nie przeniosła do domu akademickiego dlastudentów-dyplomantów przy Charles Street?Julia coś upuściła; profesor nie mógł dostrzec, co to było.– Planowałam pójść na inny uniwersytet, ale nie wyszło.A kiedysię zdecydowałam na ten, w akademiku już nie było miejsc.– A dokąd się pani wybierała?Znowu zaczęła maltretować zębami dolną wargę.– Panno Mitchell?– Na Harvard.Profesor Emerson o mało nie spadł ze swego wybitnieniewygodnego krzesełka.– Harvard? To co, u licha, robi pani tutaj!?Julia stłumiła uśmiech, jakby wiedziała, co się kryje za tymwybuchem gniewu.– Toronto to przecież Harvard północy.– Niech się pani nie wymiguje, panno Mitchell.Zadałem panipytanie.– Tak, profesorze.I wiem, że zawsze pan oczekuje odpowiedzi.–Uniosła brwi, a on odwrócił wzrok.– Ojciec nie był w stanie pokrywaćkosztów mojej edukacji, a stypendium nie starczało, poza tym kosztyutrzymania w Cambridge są o wiele wyższe niż w Toronto.W dodatkumam ciągle tysiące dolarów niespłaconych kredytów studenckich naUniwersytecie Świętego Józefa i postanowiłam ich już nie powiększać.Dlatego jestem tutaj.Znowu uklękła i opierając się na łokciach, wyłączyła czajnik.Profesor potrząsnął głową, zdumiony.– Tego nie ma w aktach, jakie mi dała pani Jenkins – powiedziałz pretensją w głosie.– Powinna pani była coś o tym powiedzieć!Julia wsypywała listki herbaty do czajniczka, nie zwracając naniego uwagi.Emerson przechylił się do przodu na krześle, gwałtowniegestykulując.– To przecież okropne miejsce, tu się nie da mieszkać! Nie manawet porządnej kuchni.Co pani jada?Ustawiła czajniczek z małym srebrnym sitkiem na stoliku iusiadła na drugim krzesełku.Nerwowo zatarła ręce.– O, ja jem bardzo dużo warzyw.Na tej kuchence robię sobiezupę i kuskus.Kuskus jest bardzo pożywny – jej głos drżał lekko, alestarała się mówić pogodnie.– Ależ nie może pani żyć takim… dziadostwem! Pies się lepiejodżywia!Julia spuściła głowę, zaczerwieniona po uszy.Z trudempowstrzymywała łzy.Profesor przypatrywał się jej przez chwilę: nareszcie naprawdę jązobaczył.Rozpacz na jej pięknej twarzy sprawiła, że zrozumiał, iż on,profesor Gabriel O.Emerson, jest po prostu samolubnym sukinsynem.Zarzucał jej, że jest biedna.A przecież bieda to żaden powód dowstydu! Przecież i on był kiedyś biedny – ba, nawet bardzo biedny!Ona zaś jest inteligentną i pociągającą kobietą, w dodatku jegostudentką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]