Podstrony
- Strona startowa
- Grisham John Czas zabijania
- Szept róż Medeiros Teresa
- Shobin Dav
- Hornby Nick Byl sobie chlopiec (SCAN dal 72
- dg
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Wszystkie Weyry Pernu
- Farland Dav
- adobe.photoshop.7.pl.podrćÂcznik.uzytkownika.[osloskop.net]
- Rice Anne Wywiad z wampirem (3)
- Montero Rosa Łzy w deszczu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Nie rozklejam się ani nie zgłupiałem, ale my przecież paktujemy z demonami, które potrafią przyciągać do siebie ludzi, sprawiać, że żołnierze stają się oddychającymi zwłokami, wpychać myśli i żądze do ludzkich umysłów.Może dojść do sytuacji, że zamiast one nam, my im będziemy służyć.— Masz głowę na tym swoim kościstym karku — przyznał szorstko ton Dworu Kondora.— A więc próbowały sprawić, żebyś mnie zabił? Dlaczego? Dlaczego same tego nie zrobiły? Te ogniste pręty, które widzieliśmy ostatnim razem, są w stanie przepalić zarówno ciało, jak i stal.— Kto wie, jakie pobudki rządzą ich rasą? Mogły uznać, że mnie będzie łatwiej kontrolować.Bez względu na motywy ich działania widać wyraźnie, że chcą, abyśmy to my — abyś to ty odwalił za nich mokrą robotę.Nie ufałbym im, nawet gdybyśmy podbili całą wyspę.— Wykrzywił usta.— O ile ją podbijemy.— Jeszcze nie przegraliśmy — powiedział cicho I Yoroc.— A co do zaufania, to możesz być pewien, że ja im nie wierzę, bez względu na to, czy są w zasięgu mego wzroku, czy nie.Są sojusznikami z konieczności, a nie z wyboru.Zanthor miał twarde, pełne determinacji spojrzenie.— Każ siodłać nasze wierzchowce.Wielkie głowy nie spodziewają się teraz naszej wizyty.Może dzięki zaskoczeniu uzyskamy od nich jakieś ustępstwa.Wodzowie Dworu Kondora jechali w milczeniu znaną sobie drogą.Ton zatopił się w myślach, ledwie opuścili zamek.Jego syn cieszył się z tego spokoju.Musiał, żeby zebrać siły, aby przeciwstawić się pokusie, która, jak wiedział, dopadnie go, gdy będą na miejscu.Nagle I Yoroc ściągnął wodze.— Wolałbym, żeby demony miały jak najmniej szans na odkrycie naszego przybycia przed czasem.Dalej pójdziemy na piechotę.Uwiązali jelenie do drzewa na łączce, gdzie mogły się paść.Przed ludźmi wiła się ścieżka wydeptana przez dziwne stwory.Pójdą nią szybko i po cichu, ich nadejścia nie zdradzi trzask łamanych gałęzi.Wkrótce wkroczyli na polanę.Znaleźli tam tych, których szukali.Demony zajęte były jakąś ciężką, dobrze zorganizowaną pracą.Dwa zniszczone słupy leżały na ziemi, tak jak przy poprzedniej, drugiej z kolei wizycie.Pięciu obcych coś przy nich robiło.Już je wyprostowali.Metalowe blachy nieco odmiennego koloru wskazywały, w których miejscach nałożono łaty wzmacniające konstrukcję.Mogły mieć też jakiś inny cel, niezrozumiały dla Dominian.Dwa demony przy pomocy ognistych prętów topiły dostarczony ostatnio przez Zanthora materiał.Przygotowywały łaty do wtopienia ich w kolumnę, którą właśnie naprawiały.Ludzie tylko przez chwilę mogli się przyjrzeć obozowi.Jeden z bezwłosych wyprostował się nagle i zwrócił twarz w ich stronę.I Yoroc wykrzyknął swoje imię i wystąpił, trzymając ręce z dala od miecza.Tarlroc szedł krok za nim.— Odłóżcie swoje ogniste pręty.Przychodzimy jak zwykle w pokoju.— To nie w porządku, tonie.Dlaczego nas szpiegujesz?— Przyglądać się przez chwilę to jeszcze nie szpiegowanie — odparł spokojnie Zanthor.— Dlaczego kazaliście synowi mnie zabić?Odpowiedź nie nastąpiła natychmiast.Zanthor przymrużył oczy.— Myśleliście, że mi nie powie o waszych usiłowaniach?— To był jedynie sprawdzian lojalności twego bliskiego współpracownika.— Doceniam waszą troskę — odparł drwiąco I Yoroc — chłopak przeszedł próbę zwycięsko.Nie trzeba jej powtarzać.— To dlatego tak szybko tu wróciłeś?— Jestem tutaj, bo teraz ja z kolei chcę wypróbować waszą dobrą wolę.Chcę dostać pozostałą część złota.Prowadzę wojnę, którą zacząłem za waszą namową.Z marną jałmużną daleko nie zajedziemy.— Nie dostarczyłeś nam nawet trzeciej części materiałów, o które prosiliśmy — odpowiedział jeden z demonów.— Dostaliście wszystko, co miałem zamiar wam dać przed pokonaniem konfederacji — wyrzucił z siebie ton Dworu Kondora.— Potrzebuję stali na pancerze i miecze.O resztę też trudno, bo moi rzemieślnicy pracują na rzecz wojny.Otrzymacie zapłatę nie wcześniej, niż gdy zginą moi wrogowie.Nie sposób było odczytać wyrazu twarzy bezwłosych, ale Zanthor wiedział, że są niezadowoleni, a może nawet wściekli.Jeśli się co do nich mylił…Po kilku pełnych napięcia sekundach demon kiwnął głową w kierunku skrzyni.— Możesz wziąć to, co tam jest.Więcej od nas nie dostaniesz ani złota, ani innej pomocy, dopóki nie dostarczysz tego, co obiecałeś.Dominianie prowadzili ciężko obładowanego jelenia.Dopiero w okolicach dworu dosiedli wierzchowców, żeby nie wzbudzać niezdrowego zainteresowania.Tarlroc miał białą twarz, palce mu drżały, gdy chwytał za wodze.Taka nienawiść.Wstrząsał się na myśl, co by się stało, gdyby dopuścił ją do siebie.Czy znowu próbowali, czy po prostu odczuwa ich złość tak, jak czuje swój strach? Popatrzył z zazdrością na ojca.Zanthor zdawał się być nieświadomy niewidzialnej burzy, którą wzbudził swą odmową i arogancją.Tarlroc zwilżył wargi.Burza przestanie być cicha i niewidzialna, jeśli I Yoroc zauważy jego wzburzenie godzinę po konfrontacji z demonami.— Co masz zamiar zrobić, żeby następna dostawa dotarła do naszych wojsk? — zapytał.Zanthor uśmiechnął się z wyższością i zwolnił kroku, żeby zrównać się z synem.— Trochę wyślę jednym konwojem, trochę innym.Większość zostanie na nasze potrzeby i na wypłaty dla wojska.Najemnicy będą się musieli tym zadowolić.Zapłaciłem zgodnie z kontraktem przedstawicielowi komendanta A Hurona na Dworze Kondora i otrzymałem pokwitowanie jako dowód transakcji.Złoto stało się własnością naszych najemników, wieźli je na własną odpowiedzialność, gdy je stracili.Nie mam obowiązku płacić powtórnie.To samo dotyczy zapasów, ale te oczywiście uzupełnię.— Jak?— Wyślę jeden wielki konwój i wiele małych.— Ognista Ręka…— Zadał nam ciężkie straty i będzie tak czynił nadal, tym bardziej że zapewnimy mu dodatkowe cele, ale i tak część kolumn zaopatrzeniowych przedrze się.To wystarczy.Nasza armia nie obrośnie tłuszczem tej zimy, ale też nie będzie głodować ani marznąć, choć chciałbym, aby Carlroc myślał inaczej.Tarlroc zaczerpnął głęboko tchu.— Czy… czy myślisz, że nadal są szansę?Zanthor I Yoroc roześmiał się.— Jeśli będziemy mieli trochę szczęścia i poważnie zadbamy o nasze sprawy, to odniesiemy zwycięstwo.Niech wojna toczy się tak jak do tej pory aż do zimy.Konfederaci będą wierzyli, że jesteśmy bliscy wykrwawienia się na śmierć.Przyjdzie wiosna i moi najemnicy pójdą i do walki z odnowionymi siłami.— Sytuacja wróci do martwego punktu.W najlepszym razie do martwego punktu — odparł ponuro Tarlroc.— Owszem, ale mam zamiar osobiście przejąć dowodzenie w polu i posłać do walki nasze własne wojska z Dworu Kondora
[ Pobierz całość w formacie PDF ]