Podstrony
- Strona startowa
- NF 2005
- Jordan Robert Sciezka sztyletow (SCAN dal 106
- 01 Szpital kosmiczny
- John Grisham Rainmaker
- Hannah Sophie Konstabl Simon Waterhouse 4 Druga połowa żyje dalej
- Robinson Kim Stanley Czerwony Mars (2)
- Allen, Bernofsky In Translation; Translators on Their Work and What It Means
- Arturo Perez Reverte Terytorium Komanczow
- codzienne zycie w irlandii
- Feist Raymond E Srebrzysty ciern
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z tego, co dziaÅ‚o siÄ™ później, pamiÄ™tam tylko przeraźliwe wrzaski, swÄ…d palonego ciaÅ‚a, Å›migacz Siri lÄ…dujÄ…cy poÂÅ›rodku placu oraz jej gÅ‚os, nakazujÄ…cy mi siadać obok niej.Gdy tylko to uczyniÅ‚em, natychmiast polecieliÅ›my w górÄ™, daleko od Å›wiateÅ‚ i szaleÅ„stwa.ChÅ‚odny wiatr odgarnÄ…Å‚ mi z czoÅ‚a mokre od potu wÅ‚osy.- Polecimy do Fevarone - powiedziaÅ‚a Siri.- Bertol byÅ‚ pijany.SeparatyÅ›ci tworzÄ… niewielkÄ…, znanÄ… z gwaÅ‚towÂnych wystÄ…pieÅ„ grupÄ™.Nie bÄ™dzie żadnych konsekwencji.Zostaniesz ze mnÄ… tak dÅ‚ugo, aż Rada Planety umorzy Å›ledztwo.- Nie - wychrypiaÅ‚em.- LÄ…duj.Tutaj.WskazaÅ‚em skrawek terenu niedaleko od miasta.ProtestowaÅ‚a, ale w koÅ„cu postÄ…piÅ‚a zgodnie z moim życzeniem.ZerknÄ…Å‚em na gÅ‚az, aby upewnić siÄ™, że plecak jest na miejscu, po czym wyskoczyÅ‚em z maszyny.Siri objęła mojÄ… gÅ‚owÄ™ obiema rÄ™kami i przytuliÅ‚a jÄ… mocno.- Merin, mój kochany.MiaÅ‚a rozchylone, gorÄ…ce usta, ale ja nie zareagowaÅ‚em.CzuÅ‚em siÄ™ tak, jakbym zostaÅ‚ poddany caÅ‚kowitemu znieczuleniu.WyrwaÅ‚em siÄ™ z objęć, cofnÄ…Å‚em o dwa kroki i daÅ‚em jej znak, żeby startowaÅ‚a.Odgarnęła do tyÅ‚u kasztanowe wÅ‚osy i przez chwilÄ™ wpatrywaÅ‚a siÄ™ we mnie zielonymi, peÅ‚nymi Å‚ez oczami, po czym Å›migacz wzbiÅ‚ siÄ™ w powietrze, zawróciÅ‚ i w blasku wstajÄ…cego Å›witu pomknÄ…Å‚ na poÅ‚udnie.O maÅ‚o nie krzyknÄ…Å‚em, żeby zaczekaÅ‚a.UsiadÅ‚em na skale, przycisnÄ…Å‚em kolana do piersi i zaczÄ…Å‚em szlochać.Nie trwaÅ‚o to dÅ‚ugo.Kiedy wstaÅ‚em, cisnÄ…Å‚em pióro laserowe daleko w spienionÄ… wodÄ™, a nastÄ™pnie wydobyÅ‚em plecak z ukrycia i wytrzÄ…snÄ…Å‚em na ziemiÄ™ jego zawartość.Mata zniknęła.Ponownie usiadÅ‚em, tam gdzie staÅ‚em, zbyt wyczerpany, żeby Å›miać siÄ™ albo pÅ‚akać.SÅ‚oÅ„ce zaczęło swojÄ… wÄ™drówkÄ™ po niebie.Kiedy trzy godziny później obok mnie bezszelestnie wylÄ…dowaÅ‚ wielki czarny Å›migacz okrÄ™towej sÅ‚użby bezpieczeÅ„stwa, wciąż jeszcze siedziaÅ‚em bez ruchu w tym samym miejscu.- Ojcze? Ojcze, robi siÄ™ późno.Odwracam siÄ™ i widzÄ™ mego syna Donela, stojÄ…cego w odlegÅ‚oÅ›ci kilku kroków ode mnie.Ma na sobie bÅ‚Ä™kitno-zÅ‚otÄ… szatÄ™ czÅ‚onka Rady Hegemonii.Jego Å‚ysa czaszka jest zaczerwieniona i pokryta kropelkami potu.Donel ma dopiero czterdzieÅ›ci trzy lata, ale wydaje siÄ™ znacznie starszy ode mnie.- Ojcze, proszÄ™.Kiwam gÅ‚owÄ… i wstajÄ™, otrzepujÄ…c ubranie.Zbliżamy siÄ™ razem do frontowej Å›ciany grobowca.TÅ‚um jest już znacznie bliżej.SÅ‚yszÄ™, jak żwir chrzęści pod stopami ludzi przestÄ™pujÄ…cych niecierpliwie z nogi na nogÄ™.- Czy mam wejść z tobÄ…, ojcze? - pyta Donel.ZatrzymujÄ™ siÄ™, by spojrzeć na tego starzejÄ…cego siÄ™ obcego czÅ‚owieka, który jest moim dzieckiem.Nie przypoÂmina ani mnie, ani Siri.Ma przyjaznÄ…, rumianÄ… twarz, ogromnie przejÄ™tÄ… wagÄ… wydarzenia.Wyczuwam w nim otwartÄ… uczciwość, jaka u niektórych ludzi zastÄ™puje inteligencjÄ™.Wbrew swojej woli porównujÄ™ tÄ™ Å‚ysÄ… kukieÅ‚kÄ™ z Alonem - ciemnowÅ‚osym, milczÄ…cym, uÅ›miechajÄ…cym siÄ™ sardonicznie Alonem.Lecz Alon nie żyje już od trzydziestu trzech lat, zmasakrowany w idiotycznej wojnie, z którÄ… nie miaÅ‚ nic wspólnego.- Nie - odpowiadam.- PójdÄ™ sam.DziÄ™kujÄ™ ci, Donel.KÅ‚ania siÄ™ i cofa o krok.Proporce furkoczÄ… nad gÅ‚owami tÅ‚umu.KoncentrujÄ™ uwagÄ™ na grobowcu.WejÅ›cia strzeże zamek z czytnikiem linii papilarnych.Drzwi otworzÄ… siÄ™, gdy tylko go dotknÄ™.W ciÄ…gu kilku minionych minut wymyÅ›liÅ‚em sobie fantastycznÄ… historiÄ™, która może uchroni mnie przed nabrzmiewajÄ…cym w moim wnÄ™trzu smutkiem oraz toczÄ…cymi siÄ™ wokół wydarzeniami, jakie sam zapoczÄ…tkowaÅ‚em.Siri nie umarÅ‚a.W ostatnim stadium choroby wezwaÅ‚a lekarzy oraz nielicznych techników, jacy pozostali na planecie, i kazaÅ‚a im odbudować jednÄ… z zabytkowych komór hibernacyjnych, które dwieÅ›cie lat wczeÅ›niej stanowiÅ‚y wyposażenie statku kolonizacyjnego.Siri tylko Å›pi.Co wiÄ™cej, trwajÄ…cy caÅ‚y rok sen w cudowny sposób przywróciÅ‚ jej mÅ‚odość.Kiedy jÄ… obudzÄ™, bÄ™dzie znowu tÄ… samÄ… Siri, jakÄ… pamiÄ™tam z naszych pierwszych spotkaÅ„.Wyjdziemy razem w ciepÅ‚y, sÅ‚oneczny dzieÅ„, a kiedy otworzÄ… siÄ™ wrota transmitera, bÄ™dziemy pierwszymi, którzy przez nie przejdÄ….- Ojcze.- Tak, tak.Dotykam zamka i z cichym szumem elektrycznych silników blok biaÅ‚ego kamienia odsuwa siÄ™ na stronÄ™.Ze schylonÄ… gÅ‚owÄ… wchodzÄ™ do grobowca Siri.- Do licha, Merin, uwiąż tÄ™ linÄ™, zanim dostaniesz niÄ… w gÅ‚owÄ™ i wylecisz za burtÄ™.PoÅ›piesz siÄ™!SpieszyÅ‚em siÄ™ najbardziej, jak mogÅ‚em.Mokra lina zachowywaÅ‚a siÄ™ niczym żywe, niepokorne stworzenie.Siri potrzÄ…snęła z dezaprobatÄ… gÅ‚owÄ… i nachyliÅ‚a siÄ™, aby zawiÄ…zać wÄ™zeÅ‚ jednÄ… rÄ™kÄ….ByÅ‚o to nasze Szóste Ponowne Spotkanie.SpóźniÅ‚em siÄ™ o trzy miesiÄ…ce na jej urodziny, ale ponad pięć tysiÄ™cy ludzi stawiÅ‚o siÄ™ na czas.PrzewodniczÄ…cy Senatu wygÅ‚osiÅ‚ czterdziestominutowe przemówienie, jakiÅ› poeta odczytaÅ‚ swoje najnowsze wiersze z cyklu Sonety miÅ‚osne, ambasador Hegemonii zaÅ› podarowaÅ‚ jubilatce nowÄ… łódź - maÅ‚Ä… jednostkÄ™ zdolnÄ… do pÅ‚ywania na wodzie i pod wodÄ…, napÄ™dzanÄ… pierwszym mikrostosem dokonujÄ…cym syntezy jÄ…drowej, jaki pozwolono sprowadzić na Maui-Przymierze.Siri miaÅ‚a już osiemnaÅ›cie innych Å‚odzi.DwanaÅ›cie tworzyÅ‚o flotyllÄ™ szybkich katamaranów, które przewoziÅ‚y towary miÄ™dzy wÄ™drujÄ…cym Archipelagiem a staÅ‚ymi wyspami, dwa byÅ‚y nie tyle Å‚odziami, co przepiÄ™knymi jachtami regatowymi, które wypÅ‚ywaÅ‚y w morze tylko dwa razy w roku, by zwyciężyć w Regatach Fundatorów oraz Kryterium Przymierza, pozostaÅ‚e cztery zaÅ› byÅ‚y starymi Å‚odziami rybackimi, swojskimi i powolnymi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]