Podstrony
- Strona startowa
- eBook A Programmers Introduction To Visual Basic .NET.ShareReactor
- Adobe.Photoshop.7.PL.podręcznik.uzytkownika.[emulek.net]
- (ebook computers) Visual C .NET DeveloperÂ’s Guide
- Zajdel Janusz A Lalande 21185 (SCAN dal 1054)
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci
- Zajdel Janusz A. Lalande 21185
- Zajdel Janusz A Limes Inferior
- Zajdel A. Janusz Zabawa w berka
- Rice Anne Wywiad z wampirem
- Stanislaw Lem Eden
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- patryk-enha.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dokładnie sześć dni po opuszczeniu kliniki mojamatka wyjechała do swojego brata do Nowego Jorku.Nigdy nie poznałem ojca.Nigdy też nie chciałem.Wyszedł z cienia przy relingu.Miał czerwone od pocierania dłońmi oczy.Usiadł obok Kim, wziął jej dłoń, zbliżył do swoich ust i zaczął delikatnie całować.Nawet nie próbował wycierać łez, które zbierały się w zagłębieniu tej ogromnej blizny184Janusz L.Wiśniewski Samotność w siecina jego policzku.Nagle powiedział cichym głosem:- Dlatego nie wiem dokładnie, Jakubku, kiedy ma urodziny moja matka.Chociaż siedział wtedy milczący, a raczej oniemiały, jakiś wewnętrzny głoskrzyczał w nim z całych sił: Jak to, kurwa, jest, że niektórzy mają takiego pecha, żesą poniżani już przed urodzeniem?".To było tak dawno, a pamięta każdy szczegół, każde słowo, a najbardziej tęwściekłość Jima na końcu.Otworzył oczy, podniósł się i zebrał pogniecione kartki, na których siedział.Włożył je do skórzanej aktówki z wytłoczonym logo kongresu, którą dostał odorganizatorów.Szkoda, że tak jak wtedy na Missisipi nie miał teraz jointa albochociaż tej butelki z whisky.Zaraz rozgoniłby ten cholerny smutek.Rozejrzał się i poszedł w kierunku St.Charles Avenue.Po kilku minutachsiedział w taksówce, która wiozła go na jedyny w swoim rodzaju cmentarz naświecie: do City of Dead, czyli Miasta Umarłych w Nowym Orleanie.ONA: Autobus do Paryża ruszał z parkingu przy Dworcu Centralnym.Alicja iAsia już były, gdy wysiadała z samochodu, którym przywiózł ją mąż.Zatrzymał sięraptem przy wjezdzie na parking i po prostu wysadził ją.Jak taksówkarz.Szczerzemówiąc, było jej to obojętne.Po tym, co zrobił jej ostatniej nocy, nie chciałaabsolutnie żadnej czułości przy pożegnaniu.Ale mógłby pomóc jej wydobyć tę ciężkąwalizkę z bagażnika.Nie odwróciła nawet głowy, gdy odjeżdżał z piskiem opon.Zresztą, on zawsze odjeżdżał z piskiem opon.On z piskiem opon odjechałbyzaprzęgiem reniferów.Ten model tak po prostu miał.Ale to było teraz zupełnienieważne.Jechała do Jakuba! Do Paryża!W zasadzie najmniej istotne było, dokąd jedzie.Pojechałaby nawet do UłanBator.Asia zauważyła ją i natychmiast ruszyła w jej kierunku, aby pomócprzeciągnąć walizkę do kierowcy, który ładował bagaże do luków.Alicja zdążyła już odciąć się od świata": rozmawiała z młodym mężczyzną ze słuchawkami na uszach.- Ostatnim razem, gdy jechałyśmy do Francji, on też przywiózł cię podCentralny.Pamiętasz? - powiedziała Asia, kiedy ciągnęły razem walizkę przezwyboje rozmiękłego od upału asfaltu.I dodała zgryzliwie: - Ale wtedy był jeszcze gotów nosić cię na rękach.Teraznie chce nosić nawet twojej walizki.Ala ma rację.Faceci są jak niektóreradioaktywne pierwiastki: mają bardzo krótki czas połowicznego rozpadu.Potem już185Janusz L.Wiśniewski Samotność w siecipromieniują śladowo.I przeważnie tylko w innych laboratoriach.Chociażniekoniecznie.Wystarczy, że laborantka jest obca i młodsza.Puściła walizkę i wyprostowała się z westchnieniem.- Powiesz mi, co się stało, że jesteś taka wściekła na niego? - zapytała nagle,patrząc jej w oczy.- Nie chcę o tym mówić.A dzisiaj szczególnie nie - odparła.Asia nachyliła się iwyszeptała:- Mam plan na każdą minutę.Wiesz, że w tym czasie, gdy my tam jesteśmy, wd'Orsay jest wystawa prawie wszystkiego, co namalował Renoir? Nie mogłaś wybraćlepszego terminu.Jestem prawie tak podniecona, jak wtedy, gdy jechałyśmy doNimes.Miałaś olśnienie z tym Paryżem.Faktycznie, nie mogła wybrać lepszego terminu.Chociaż to nie Renoir,którego notabene mogła oglądać w nieskończoność, ale zupełnie inny mężczyznazdecydował o tym, kiedy będzie w Paryżu.Asia o tym - jak dotąd - nie wiedziała.A jeszcze dziesięć dni temu nie pomyślałaby, że to jest w ogóle możliwe.Pewnego dnia napisał do niej e-mail:Monachium, 28 czerwcaLecę na kongres do Nowego Orleanu.Do mojego Nowego Orleanu.Wra-cam przez Nowy Jork i linia lotnicza TWA chce mnie wysłać stamtąd do Mona-chium albo przez Londyn, albo przez Paryż.Przez co Ty dałabyś się wysłać?JakubZaskakiwał ją tymi nagłymi informacjami o swoich podróżach.Zwiat przy nimwydawał się jej o wiele mniejszy.Boston, San Francisco, Londyn, Genewa, Berlin,znowu San Francisco.A teraz Nowy Orlean.Wiedziała, co oznacza dla niego tomiasto.Kilka dni pózniej, wracając Krakowskim Przedmieściem do domu, na wystawiejednego z biur podróży zauważyła plakat reklamujący kilkudniową wycieczkę doParyża.Normalnie zignorowałaby to, ale akurat tamtego dnia Paryż natychmiastskojarzył się jej z Jakubem.Sprawdziwszy, że data pobytu w Paryżu obejmujedokładnie dzień, w którym on mógł tam wylądować, weszła, trochę już podniecona,do opustoszałego, przyjemnie w tym upale klimatyzowanego biura.Młody chłopak,186Janusz L.Wiśniewski Samotność w siecinajprawdopodobniej praktykant, wstał gwałtownie od biurka, gdy weszła, i usiadłdopiero kiedy podał jej szklankę zimnej wody mineralnej.Gdy przekornie i bezwiększej nadziei poprosiła o plasterek cytryny - piła wodę mineralną prawie zawsze zcytryną - uśmiechnął się i podając jej kolorowy prospekt ich biura, poszedł nazaplecze.Po chwili wrócił z porcelanowym talerzykiem, na którym leżały plasterkiobranej cytryny przekłute miniaturkami francuskich i polskich flag naciągniętych naplastikowe szpikulce.Uśmiechnął się do niej.Miał ogromne brązowe oczy, wyjątkowodługie, delikatne dłonie i pachniał drogą wodą po goleniu.Ze zdumieniem zauważyła,że odkąd zna Jakuba, mężczyzni, z którymi się styka, znowu mają kolor oczu,pachną w odróżnialny sposób i, co najbardziej ją ostatnio poruszało, mająinteresujące lub absolutnie niegodne uwagi pośladki.Biorąc plasterek cytryny,wskazała na francuską flagę na szpikulcu i zapytała cicho:- Skąd pan wiedział, że chciałabym pojechać do Paryża?Po sprawdzeniu w komputerze upewnił ją, że mają jeszcze kilka wolnychmiejsc w autokarze, ale tylko dwa w hotelu w Paryżu.Zapytała go, czy możezadzwonić.Wybrała numer telefonu komórkowego Alicji.- Ala, nie planuj nic na niedzielę czternastego lipca.Jedziesz ze mną doParyża.Sama mówiłaś, że od dzieciństwa marzyłaś o tym, aby zobaczyć Paryż.Przez krótką chwilę panowało milczenie.Słyszała w tle, że Alicja z kimśrozmawia.- Genialnie, że mówisz mi to już dzisiaj.Niedziela jest przecież dopiero za trzydni.Oczywiście, że pojadę, ale pod jednym warunkiem: Asia pojedzie z nami.Jesttutaj ze mną.Uśmiechnęła się.Tylko Ala i Asia mogły tak zareagować.Szczerze mówiąc,wyobrażała sobie czasami świat bez mężczyzn, ale świata bez tych dwóchprzyjaciółek nie mogła sobie w żaden sposób wyobrazić.Były w jej życiu odzawsze".I chociaż, a może dlatego, że aż tak się różniły od siebie i od niej, czuła, żejej życie bez nich byłoby jak świat pozbawiony jednego wymiaru.Płaskie.Alicja.Zabłąkana połowa serca poszukująca nieustannie drugiej części.Atrakcyjnaszatynka o oczach, których kolor zmieniał się ostatnio z kolorem kupowanych szkiełkontaktowych.Właścicielka świetnych piersi, eksponowanych lub skrywanych wzależności od wskazań elektronicznej wagi w jej łazience
[ Pobierz całość w formacie PDF ]