Podstrony
- Strona startowa
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Narodziny Smokow
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Moreta Pani Smokow z Pern
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Anne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)
- Black Americans of Achievement Anne M. Todd Chris Rock, Comedian and Actor (2006)
- Roz12 (2)
- Pawlowski A. Metody kwantytywne
- Carter Scott Cherie Jesli milosc jest gra
- Ziemkiewicz Rafal A Czerwone dywany odmierzony krok
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ugrzesia.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej serce ciągnęło moje coraz szybciej, bez wy-tchnienia, soczysta krew wdzierała się zbyt szybko w moje żyły.Pokój zaczął wi-rować.Zacząłem, wbrew sobie, wpatrywać się w jej pochyloną główkę, otwarteusta.Spojrzałem na dół, na ponury obraz twarzy matki.Jej na wpół przymknię-te powiekami oczy zamigotały przez moment, jakby ożyła! Zrzuciłem z siebiedziecko.Dziewczynka leżała teraz na podłodze jak rzucona na ziemię lalka z po-wykręcanymi rękami i nogami.Odwracając się w ślepym przestrachu przed matkąi gotując się do ucieczki, ujrzałem nagle znajomą postać w oknie.To był Lestat.Cofnął się właśnie nieco od okna i zanosił śmiechem.Jego ciało pochyliło się, jakgdyby tańczył na zabłoconej ulicy. Louis, Louis szydził i wskazywał na mnie swoim długim kościstym pal-cem, jakby chciał powiedzieć, że przyłapał mnie wreszcie.Jednym susem prze-skoczył parapet, odepchnął mnie na bok i chwytając z łóżka cuchnącego trupamatki zaczął tańczyć z nią upiorny taniec. Wielki Boże wyszeptał chłopak. Tak, mógłbym powiedzieć to samo odrzekł wampir. Potknął sięo dziecko, gdy tak ciągnął matkę, zataczając z nią w pokoju coraz większe koła,podśpiewując w tańcu.Jej zmatowiałe włosy opadły na twarz, gdy głowa odbitaw podrygu opadła odrzucona do tyłu, a czarna ciecz zaczęła sączyć się z ust.Ode-pchnął ją na podłogę.Byłem już za oknem i biegłem ulicą, ale w chwilę pózniejdogonił mnie, Boisz się, Louis? krzyknął. Boisz się? Dziecko żyje, Louis.Zostawi-61łeś ją jeszcze dyszącą.Czy mam tam wrócić i uczynić ją wampirem? Moglibyśmyją wykorzystać, Louis.Pomyśl tylko, jakie piękne ubranka moglibyśmy kupowaćdla niej.Louis, poczekaj.Wrócę tam po nią, jeśli powiesz tylko słówko!Biegł tak za mną całą drogę do hotelu.Cały czas, nawet gdy wybrałem drogępo dachach, mając nadzieję, że tam go zgubię.Był nadal obok mnie, gdy wskaki-wałem w okno saloniku.Obróciłem się z wściekłością i zatrzasnąłem je.Tuż przednim.Uderzył w nie, z rękoma rozrzuconymi jak ptak, który chce przelecieć przezszkło.Rama zatrzęsła się.Dosłownie postradałem zmysły.Chodziłem po pokoju,zastanawiając się, w jaki sposób go zabić.Wyobraziłem sobie jego ciało spalonena popiół, leżące na dachu poniżej.Rozsądek opuścił mnie całkowicie, zżerałamnie wściekłość.Kiedy wreszcie znalazł się w pokoju, wybijając szybę, zaatako-wałem go i walczyliśmy jak nigdy dotąd.Powstrzymała mnie myśl o piekle, myślo nas, będących dwiema duszami piekielnymi mocującymi się w nienawiści.Stra-ciłem pewność siebie, cel walki, oparcie.Leżałem już wtedy na podłodze, a on stałnade mną z oczyma zimnymi, choć jego pierś unosiła się i opadała ciężko. Jesteś głupcem, Louis powiedział.Głos miał spokojny i opanowany.Byłtak spokojny, że przywrócił mi przytomność. Słońce już wschodzi dodał,pierś nadal unosiła mu się ciężko po walce.Mrużąc oczy patrzył w stronę okna.Nigdy go takim nie widziałem.Nasza walka na swój sposób wydobyła na wierzchjego lepszą część, a może coś innego. Bierz swoją trumnę powiedział do mnie bez najmniejszego gniewu i zło-ści ale jutrzejszej nocy.porozmawiamy.Tak, byłem bardziej niż zaskoczony.Lestat i rozmowa! Nie mogłem sobietego wyobrazić.Nigdy ze sobą tak naprawdę nie rozmawialiśmy.Wydaje mi się,że dokładnie opisałem ci nasze potyczki, nasze wściekłe starcia. Potrzebował pana pieniędzy, pana domów wtrącił chłopak albo teżmoże obawiał się żyć w samotności, podobnie jak pan to odczuwał. Oczywiście, i ja o tym myślałem.Przyszło mi nawet do głowy, że ma za-miar uśmiercić mnie sposobem, którego nie mogłem się nawet domyślić.Widzisz,nie byłem wtedy pewien, dlaczego budzę się co wieczór? Czy automatycznie wy-chodzę z kamiennego snu? Dlaczego czasem zdarza się to wcześniej niż normal-nie? Była to jedna z tych rzeczy, których Lestat nie chciał mi wytłumaczyć.Czę-sto zdarzało się, że on był już na nogach, gdy ja dopiero się budziłem.Tego rankazatrzasnąłem wieko trumny z wyraznym niepokojem.Powinienem ci teraz właściwie wyjaśnić, że zatrzaskiwanie wieka trumny,w której śpimy, zawsze jest niepokojące.Przypomina to trochę stół operacyjnyi poddanie się narkozie.Nawet przypadkowa ingerencja intruza może spowodo-wać śmierć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]