Podstrony
- Strona startowa
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert KÅ‚osowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia (S
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Delinsky Barbara Ogród marzeń
- Evanovich Janet Po trzecie dla draki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bless.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta siódemka to wca-le nie byli wszyscy; po caÅ‚ym mieÅ›cie krążyÅ‚y setki podobnych idiotów, zorganizowa-nych w grupy naÅ›ladujÄ…ce spoÅ‚ecznoÅ›ci Aielów.Jedna poÅ‚owa Aielów chciaÅ‚a im poma-gać, inni mieli ochotÄ™ ich udusić.Sam ze swej strony nie dbaÅ‚ o to, czy wcisnÄ… ji e toh do maszynki do mielenia miÄ™sa. Gdzie jest moja żona? zapytaÅ‚ ostrym tonem. Gdzie jest Faile?MÅ‚odzi durnie wymienili porozumiewawcze spojrzenia.Porozumiewawcze!108 Jest w Wielkiej Komnacie SÅ‚oÅ„ca odparÅ‚a powoli Selande. Ona jest.jest jed-nÄ… z.dwórek królowej. Przejrzyj na oczy, Perrin szepnęła Min. MusiaÅ‚a mieć jakiÅ› powód.Wiesz, żemusiaÅ‚a.Perrin usiÅ‚owaÅ‚ siÄ™ pozbierać, otrzÄ…sajÄ…c siÄ™ nerwowo.JednÄ… z dwórek Colavaere?Musi mieć jakiÅ› powód, nieważne, co to takiego.Tego byÅ‚ pewien.Tylko co to takiego?Selande i pozostali znowu wymienili porozumiewawcze spojrzenia.Jeden z męż-czyzn, mÅ‚odzieniec ze spiczastym nosem, szepnÄ…Å‚ żarliwie: PrzysiÄ™gliÅ›my, że nikomu nie powiemy! Nikomu! Na przysiÄ™gÄ™ wody!Zanim Perrin zdążyÅ‚ zażądać wyjaÅ›nieÅ„, odezwaÅ‚ siÄ™ Rand: Selande, prowadz do Wielkiej Komnaty.Nie bÄ™dzie żadnego taÅ„ca mieczy.To jatutaj pilnujÄ™, by wymierzano sprawiedliwość tym, którzy na to zasÅ‚użyli.CoÅ› w jego gÅ‚osie sprawiÅ‚o, że Perrinowi wÅ‚osy stanęły dÄ™ba.Ten twardy ton, tak nie-ubÅ‚agany jak obuch mÅ‚ota.Faile na pewno ma jakiÅ› powód.Musi go mieć.PKNITA KORONAKorytarze byÅ‚y wysokie i przestronne, a jednak sprawiaÅ‚y wrażenie ciasnych i mrocz-nych, mimo wielkich pozÅ‚acanych lamp z odblaÅ›nicami przy każdym ramieniu, zapa-lonymi wszÄ™dzie tam, gdzie nie docieraÅ‚o Å›wiatÅ‚o dnia.Nieliczne gobeliny na Å›cianachprzedstawiaÅ‚y sceny polowaÅ„ albo bitew; wyobrażeni na nich ludzie i zwierzÄ™ta zostalirozmieszczeni o wiele bardziej symetrycznie, niż mogÅ‚aby to zrobić natura.Rozproszo-ne nisze zawieraÅ‚y czary, wazy, wzglÄ™dnie niewielkie posÄ…gi ze zÅ‚ota, srebra albo alaba-stru, przy czym nawet one zdawaÅ‚y siÄ™ podkreÅ›lać, że wyrzezbi ono je z kamienia alboodlano z metalu, jakby ich twórcy próbowali zanegować istnienie krzywych linii.Tutaj cisza panujÄ…ca w mieÅ›cie potÄ™gowaÅ‚a siÄ™.OdgÅ‚os ich kroków na pÅ‚ytkach po-sadzki roznosiÅ‚ siÄ™ echem, gÅ‚uchy marsz zapowiadajÄ…cy nieszczęście i, zdaniem Perrina,nie tylko on jeden tak to czuÅ‚.Loialowi uszy drżaÅ‚y przy każdym kolejnym stÄ…pniÄ™ciai zaglÄ…daÅ‚ w gÅ‚Ä…b krzyżujÄ…cych siÄ™ korytarzy, jakby siÄ™ zastanawiaÅ‚, co z nich może wy-skoczyć.Min, caÅ‚a zesztywniaÅ‚a, szÅ‚a ostrożnie, krzywiÄ…c siÄ™ żaÅ‚oÅ›nie za każdym razem,gdy spojrzaÅ‚a na Randa; widać byÅ‚o, że bardzo siÄ™ zmusza, by nie iść zbyt blisko niegoi że wcale jej to nie uszczęśliwia.MÅ‚odzi Cairhienianie ruszyli z miejsca, puszÄ…c siÄ™ jakpawie, ale dudniÄ…cy odgÅ‚os wÅ‚asnych kroków sprawiÅ‚, że ich arogancja zniknęła.NawetPannom udzieliÅ‚ siÄ™ ten nastrój; Sulin byÅ‚a jedynÄ…, której rÄ™ka nie wÄ™drowaÅ‚a od czasudo czasu w stronÄ™ zasÅ‚ony spÅ‚ywajÄ…cej na pierÅ›.WszÄ™dzie, rzecz jasna, krÄ™cili siÄ™ sÅ‚udzy, bladzi mężczyzni i kobiety o pociÄ…gÅ‚ych twa-rzach, odziani w ciemne ka5àany oraz suknie ze WschodzÄ…cym SÅ‚oÅ„cem na lewej pier-si i rÄ™kawami przyozdobionymi paskami utrzymanymi w barwach Colavaere.Niektó-rzy wytrzeszczali oczy, rozpoznawszy mijajÄ…cego ich Randa, kilkoro padÅ‚o na kolana,by gÅ‚Ä™boko siÄ™ skÅ‚onić albo dygnąć, stosownie do pÅ‚ci.ByÅ‚o dokÅ‚adnie tak samo jak nadziedziÅ„cu.Zawsze okazuj szacunek należny lepszym od ciebie, kimkolwiek by nie byli;okazuj im posÅ‚uszeÅ„stwo, a poza tym lekceważ to, co robiÄ…, a być może w nic siÄ™ niewplÄ…czesz.Od takiego sposobu myÅ›lenia Perrinowi cierpÅ‚a skóra.Nie wolno nikogozmuszać do takiego trybu życia.Dwaj mężczyzni w liberii Colavaere, którzy stali przed zÅ‚oconymi drzwiami do Wiel-kiej Sali SÅ‚oÅ„ca, skrzywili siÄ™ na widok Panien, a może mÅ‚odych Cairhienian.Starsi za-110zwyczaj popatrywali krzywo na mÅ‚odzież noszÄ…cÄ… siÄ™ jak Aielowie.Niejeden rodzic sta-raÅ‚ siÄ™ poÅ‚ożyć temu kres, rozkazywaÅ‚ swym synom albo córkom zaprzestać, instruowaÅ‚zbrojnych i sÅ‚użących, by odpÄ™dzali podobnie odzianych synów i córki innych rodzi-ców niczym zwykÅ‚ych włóczÄ™gów albo wichrzycieli ulicznych.Perrin nie byÅ‚by zdzi-wiony, gdyby ci odzwierni opuÅ›cili swe pozÅ‚acane laski, żeby zagrodzić drogÄ™ Selandei jej przyjacioÅ‚om, czy to arystokraci, czy nie, a może nawet Pannom.Obecnie niewieluCairhienian odważaÅ‚o siÄ™ nazywać Aielów barbarzyÅ„cami w takim miejscu, gdzie ktoÅ›mógÅ‚ ich usÅ‚yszeć, ale wiÄ™kszość dalej uważaÅ‚a ich za takowych.Tych dwóch zebraÅ‚o siÄ™w sobie, zrobili gÅ‚Ä™bokie wdechy i w tym momencie, ponad gÅ‚owami Panien, spo-strzegli Randa.Oczy omal nie wyskoczyÅ‚y im z orbit.Każdy zerknÄ…Å‚ z ukosa na drugie-go i jak jeden mąż padli na kolana.Jeden wbiÅ‚ wzrok w posadzkÄ™, drugi z caÅ‚ej siÅ‚y za-cisnÄ…Å‚ powieki i Perrin sÅ‚yszaÅ‚, jak modli siÄ™ bezgÅ‚oÅ›nie. A jednak mnie kochajÄ… powiedziaÅ‚ cicho Rand.Ledwie go byÅ‚o sÅ‚ychać.Mindotknęła jego ramienia ze zbolaÅ‚Ä… minÄ….Rand poklepaÅ‚ jÄ… po dÅ‚oni, nawet na niÄ… nie pa-trzÄ…c, i z jakiegoÅ› powodu to zdawaÅ‚o siÄ™ boleć jÄ… jeszcze bardziej.Wielka Komnata SÅ‚oÅ„ca byÅ‚a ogromna, z żebrowanym sklepieniem wysokoÅ›ci do-brych pięćdziesiÄ™ciu stóp w najwyższym miejscu i wielkimi zÅ‚otymi lampami wiszÄ…cy-mi na zÅ‚otych Å‚aÅ„cuchach tak grubych, że mogÅ‚yby otwierać bramy fortecy.ByÅ‚a ogrom-na i panowaÅ‚ w niej Å›cisk; ludzie tÅ‚oczyli siÄ™ wÅ›ród masywnych, kwadratowych kolumnz marmuru w niebieskie i czarne żyÅ‚ki, które dwoma rzÄ™dami wytyczaÅ‚y główne przej-Å›cie.Ci na tyÅ‚ach pierwsi rozpoznali nowo przybyÅ‚ych.Odziani w dÅ‚ugie i krótkie ka5àa-ny, wielobarwne albo ha5àowane, niekiedy zniszczone od podróży, patrzyli na nich z cie-kawoÅ›ciÄ….Z napiÄ™ciem.Kilka kobiet nosiÅ‚o suknie do konnej jazdy; te miaÅ‚y twarze taktwarde jak mężczyzni i patrzyÅ‚y na nich równie otwarcie.Uczestnicy Polowania na Róg, pomyÅ›laÅ‚ Perrin.Dobraine twierdziÅ‚, że bÄ™dÄ… tu obec-ni wszyscy szlachetnie urodzeni, a wszak uczestnicy Polowania przeważnie zaliczali siÄ™do szlachty albo przynajmniej tak twierdzili.Niezależnie od tego, czy rozpoznali, czy nierozpoznali Randa, wyczuli coÅ›, bo ich dÅ‚onie zaczęły odruchowo szukać mieczy i sztyle-tów, których tego wieczoru nie mieli przy sobie.WiÄ™kszość uczestników Polowania szu-kaÅ‚a przygód i miejsca w opowieÅ›ciach towarzyszÄ…cych Rogowi Valere.Nawet jeÅ›li nieznali Smoka Odrodzonego, rozpoznawali niebezpieczeÅ„stwo, które nadchodziÅ‚o.Pozostali w Wielkiej Sali byli mniej wyczuleni na zagrożenie, a za to bardziej nasta-wieni na intrygi i plotki.Perrin wkroczyÅ‚ trzeci w przejÅ›cie biegnÄ…ce Å›rodkiem komna-ty, tuż za Randem, a dopiero w tym momencie usÅ‚yszaÅ‚, niczym powiew wiatru, jak lu-dziom w tÅ‚umie gÅ‚oÅ›no zapiera dech
[ Pobierz całość w formacie PDF ]