Podstrony
- Strona startowa
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert Kłosowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia (S
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Quinn Anthony Grzech Pierworodny Autobiografi
- Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fruttidimare.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obaj jego chłopcy umarli, zanim upłynął tydzień, po prostu byli martwi, kiedy matka próbowała ich rano obudzić.Biedna Nela.Znaleźliśmy ją, jak włóczyła się, płacząc i śmiejąc, wszystko naraz, krzycząc, że Paet jest samym Czarnym i on zamordował jej chłopców.A następnego dnia Paet się powiesił.- Wstrząsały nią dreszcze, a głos przycichł tak bardzo, że Nynaeve ledwie mogła cokolwiek wysłyszeć.- Pod moim dachem wciąż żyją cztery córki.Żyją, Nynaeve.Rozumiesz, co mówię.Wciąż są żywe i pragnę, by takie pozostały.Mróz przeszył Nynaeve aż do szpiku kości.- Marin, nie możesz na to pozwolić."Wyjście pojawi się na powrót, lecz tylko raz".Odepchnęła tę myśl.- Jeżeli Koło Kobiet zewrze szeregi, będziecie się mogły od niej uwolnić.- Zewrzeć szeregi przeciwko Malenie? - Śmiech Marin przypominał łkanie.- Boimy się jej.Ale dobrze sobie daje radę z dziećmi.Teraz ciągle jakieś dzieci są chore, jak się wydaje, a Malena robi wszystko, na co ją stać.Żadne nie umarło w wyniku choroby, od czasu jak ty byłaś Wiedzącą.- Marin, posłuchaj mnie.Czy nie rozumiesz, dlaczego dzieci są bez przerwy chore? Jeśli nie może spowodować byście się jej bali, wówczas zmusza was, byście myślały, iż jej pomoc jest niezbędna waszym dzieciom.Ona to robi, Marin.Tak jak zrobiła to Branowi.- Nie mogłaby - wydyszała Marin.- Nie powinna.Nie maleństwom.- Robi to, Marin."Wyjście."Nynaeve przemocą zdławiła tę myśl.- Czy którakolwiek w Kole się nie boi? Któraś, która mnie wysłucha?Kobieta powiedziała:- Nie ma nikogo, kto by się nie bał.Lecz Corin Ayellin może cię wysłucha.Jeśli tak, może pociągnąć za sobą jeszcze dwie lub trzy.Nynaeve, jeśli pójdzie za tobą większość Koła, to czy znowu zostaniesz Wiedzącą? Sądzę, że możesz być tą jedyną, która nie ugnie się przed Malene, nawet jeśli wszystkie wiemy.Nie wiesz, co to jest za kobieta.- Nie poddam się."Wyjście.Nie! To są moi ludzie!"- Zabierz płaszcz, idziemy do Corin.Marin obawiała się opuścić gospodę, a kiedy już Nynaeve wyprowadziła ją na zewnątrz, przekradała się od drzwi do drzwi, kuląc i popatrując.Zanim przeszły połowę drogi do domu Corin Ayellin, Nyanaeve dojrzała wysoką, kościstą kobietę, która przemierzała Łąkę i kroczyła w kierunku gospody, ścinając główki roślin grubą, wierzbową witką.Mimo iż taka chuda, roztaczała wokół siebie wrażenie żylastej siły, w kresce zaciśniętych ust tkwiło zdecydowanie i stanowczość.Cenn Buie pomykał jej śladem.- Malena! - Marin wepchnęła Nynaeve w przestrzeń pomiędzy dwoma domami i szeptała, jakby obawiając się, że kobieta może ją słyszeć przez całą Łąkę.- Wiedziałam, że Cenn do niej pójdzie.Coś skłoniło Nynaeve, żeby obejrzała się przez ramię.Za nią, rozpościerając się od ściany do ściany, stał srebrny łuk, roztaczając białą poświatę."Wyjście pojawi się na powrót, lecz tylko raz.Pozostań nieugięta".Marin cicho krzyknęła.- Widziała nas.Światłości pomóż, idzie tutaj!Wysoka kobieta skręciła w poprzek Łąki, pozostawiając niepewnego Cenna.Na twarzy Maleny nie było nawet śladu niepewności.Szła wolno, jakby wiedziała, że nie istnieje najmniejsza nadzieja na ucieczkę, na jej twarzy powoli, wraz z każdym krokiem rozkwitał okrutny uśmiech.Marin szarpała rękaw Nynaeve.- Musimy uciekać.Musimy się gdzieś schować.Nynaeve, chodź.Cenn zapewne powiedział jej, kim jesteś.Nienawidzi każdego, kto choćby wspomni o tobie.Srebrny łuk przyciągał wzrok Nynaeve.,,Wyjście."Potrząsnęła głową, usiłując sobie przypomnieć."To nie jest prawdziwe".Popatrzyła na Marin, potworne przerażenie wykrzywiało jej twarz."Musisz być nieugięta, by przeżyć".- Proszę, Nynaeve.Widziała mnie z tobą.Wi-dzia-łamnie! Błagam, Nynaeve!Malena, niewzruszona, podchodziła coraz bliżej."Moi ludzie".Łuk zalśnił."Wyjście.To nie jest prawdziwe".Nynaeve załkała, wyrwała swój rękaw z uścisku Marin i rzuciła się w kierunku srebrzystej poświaty.Ścigał ją wrzask Marin.- Na miłość Światłości, Nynaeve, pomóż mi! POMÓŻ MI!Poświata otuliła ją całą.Z wytrzeszczonymi oczyma, zataczając się Nynaeve wyszła spod łuku, niemalże zupełnie nieświadoma komnaty, w której się znalazła i obecności Aes Sedai.Ostatni krzyk Marin wciąż dźwięczał jej w uszach.Nawet się nie napięła, gdy nagle wylano jej na głowę zimną wodę.- Zostajesz oczyszczona z fałszywej dumy.Zostajesz oczyszczona z fałszywych ambicji.Przychodzisz do nas obmyta i czysta, na sercu i duszy.Kiedy Czerwona Aes Sedai cofnęła się o krok, Sheriam podeszła, podając Nynaeve ramię.Nynaeve wzdrygnęła się, potem zrozumiała, kto to jest.Oboma rękoma pochwyciła kołnierz płaszcza tamtej.- Powiedz mi, że to nie było prawdziwe.Powiedz mi!- Źle? - Ręce Sheriam zwisały swobodnie wzdłuż boków, jakby przyzwyczajona była do takich reakcji.- Za każdym razem jest gorzej, a trzeci raz najgorszy jest ze wszystkich.- Zostawiłam moją przyjaciółkę.zostawiłam moich ludzi.w Szczelinie Przeznaczenia, po to tylko, by wrócić."Błagam, Światłości, to nie było prawdziwe.Naprawdę, nigdy.Muszę spowodować, że Moiraine zapłaci.Muszę!"- Zawsze są jakieś powody, aby nie wracać, coś co ci przeszkadza, coś co cię rozprasza.Ten ter'angreal splata sidła na ciebie.Bierze je z twego własnego umysłu, tkając pułapkę ścisłą i mocną, silniejszą niż stal i bardziej śmiertelną niż trucizna.Dlatego właśnie używamy go do przeprowadzania prób.Musisz pragnąć zostać Aes Sedai, bardziej niźli wszystkiego innego w całym świecie, musisz pragnąć tego w wystarczającym stopniu, aby móc stawić czoło wszystkiemu, walczyć wyzwolona z wszelkich uwarunkowań.Biała Wieża nie przyjmie od ciebie mniej.Tego właśnie od ciebie żądamy.- Dużo żądacie.- Nynaeve wpatrywała się w trzeci łuk, ku któremu prowadziła ją ruda Aes Sedai."Trzeci jest najgorszy".- Boję się - wyszeptała."Cóż może być gorszego od tego, co właśnie zrobiłam?"- Dobrze - powiedziała Sheriam.- Pragniesz zostać Aes Sedai, przenosić Jedyną Moc.Nikt nie osiągnie tego bez strachu i zgrozy.Strach spowoduje, że będziesz ostrożna, ostrożność pozwoli ci pozostać przy życiu.Odwróciła Nynaeve twarzą do łuku, ale nie cofnęła się od razu.- Nikt cię nie zmusi, byś weszła tam po raz trzeci, dziecko.Nynaeve oblizała usta.- Jeśli odmówię, wydalicie mnie z Wieży i nigdy nie pozwolicie powrócić.Sheriam pokiwała głową.- A to jest najgorsze ze wszystkiego.Sheriam pokiwała ponownie.Nynaeve wzięła głęboki oddech.- Jestem gotowa.- Trzecia próba - zaintonowała uroczyście Sheriam - poświęcona jest temu, co będzie.Wyjście pojawi się na powrót, lecz tylko raz.Pozostań nieugięta.Nynaeve biegiem rzuciła się w przestrzeń łuku.Śmiejąc się, biegła przez wirujące chmury motyli podrywających się z kwiatów, które pokrywały łąkę na szczycie wzgórza głębokim po kolana dywanem barw.Na skraju łąki szara klacz tańczyła nerwowo, wodze zwisały luźno i Nynaeve przestała biec, aby jeszcze bardziej nie przestraszyć zwierzęcia.Kilka motyli przysiadło na jej sukience, na kwiatach zdobień i drobnych perłach, inne migotały wokół szafirów i księżycowych kamieni w jej włosach, zwisających luźno na ramiona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]