Podstrony
- Strona startowa
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Sarah Masters Voices 1 Sugar Strands
- Master of the Night Angela Knight
- Mastering Delphi 6 (2)
- Mastering Delphi 6
- Foster Alan Dean Przekleci 02 Krzywe zwierciadlo
- Conrad Joseph Zwierciadlo morza (3)
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.2 (SCAN dal 91
- Masterton Graham Nocna Plaga (SCAN dal 1062)
- Pattison Eliot Mantra czaszki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- black-velvet.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Odwrócić uwagę? Jak, do diabła, mam odwrócić ich uwagę?– Powiedzmy, przepchnij się dalej i spróbuj przebić się przez liny.– Świetnie, żeby mnie aresztowali?– To udaj, że zasłabłeś.Symuluj atak serca, czy co.– Jasne, i wywiozą mnie do szpitala.– No, więc wymyśl coś, do cholery! Muszę porozmawiać z Nancy Bergen, i to natychmiast!Ramone otarł swój spocony kark.– No, dobra.Ale lepiej, żebyś miał ku temu naprawdę ważny powód, amigo.– Po prostu mi zaufaj, OK?Ramone przebił się przez tłum widzów, napierających na policyjne bariery, póki nie znalazł się w odległości jakichś dziesięciu metrów.Kilka razy energicznie pokiwał głową, po czym obrócił się w stronę Martina i uniósł ku niemu dłoń z kciukiem i wskazującym palcem złożonymi w kółko.„Tylko popatrz, stary.” Nagle zaczął wymachiwać rękami i wrzeszczeć:– Złodzieje! Złodzieje! Ukradli mi portfel! Złodzieje!Otaczający go ludzie cofnęli się o krok.Albo zwariował i zaraz ich zaatakuje, albo też bynajmniej nie oszalał i ktoś zostanie oskarżony o kradzież jego portfela.Obydwie alternatywy były mniej więcej tak atrakcyjne jak złapanie AIDS.Z początku obaj policjanci nic nie zauważyli – zbyt byli zajęci pozowaniem do kamery i udawaniem opanowanych twardzieli – kiedy jednak parę dziewcząt zachwiało się i upadło z powodu zamieszania, wywołanego przez Ramone, pospieszyli, aby zobaczyć, co się tam dzieje.Martin niezwłocznie prześliznął się pod barierką, zanurkował za róg furgonetki i od tyłu podszedł do Nancy Bergen.Reporterka słuchała właśnie swego producenta, przemawiającego do niej w słuchawkach, i mówiła:– Tak, Farley, okay, Farley, ale do ich przyjazdu zostało jeszcze co najmniej pięć minut.Kiedy tylko skończyła, Martin postukał delikatnie w jej ramię.– Pani Bergen?Spojrzała na niego z zakłopotaniem.Nieprzyjazny wzrok, mówiący wyraźnie: „Odczep się ode mnie.” Martin widywał go w oczach wielu osobistości telewizyjnych, kiedy spocony tłum znalazł się nieco zbyt blisko.– Proszę posłuchać, pani Bergen, pani mnie nie zna.Nazywam się Martin Williams.– Ma pan rację – odparła, maszerując z powrotem do wozu.– Nie znam pana.– Pani Bergen, jestem scenarzystą, napisałem większą część scenariusza Błogosławionego rydwanu.To znaczy, uwspółcześniłem oryginał.Prawdopodobnie nie wymienili mnie na ekranie, ale.– Ale teraz jest pan piekielnie wściekły i zamierza ich podać do sądu.Proszę mi uwierzyć, panie Williams, takie rzeczy zdarzają się bez przerwy i na pana miejscu oszczędziłabym sobie kosztów.Jedyni ludzie, którzy zarabiają na prawie, to prawnicy.Też przez to przeszłam i wiem, co mówię.– Pani Bergen, nie mam o to pretensji.Ale ten film to dużo większa rzecz, niż się na pozór wydaje.W tym momencie podeszła do nich rudowłosa asystentka Nancy Bergen, niosąc w dłoniach szklankę wody mineralnej, notatnik i zapalonego papierosa w popielniczce z aluminiowej folii.Nancy przełknęła dwa łyki wody, wetknęła papierosa w kącik ust i zaczęła coś bazgrać na papierze.– Czy ma pan do mnie jakąś sprawę, panie Williams? Bo jeśli nie, to wie pan, będę musiała powiedzieć hasta luego.– Czy mogę zadać pani najpierw jedno pytanie?Reporterka nadal pisała zawzięcie, kompletnie go ignorując.– Wspomniała pani, że x tysięcy ludzi na całym świecie będzie jednocześnie oglądać premierę.Nancy Bergen przerwała pisanie, oddała notatnik asystentce, odłożyła papierosa do popielniczki, wydmuchnęła chmurę dymu i powiedziała:– Sto czterdzieści cztery tysiące, a dlaczego pan pyta?Martin odetchnął głęboko.– Kiedy pani powiem, uzna mnie pani za wariata.– To niech pan nie mówi.Hank, czy przygotowałeś już mikrofon bezprzewodowy?– Wszystko gotowe, Nancy – odparł szczupły mężczyzna o ogolonej głowie, ubrany w przepocony podkoszulek.Martin jednak ciągnął dalej.– Sto czterdzieści cztery tysiące to dokładna liczba wspomniana w Apokalipsie, ilość najwierniejszych wyznawców Baranka – dokładna liczba ludzi, których należy poświęcić, aby przywrócić Szatana do życia.Nancy Bergen skinęła na jednego z członków ekipy dźwiękowej CBS.– Harvey, czy mógłbyś łaskawie odprowadzić pana Williamsa z powrotem do barierki?– Pani Bergen, pani nic nie rozumie.Ten chłopiec, Pip Young, to w rzeczywistości zupełnie ktoś inny.– Panie Williams, doskonale mi o tym wiadomo.Naprawdę nazywa się jakoś tak.Lejeune.A teraz przepraszam, ale i bez tego dostaję już tutaj fioła.– Pani Bergen, Pip Young to Boofuls! Prawdziwy Boofuls! Prawdziwy zamordowany Boofuls, który znowu żyje!Wielki blondyn z bicepsami niczym szynki z Virginii i opaską na czole położył dłoń na ramieniu Martina i zagwizdał przez zrujnowaną przegrodę nosową.– No, dalej, kolego, zachowujmy się kulturalnie.– Boofuls był opętany! – krzyczał Martin.– To dlatego jego babcia go zabiła! Boofuls był opętany przez Szatana! Ale udało mu się uciec! Schronił się w lustrze! A teraz powrócił i wszyscy, którzy zobaczą ten film, umrą! Pani Bergen! Proszę posłuchać! Zginie sto czterdzieści cztery tysiące niewinnych ludzi!Nancy Bergen była już jednak poza zasięgiem jego głosu, przygotowując się do pierwszego wywiadu z gwiazdą.Do krawężnika podjechał właśnie lśniący czarny fleetwood.Otwarły się drzwi i na chodnik wyszła Geraldine Glosset w obcisłej sukni obsypanej sztucznymi brylancikami.W tłumie rozległy się krzyki, wycia i gwizdy, a reflektory przecięły niebo jak na zdjęciach z czasów wojny.Martin wyrywał się i kopał, blondyn jednak wyłamał mu rękę i częściowo zaniósł, częściowo zawlókł go do barierki.– Pani Bergen – wrzasnął Martin z całych sił.– On chce wskrzesić Szatana! Dziś wieczór!Kilka osób spojrzało na niego z politowaniem.Blondyn uniósł go ponad ogrodzeniem, powiedział: „Przepraszam panią” do kobiety przyciśniętej kurczowo do barierki i postawił go na ziemi.– A teraz posłuchaj, kolego.Zostaniesz tu albo przysięgam na Boga, że już nigdy nie będziesz chodził.Martin był zlany potem i trząsł się cały.Jego energia wyczerpała się do cna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]