Podstrony
- Strona startowa
- Qi Gong Scott Baker Chi Kung in Wing Chun Kung Fu (2)
- Mary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)
- Scott S. Ellis Madame Vieux Carré, The French Quarter in the Twentieth Century (2009)
- Carter Scott Cherie Jesli milosc jest gra
- Scott Justin Poscig na oceanie (SCAN dal 805
- Smith Scott Prosty Plan (SCAN dal 924)
- Cherie Carter Scott Jesli milos
- Peón de Rey 72
- King Stephen Mroczna Wieza II Powolanie trojki
- Weisberger Lauren Portier nosi garnitur od Gabbany
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- slaveofficial.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cofnął się o krok, by lepiej podziwiać swoje dzieło.- Tym razem popłyną po twardej ziemi - odparł Measure.- Tato mówił, że nawet siusiać do wody więcej nie będzie.Słońce chyliło się już ku zachodowi, więc zaczęli szykować ognisko.Przy pracy było im ciepło, ale na noc potrzebowali ognia, by odstraszyć zwierzęta i odpędzić jesienny chłód.Miller nie zszedł nawet na kolację.Kiedy Calm wstał, by zanieść ojcu jedzenie, Bajarz zaproponował, że z nim pójdzie.- Nie wiem - wahał się Calm.- Nie musicie przecież.- Ale chcę.- Tato.tato nie lubi, kiedy w takiej chwili przy skale zbiera się tłum ludzi.- Calm był wyraźnie zmieszany.- Jest młynarzem i to jest jego kamień.- Nie jestem tłumem ludzi - odparł Bajarz.Calm więcej się nie odzywał i Bajarz ruszył za nim pod górę.Po drodze minęli miejsca, gdzie wyciosano poprzednie dwa kamienie.Z odłamków usypano gładką rampę od skalnej ściany do poziomu gruntu.Bajarz wiele razy widział, jak wyciosują młyński kamień, ale taką metodę oglądał po raz pierwszy.Otwory były idealnie okrągłe, prosto w skale.Na ogół odłupuje się cały blok i obrabia go dopiero na ziemi.Jest kilka powodów, by tak postępować, a najważniejszy, że nie da się odłupać od skały tylnej powierzchni kamienia.Chyba że razem z całym blokiem.Calm nie zwolnił kroku, więc Bajarz nie mógł przyjrzeć się dokładnie, ale z tego co widział, kamieniarz w żaden sposób nie mógł odkuć kamienia od skalnego podłoża.W nowym miejscu wszystko wyglądało podobnie.Miller zagrabiał skalne odpryski i układał z nich rampę.Bajarz zatrzymał się i w ostatnich promieniach słońca oglądał ścianę.W ciągu jednego dnia, pracując sam, Al Junior wygładził przód i odłupał skałę na całym obwodzie.Kamień był wypolerowany, choć nadal trzymał się skalnej ściany.Co więcej, Al wyciął centralny otwór, w który miała wejść główna oś mechanizmu młyna.Wszystko było gotowe.I nikt, w żaden sposób, nie potrafiłby wcisnąć dłuta tak, by odciąć tylną powierzchnię.- Ten chłopak naprawdę ma talent - stwierdził Bajarz.Miller mruknął potakująco.- Słyszałem, że chcecie spędzić tu noc.- Dobrze słyszeliście.- Nie przeszkadza wam towarzystwo?Calm przewrócił oczami.Po chwili jednak Miller wzruszył ramionami.- Jak sobie chcecie.Calm spojrzał na Bajarza, szeroko otwierając oczy, jakby chciał powiedzieć: Zdarzają się cuda.Zostawił kolację Millera i odszedł.Mężczyzna odłożył grabie.- Jedliście już?- Nazbieram drew na ognisko - odparł Bajarz.- Póki jeszcze jest widno.Wy jedzcie.- Uważajcie na węże - ostrzegł Miller.- Powinny już zasnąć na zimę, ale nigdy nie wiadomo.Bajarz uważał na węże, ale żadnego nie spotkał.Wkrótce płonęło solidne ognisko, a w nim kloc drewna, który powinien wystarczyć na całą noc.Leżeli obaj w blasku ognia, owinięci kocami.Bajarz pomyślał, że Miller mógłby wybrać do spania bardziej miękką ziemię, parę metrów dalej od skały.Widocznie jednak ważniejsze było, by ani na chwilę nie spuszczać kamienia z oczu.Bajarz zaczął mówić.Cicho, ale wytrwale opowiadał, jak ciężko musi być ojcom, którzy z nadzieją patrzą na synów, a przecież nie wiedzą, kiedy spadnie śmierć i odbierze im dziecko.Wybrał właściwy temat, gdyż po chwili zaczął mówić Alvin Miller.Opowiedział, jak jego najstarszy syn, Vigor, zginął w Hatrack zaraz po przyjściu na świat Alvina Juniora.A potem opisał z tuzin przypadków, kiedy Al Junior cudem uniknął śmierci.- Zawsze woda - stwierdził na koniec.- Nikt mi nie wierzy, ale to prawda.Zawsze woda jest przyczyną.- Problem w tym - odparł Bajarz - czy woda jest zła i chce zabić dobrego chłopaka? Czy jest dobra i próbuje zniszczyć złą moc?Takie pytanie doprowadziłoby niektórych ludzi do wściekłości, ale Bajarz już dawno przestał zgadywać, kiedy Alvin Miller wybuchnie gniewem.Tym razem nie wybuchł.- Sam się zastanawiałem - wyznał.- Przyglądałem mu się uważnie.Oczywiście, chłopak ma talent, który sprawia, że ludzie go kochają.Nawet siostry.Znęca się nad nimi bezlitośnie od kiedy jest dość duży, żeby im napluć do talerza.Ale każda z nich zawsze znajdzie jakiś powód, żeby coś dla niego zrobić.Nie tylko na święta.Owszem, zaszyją mu czasem skarpety, wysmarują sadzą siedzenie w wygódce albo nawtykają szpilek do nocnej koszuli.Ale wszystkie oddałyby za niego życie.- Pewni ludzie - rzekł Bajarz - mają dar zdobywania miłości, choć na nią nie zasługują.- Też się tego bałem.Ale chłopak nie wie, że ma taki dar.Nie zmusza ludzi, żeby robili to, co chce.Pozwala mi się karać, kiedy nabroi.A przecież, gdyby tylko zechciał, mógłby mnie powstrzymać.- Jak?- Wie dobrze, że kiedy czasem na niego patrzę, widzę Vigora, mojego pierworodnego.Wtedy nie mógłbym go skrzywdzić, nawet dla jego dobra.Może to prawda, pomyślał Bajarz.Ale z pewnością nie cała prawda.Bajarz szturchnął ogień sprawdzając, czy kloc się zapalił.W chwilę później usłyszał opowieść, dla której tu przyszedł.- Znam pewną historię - zaczął Miller.- Może się nada do waszej książki.- Spróbujcie - zachęcił Bajarz.- Ale nie mnie się przytrafiła.- To musi być coś, co sami widzieliście.Słyszałem już najbardziej zwariowane historie, które ktoś słyszał od przyjaciela, ten od swojego przyjaciela i tak dalej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]