Podstrony
- Strona startowa
- c5 9aw. Jan Od Krzy c5 bca Dzie c5 82a
- 0199291454.Oxford.University.Press.USA.Values.and.Virtues.Aristotelianism.in.Contemporary.Ethics.Jan.2007
- Jan Filip Vybrane kapitoly ke studiu ustavniho prava pdf
- Herrmann Hors Jan Pawel II zlapany za slowo
- Herrmann Horst Jan Pawel II zlapany za slowo
- Dlugosz Jan Roczniki VII VIII
- Grisham John Komora (SCAN dal 1018)
- Boglar Krystyna Dalej sa tylko smoki
- Chmielewska Joanna Pech (4)
- Science Fiction (33) grudzien 2003
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łądanie to sprawiło ojcu niesłychanąprzyjemność i z radością na odpis zezwolił.Podobne oświadczenia szacunku bezustannie uprzyjemniały memuojcu pobyt w Paryżu; ale wcale inaczej działo się z moją matką.Posta-nowiła ona niezłomnie nie tylko nie uczyć się po francusku, ale nawetnie słuchać, gdy przemawiano tym językiem.Spowiednik jej, IńigoVelez, ciągle gorzko wyśmiewał się z tolerancji kościoła galikańskiego,Garcias Hierro zaś kończył każdą rozmowę zapewnieniem, że Francuzisą tchórzami i niezgrabiaszami.Nareszcie rodzice moi opuścili Paryż i po czterech dniach podróżyprzybyli do Bouillon.Ojciec dopełnił aktu rozpoznania przed urzędni-kami i objął swój majątek w posiadanie.Dach naszych przodków oddawna pozbawiony był nie tylko obecności swych panów, ale i dachó-wek; deszcz tak samo lał w pokoju, jak na podwórzu, z tą różnicą, żebruk podwórza wkrótce wysychał, podczas gdy kałuże w pokojach cią-gle się powiększały.Ten zalew domowego ogniska bardzo podobał sięmemu ojcu, przypomniał mu bowiem oblężenie Leridy, podczas które-go trzy tygodnie przepędził stojąc po pas w wodzie.Pomimo tych miłych wspomnień postarał się jednak o umieszcze-nie w suchym miejscu łóżka swojej małżonki.W obszernym bawial-nym pokoju był komin flamandzki, przy którym piętnaście osób mogłogrzać się wygodnie.Wystające sklepienie tego komina tworzyło nieja-ko dach, podparty z każdej strony dwiema kolumienkami.Zabito więcdymnik i pod tym dachem postawiono łóżko mojej matki, stolik i jednokrzesło; ponieważ zaś palenisko kominka było wyższe o jedną stopę wstosunku do poziomu podłogi, stanowiło przeto wyspę dość nieprzy-stępną dla powodzi.Ojciec osiedlił się w przeciwnym końcu pokoju na dwóch stołachspojonych deskami, oba zaś łóżka połączono mostem, umocnionym wśrodku czymś w rodzaju grobli z pak i kufrów.Dzieło to zostało ukoń-czone pierwszego dnia po przybyciu do zamku, a dokładnie w dziewięćmiesięcy potem przyszedłem na świat.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG42Podczas gdy z wielką gorliwością zajmowano się wyporządzeniemnaszego mieszkania, ojciec odebrał list, który przepełnił go radością.Wliście tym marszałek, książę de Tavannes, prosił go o sąd w pewnejsprawie honorowej, która całemu trybunałowi wydała się nader trudnado rozstrzygnięcia.Ojciec z taką radością przyjął ten dowód szczegól-niejszej łaski, że postanowił wyprawić z tego powodu wielki bal dlasąsiadów.Ale ponieważ nie mieliśmy żadnych sąsiadów, bal przetoskończył się na fandango, wykonanym przez mego fechtmistrza i seno-rę Fraskę, pierwszą garderobianą mojej matki.Ojciec mój, w odpowiedzi na list marszałka, upraszał, aby raczonomu w przyszłości przesyłać wyciągi z wyroków trybunału.Ta łaskazostała mu udzielona i odtąd na początku każdego miesiąca otrzymy-wał wielki zwój papierów, który przez cztery tygodnie wystarczał nadomowe rozmowy i pogawędki podczas długich wieczorów zimowychprzy kominie, w lecie zaś na dwóch ławkach przypartych do zamkowejbramy.Gdy zapowiadałem już moje narodzenie, ojciec ciągle rozmawiał zmoją matką o synu, którego się spodziewał, i o wyborze ojca chrzest-nego.Matka obstawała za księciem de Tavannes lub też za margrabiąd'Urfe; ojciec przyznawał, że byłoby to dla nas wielce zaszczytne, ależywił obawę, aby ci panowie nie sądzili, że czynią nam zbyt wielkizaszczyt.Powodowany uzasadnioną ostrożnością, zdecydował się nakawalera de Believre, który ze swej strony z szacunkiem i wdzięczno-ścią przyjął zaproszenie.Na koniec przyszedłem na świat.W trzecim roku życia wywijałemjuż małym floretem, w szóstym zaś strzelałem z pistoletu nie zmrużyw-szy oka.Już miałem blisko siedem lat, gdy mój ojciec chrzestny przy-jechał do nas w odwiedziny.Kawaler od tego czasu ożenił się był wTournai i piastował tam urząd namiestnika konetablii i referendarzaspraw honorowych.Początek tych godności odnosi się aż do czasówsądów bożych, pózniej przyłączono je do trybunału marszałków Fran-cji.Pani de Believre była nader wątłego zdrowia i mąż wiózł ją do wódw Spa.Oboje niesłychanie mnie polubili, a ponieważ nie mieli wła-snych dzieci, uprosili przeto mego ojca, aby im powierzył moje wy-chowanie, które nie mogło być dostatecznie staranne w samotnej okoli-cy, w jakiej mieszkaliśmy.Ojciec chętnie przystał na ich żądania, za-chęcony zwłaszcza urzędem referendarza spraw honorowych, który muNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG43obiecywał, że w domu Believre'ów zawczasu przejmę się zasadamimającymi ustalić dalsze moje postępowanie.Z początku chciano, aby mi towarzyszył Garcias Hierro, gdyż oj-ciec mój zawsze był zdania, że najszlachetniejszy pojedynek jest zeszpadą w prawej; z puginałem zaś w lewej ręce.We Francji zupełnienie znano tego rodzaju szermierki.Ponieważ jednak ojciec przyzwy-czaił się każdego poranku fechtować z Garciasem pod murem zamko-wym i ta rozrywka stała się potrzebna dla jego zdrowia, postanowiłzatem zatrzymać fechtmistrza przy sobie.Zamierzano również wysłać ze mną teologa Ińiga Veleza, ale po-nieważ matka nadal umiała tylko po hiszpańsku, niepodobieństwemwięc było pozbawiać jej spowiednika znającego ten język.Tak więcrozłączony zostałem z dwoma ludzmi, których jeszcze przed moimurodzeniem przeznaczono na moich nauczycieli.Jednakże dano mi słu-żącego Hiszpana, ażebym w jego towarzystwie nie zapomniał mowymacierzystej.Wyjechałem z ojcem chrzestnym do Spa, gdzie przepędziliśmy dwamiesiące; stamtąd udaliśmy się do Holandii i nareszcie w końcu jesieniwróciliśmy do Tournai.Kawaler de Believre wybornie odpowiedziałzaufaniu mego ojca i przez sześć lat nie szczędził wszelkich starań, abymnie z czasem wykształcić na znakomitego wojskowego.W końcuszóstego roku mego pobytu w Tournai umarła pani de Believre.Mąż jejopuścił Flandrię i przeniósł się do Paryża, mnie zaś odwołano do rodzi-cielskiego domu.Podróż, z powodu deszczowej pory, miałem męczącą.Gdy w dwiegodziny po zachodzie słońca przybyłem do zamku, zastałem wszyst-kich mieszkańców zebranych koło wielkiego komina.Ojciec, jakkol-wiek uszczęśliwiony z mego przyjazdu, bynajmniej nie objawił oznakradości, lękając się na szwank wystawić to, co wy, Hiszpanie, nazywa-cie la gravedad; natomiast matka przyjęła mnie ze łzami.Teolog IńigoVelez przywitał mnie błogosławieństwem, szermierz zaś Hierro na-tychmiast podał mi floret.Wnet uderzyłem na.niego i zadałem mu kil-ka pchnięć, które dały obecnym wyobrażenie o mojej niepospolitejzręczności.Ojciec zbyt był biegłym znawcą, aby od tej chwili nie miałzastąpić oziębłości najwyższym rozczuleniem.Zastawiono wieczerzę i wszyscy wesoło zasiedli do stołu.Po wie-czerzy znowu przysunięto się do komina i ojciec rzekł do teologa: Wielebny don Ińigo, uczyń mi tę przyjemność, przynieś wielkąksięgę z cudownymi historiami i przeczytaj nam którą.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG44Teolog poszedł do swego pokoju i wkrótce wrócił z ogromnym fo-liałem, oprawionym w biały pergamin, który pożółkł już od starości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]