Podstrony
- Strona startowa
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert KÅ‚osowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia (S
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Niedokonczona gaweda Kurecka
- Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie widziaÅ‚eÅ› ich? To posÄ…gi.one ożyÅ‚y; ruszaÅ‚y rÄ™kami, bÅ‚yskaÅ‚y oczyma w ciemnoÅ›ciach.- Niczego nie zauważyÅ‚em - odparÅ‚ niechÄ™tnie CymÂmerianin.- SpaÅ‚em mocniej niż zwykle, ponieważ już od dawna nie przespaÅ‚em caÅ‚ej nocy, ale nie sÄ…dzÄ™, żeby ktoÅ› zdoÅ‚aÅ‚ wejść do Å›rodka tak, żeby mnie nie zbudzić.- Nikt nie wszedÅ‚ - rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™, bliska histerii.- Oni już tam byli.O Mitro, poÅ‚ożyliÅ›my siÄ™ tam spać jak owce w wilczej jamie!- O czym ty mówisz? - spytaÅ‚ Cymmerianin.– ZbudziÅ‚ mnie twój krzyk i zanim zdążyÅ‚em siÄ™ rozejrzeć, zobaczyÅ‚em, jak wybiegasz na zewnÄ…trz.PobiegÅ‚em za tobÄ…, żebyÅ› sobie nie zrobiÅ‚a krzywdy.PomyÅ›laÅ‚em, że miaÅ‚aÅ› zÅ‚y sen.- MiaÅ‚am! - odrzekÅ‚a z drżeniem.- Jednak rzeczywistość okazaÅ‚a siÄ™ jeszcze gorsza.PosÅ‚uchaj!I opowiedziaÅ‚a mu wszystko, co jej siÄ™ Å›niÅ‚o.Conan sÅ‚uchaÅ‚ jej z uwagÄ….Obcy byÅ‚ mu naturalny sceptycyzm cywilizowanych ludzi.Jego lud wierzyÅ‚ w upiory, gobliny i czarnoksiężników.Kiedy Oliwia skoÅ„czyÅ‚a, przez chwilÄ™ siedziaÅ‚ w zadumie, bawiÄ…c siÄ™ swoim mieczem.- Mówisz, że mÅ‚odzieniec, którego torturowali byÅ‚ podobny do tego drugiego mężczyzny? - spytaÅ‚ w koÅ„cu.- Jak syn do ojca - odparÅ‚a i dodaÅ‚a po namyÅ›le: - Gdyby wyobrazić sobie istotÄ™ Å‚Ä…czÄ…cÄ… w sobie cechy czÅ‚owieka i boga, to otrzymalibyÅ›my kogoÅ› podobnego do tego mÅ‚odzieÅ„ca.Dawni bogowie czasem Å‚Ä…czyli siÄ™ ze Å›miertelnikami; tak gÅ‚oszÄ… nasze legendy.- Jacy bogowie?- DziÅ› już zapomniani.Kto o nich pamiÄ™ta? Wrócili w cichÄ… toÅ„ jezior, w spokój wnÄ™trza gór, w bezkresne, miÄ™dzygwieÂzdne otchÅ‚anie.Bogowie przemijajÄ… tak samo jak ludzie.- Jednak jeÅ›li to byli ludzie zmienieni w posÄ…gi mocÄ… zaklÄ™cia jakiegoÅ› bóstwa czy demona, to dlaczego ożyli?- DziÄ™ki czarodziejskiej mocy księżyca - odparÅ‚a dziewczyÂna.- OdchodzÄ…c, wskazaÅ‚ palcem na księżyc; kiedy jego blask pada na posÄ…gi, wojownicy odzyskujÄ… dawnÄ… postać.Przynajmniej tak mi siÄ™ wydaje.- Jednak nikt nas nie goniÅ‚ - mruknÄ…Å‚ Conan, patrzÄ…c w kierunku ruin.- Może to tylko ci siÄ™ Å›niÅ‚o.Mam ochotÄ™ wrócić i sprawdzić.- Och nie, nie! - krzyknęła, obejmujÄ…c go kurczowo.- Może zaklÄ™cie nie pozwala im opuszczać budowli.Nie wracaj tam! RozedrÄ… ciÄ™ na strzÄ™py! Och, Conanie, wracajmy do Å‚odzi i uciekajmy z tej strasznej wyspy! HyrkaÅ„czycy już na pewno popÅ‚ynÄ™li dalej.Chodźmy!Jej rozpaczliwe bÅ‚agania zrobiÅ‚y wrażenie na barbarzyÅ„cy.Przesadny lÄ™k walczyÅ‚ w nim o lepsze z ciekawoÅ›ciÄ…, każącÄ… sprawdzić sÅ‚owa dziewczyny.Nie obawiaÅ‚ siÄ™ żywych wrogów, choćby i w znacznej przewadze liczebnej, ale nadnaturalne zjawiska zawsze wzbudzaÅ‚y w nim nieokreÅ›lony lÄ™k bÄ™dÄ…cy dziedzictwem barbarzyÅ„skiej rasy.WziÄ…Å‚ dziewczynÄ™ za rÄ™kÄ™ i zszedÅ‚szy po stoku zagÅ‚Ä™biÅ‚ siÄ™ w gÄ™sty las peÅ‚en cichego szelestu liÅ›ci i szczebiotu niewidoÂcznych ptaków.Pod drzewami zalegaÅ‚ gÄ™sty mrok i Conan staraÅ‚ siÄ™ trzymać jaÅ›niejszych miejsc.IdÄ…c, nieustannie wodziÅ‚ wokół spojrzeniem, czÄ™sto zerkajÄ…c w górÄ™, na korony drzew.SzedÅ‚ szybko lecz czujnie, tak silnie obejmujÄ…c taliÄ™ dziewczyny, że zdawaÅ‚o siÄ™ jej, iż raczej jÄ… niesie niż prowadzi.Nie padÅ‚o ani jedno sÅ‚owo.Jedynym dźwiÄ™kiem byÅ‚ przyspieszony oddech dziewczyny i szmer jej drobnych stóp w wysokiej trawie.Tak przeszli przez las i wyszli na brzeg morza, lÅ›niÄ…cego w promieniach księżyca niczym topione srebro.- PowinniÅ›my zabrać trochÄ™ owoców - mruknÄ…Å‚ CymÂmerianin - ale na pewno trafimy na inne wyspy.Równie dobrze możemy odpÅ‚ynąć teraz; do Å›witu mamy jeszcze kilka godzin.UrwaÅ‚ nagle.Cuma wciąż byÅ‚a przywiÄ…zana do sterczÄ…cego gÅ‚azu, ale na jej koÅ„cu zobaczyli tylko poÅ‚amane i potrzaÂskane deski, na pół zanurzone w pÅ‚ytkiej wodzie.Oliwia wydaÅ‚a zduszony okrzyk.Conan odwróciÅ‚ siÄ™ na piÄ™cie i przyczajony do skoku jak kot, wpatrywaÅ‚ siÄ™ czujnie w mrok.Nocne ptaki umilkÅ‚y nagle.Nad lasem zapadÅ‚a gÅ‚Ä™boka cisza.Nawet najlżejszy powiew wiatru nie poruszaÅ‚ gaÅ‚Ä™ziami, a jednak gdzieÅ› w pobliżu zaszeleÅ›ciÅ‚y liÅ›cie.Conan chwyciÅ‚ OliwiÄ™ w ramiona i pomknÄ…Å‚ jak bÅ‚yskawica przez zaroÅ›la, Å›cigany dziwnym szelestem, który zdawaÅ‚ siÄ™ wciąż przybliżać.Nagle wypadli na oblanÄ… księżycowÄ… poÅ›wiatÄ… przestrzeÅ„.Conan bez wahania wbiegÅ‚ na stok i na pÅ‚askowyż.Tam postawiÅ‚ OliwiÄ™ na ziemi i odwróciwszy siÄ™ spojrzaÅ‚ za siebie, w mrok lasu, który zostawili za sobÄ….LiÅ›cie w dole zadrżaÅ‚y, jakby poruszone wiatrem - to wszystko.Z gniewnym pomrukiem Cymmerianin potrzÄ…snÄ…Å‚ swÄ… czarnÄ… grzywÄ….Oliwia tuliÅ‚a siÄ™ do niego jak wystraszone dziecko.W jej oczach czaiÅ‚ siÄ™ Å›miertelny lÄ™k.- Co teraz zrobimy, Conanie? - szepnęła.SpojrzaÅ‚ na ruiny i na las otaczajÄ…cy pÅ‚askowyż.- Pójdziemy miÄ™dzy skaÅ‚y - rzekÅ‚, stawiajÄ…c jÄ… na nogi - a jutro zbudujemy tratwÄ™ i znów wyruszymy na morze.- Przecież to nie oni zniszczyli naszÄ… łódź? - spytaÅ‚a niepewnie dziewczyna.Conan w milczeniu potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….Z każdym krokiem przerażenie Oliwii rosÅ‚o, ale żadna czarna postać nie wyÅ‚oniÅ‚a siÄ™ z ruin i w koÅ„cu dotarli do skaÅ‚, które ponuro i majestatycznie wznosiÅ‚y siÄ™ ku niebu.Conan przystanÄ…Å‚ tam i po krótkim wahaniu wybraÅ‚ miejsce osÅ‚oniÄ™te wielkim gÅ‚azem i dość odlegÅ‚e od pierwszych wiÄ™kszych drzew.- Połóż siÄ™ i Å›pij, jeÅ›li możesz - powiedziaÅ‚.- Ja stanÄ™ na straży.Jednak dziewczyna nie mogÅ‚a zasnąć; leżaÅ‚a patrzÄ…c na odlegÅ‚e ruiny i czarny skraj lasu, aż gwiazdy zbladÅ‚y, niebo na wschodzie poszarzaÅ‚o i zÅ‚oty Å›wit skrzesaÅ‚ barwne iskry w kroplach rosy na trawie.Wtedy podniosÅ‚a zesztywniaÅ‚e ciaÅ‚o i wróciÅ‚a myÅ›lÄ… do wydarzeÅ„ minionej nocy.W rannym Å›wietle wszystko to zdaÅ‚o jej siÄ™ tworem wybujaÅ‚ej wyobraźni.Conan podszedÅ‚ do niej i powiedziaÅ‚ coÅ›, co niÄ… wstrzÄ…snęło.- Tuż przed Å›witem usÅ‚yszaÅ‚em skrzypienie dulek i plusk wioseÅ‚.JakiÅ› statek rzuciÅ‚ kotwicÄ™ w zatoczce, niedaleko stÄ…d.myÅ›lÄ™, że to ten, który wczoraj widzieliÅ›my.Wejdźmy na skaÅ‚y i sprawdźmy to.Wdrapali siÄ™ na górÄ™ i leżąc na brzuchu wÅ›ród gÅ‚azów ujrzeli wysoki maszt sterczÄ…cy nad drzewami, na zachodnim brzegu.- SÄ…dzÄ…c po ożaglowaniu - mruknÄ…Å‚ Cymmerianin – to hyrkaÅ„ska galera.Zastanawiam siÄ™ czy zaÅ‚oga.Wtem usÅ‚yszeli gwar ludzkich gÅ‚osów; patrzÄ…c w kierunku zadrzewionego kraÅ„ca pÅ‚askowyżu dostrzegli barwny tÅ‚um wyÅ‚aniajÄ…cy siÄ™ z gÄ™stwiny.Przybyli zatrzymali siÄ™, najwidoczÂniej po to, żeby siÄ™ naradzić.ByÅ‚o tam wiele wymachiwania rÄ™kami, Å‚apania za broÅ„ i gÅ‚oÅ›nych przekleÅ„stw.Wreszcie caÅ‚a banda ruszyÅ‚a przez pÅ‚askowyż w kierunku budowli.Conan natychmiast zauważyÅ‚, że przybysze bÄ™dÄ… musieli przejść obok skaÅ‚.- Piraci! - rzekÅ‚ z ponurym uÅ›miechem na ustach.- Zdobyli hyrkaÅ„ska galerÄ™.Chodź tu! Ukryjesz siÄ™ wÅ›ród skaÅ‚.I nie pokazuj siÄ™ dopóki ciÄ™ nie zawoÅ‚am - nakazaÅ‚, posadziwÂszy dziewczynÄ™ wÅ›ród gÅ‚azów na szczycie urwiska.– Mam zamiar pogadać z tymi psami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]