Podstrony
- Strona startowa
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert KÅ‚osowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia (S
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Morris Desmond Zachowania intymne
- Kroger Aleksander Ekspedycja Mikro (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- frenetic.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.SkoÅ„czywszy posiÅ‚ek, obiekt jego badaÅ„ podniósÅ‚ wzrok i napotkawszy palÄ…ce, baczne spojrzenie barbarzyÅ„cy, zaÂczerwieniÅ‚ siÄ™ raptownie i wypuÅ›ciÅ‚ z rÄ™ki na pół ogryziony owoc.Conan bez komentarza pokazaÅ‚ dziewczynie gestem, że muszÄ… iść dalej.Oliwia podniosÅ‚a siÄ™ i wyszÅ‚a za nim na polankÄ™, której odlegÅ‚y koniec porastaÅ‚y gÄ™ste zaroÅ›la.Kiedy znaleźli siÄ™ na otwartej przestrzeni, w krzakach rozlegÅ‚ siÄ™ gÅ‚oÅ›ny trzask i Conan ledwie zdążyÅ‚ odskoczyć pociÄ…gajÄ…c za sobÄ… dziewczynÄ™, gdy coÅ› Å›mignęło w powietrzu i z potwornÄ… siÅ‚Ä… uderzyÅ‚o w pieÅ„ pobliskiego drzewa.BÅ‚yskawicznie wyrwawszy miecz z pochwy Cymmerianin skoczyÅ‚ na polankÄ™ i wpadÅ‚ w zaroÅ›la.ZapadÅ‚a cisza.Przerażona i oszoÅ‚omiona Oliwia kuliÅ‚a siÄ™ w trawie.Po chwili Conan wyÅ‚oniÅ‚ siÄ™ z krzaków z groźnie zmarszczonymi brwiami i zdziwieniem na twarzy.- Nikogo tam nie ma - burknÄ…Å‚.- A jednak ktoÅ› musiaÅ‚ rzucić ten kamieÅ„.ObejrzaÅ‚ pocisk, który przeleciaÅ‚ mu nad gÅ‚owÄ…, i mruknÄ…Å‚ coÅ› z niedowierzaniem.Wielki, regularnie ociosany blok zielonego kamienia strzaskaÅ‚ pieÅ„ drzewa i upadÅ‚ na murawÄ™.- Dziwny kamieÅ„ jak na takÄ… nie zamieszkanÄ… wyspÄ™ - rzekÅ‚.Oliwia szeroko otworzyÅ‚a oczy ze zdziwienia.GÅ‚az byÅ‚ syÂmetrycznie ociosany, niewÄ…tpliwie wyciÄ™ty i obrobiony ludzkÄ… rÄ™kÄ…, i zdumiewajÄ…co ciężki.Cymmerianin chwyciÅ‚ go oburÄ…cz, po czym stanÄ…wszy na szeroko rozstawionych nogach i, naprężywszy mięśnie barków i ramion, podniósÅ‚ nad gÅ‚owÄ™ i cisnÄ…Å‚ z caÅ‚ej siÅ‚y.GÅ‚az upadÅ‚ zaledwie kilka kroków dalej i Conan zaklÄ…Å‚.- Å»aden czÅ‚owiek nie zdoÅ‚aÅ‚by przerzucić tego gÅ‚azu przez polankÄ™.PotrzebowaÅ‚by chyba machiny oblężniczej.A przecież nie ma tu balist ani katapult.- Może wypuszczono go z takiej machiny stojÄ…cej gdzieÅ› dalej? - poddaÅ‚a myÅ›l Oliwia.PotrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- GÅ‚az nie spadÅ‚ z góry.Rzucono go z tamtych zaroÅ›li.Widzisz te poÅ‚amane gaÅ‚Ä…zki? KtoÅ› rzuciÅ‚ tym gÅ‚azem jak dziecko kamykiem.Tylko kto? Chodźmy stÄ…d!Dziewczyna niechÄ™tnie poszÅ‚a za nim.Za pierwszym rzÄ™dem krzaków poszycie byÅ‚o mniej gÄ™ste.WszÄ™dzie panowaÅ‚a gÅ‚ucha cisza.Na sprężystej murawie nie pozostaÅ‚ żaden Å›lad.A jednak to stÄ…d jakaÅ› tajemnicza istota cisnęła gÅ‚azem, bez sÅ‚owa i ze straszliwÄ… siÅ‚Ä….Conan pochyliÅ‚ siÄ™ nad murawÄ…, szukajÄ…c Å›ladów.Po chwili ze zÅ‚oÅ›ciÄ… potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….Nawet jego wyostrzony wzrok nie zdoÅ‚aÅ‚ odnaleźć żadnych Å›ladów, które zdradziÅ‚yby, kto tu staÅ‚ i zniknÄ…Å‚ po nieudanym ataku.Cymmerianin podniósÅ‚ gÅ‚owÄ™ i spojrzaÅ‚ na zielone sklepienie liÅ›ci i splecionych ze sobÄ… gaÅ‚Ä™zi.Nagle barbarzyÅ„ca drgnÄ…Å‚, wyprostowaÅ‚ siÄ™ i nie odrywajÄ…c oczu od zielonej gÄ™stwiny zaczÄ…Å‚ siÄ™ cofać, popychajÄ…c przed sobÄ… OliwiÄ™.- Chodźmy stÄ…d, szybko! - ponaglaÅ‚ jÄ… szeptem.- Co takiego? Co zobaczyÅ‚eÅ›?- Nic - odparÅ‚ cicho, nie przestajÄ…c rozglÄ…dać siÄ™ czujnie.- Powiedz mi, co to byÅ‚o? Kto kryÅ‚ siÄ™ w tych krzakach?- Åšmierć! - odparÅ‚ wpatrujÄ…c siÄ™ w półmrok zasÅ‚aniajÄ…Â cych niebo nefrytowych arkad.Kiedy wydostali siÄ™ z zaroÅ›li, barbarzyÅ„ca zÅ‚apaÅ‚ dziewÂczynÄ™ za rÄ™kÄ™ i szybko poprowadziÅ‚ miÄ™dzy rzedniejÄ…cymi drzewami, aż wspiÄ™li siÄ™ na trawiaste, sÅ‚abo poroÅ›niÄ™te zbocze i znaleźli siÄ™ na niskim pÅ‚askowyżu, gdzie trawa byÅ‚a wysoka, a drzewa nieliczne i karÅ‚owate.Na Å›rodku pÅ‚askoÂwyżu wznosiÅ‚a siÄ™ dÅ‚uga, szeroka budowla z rozsypujÄ…cych siÄ™, zielonych bloków kamienia.Spojrzeli po sobie ze zdumieniem.Å»adne legendy nie wspominaÅ‚y o istnieniu takiej budowli na którejÅ› z wysp Morza Vilayet.Podeszli ostrożnie, spoglÄ…dajÄ…c na mech i porosty peÅ‚zajÄ…ce po kamieniach, na zapadniÄ™ty, ziejÄ…cy czerniÄ… dach.WszÄ™dzie leżaÅ‚y kawaÅ‚ki i okruchy kamiennych bloków, na pół ukryte w falujÄ…cej trawie, sprawiajÄ…ce wrażenie, że niegdyÅ› wznosiÅ‚o siÄ™ tu wiele budynków, może nawet caÅ‚e miasto.Jednak teraz na pÅ‚askowyżu ostaÅ‚a siÄ™ tylko bryÅ‚a dÅ‚ugiego budynku o pijacko chwiejÄ…cych siÄ™ Å›cianach oplecionych pnÄ…czami winoroÅ›li.Jeżeli kiedyÅ› w portalu byÅ‚y drzwi, to musiaÅ‚y dawno już spróchnieć.Conan i jego towarzyszka stanÄ™li w szerokim hallu i zajrzeli do Å›rodka.SÅ‚oneczny blask sÄ…czyÅ‚ siÄ™ przez dziury w Å›cianach i dachu zapeÅ‚niajÄ…c mroczne wnÄ™trze grÄ… Å›wiateÅ‚ i cieni.Mocno Å›ciskajÄ…c miecz, Conan kocim krokiem wszedÅ‚ do Å›rodka bacznie rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ na boki.Oliwia podreptaÅ‚a za nim.ZnalazÅ‚szy siÄ™ w Å›rodku Conan mruknÄ…Å‚ coÅ› pod nosem, a Oliwia wydaÅ‚a zduszony okrzyk zdziwienia:- Popatrz! Och, popatrz!- WidzÄ™ - odparÅ‚.- Nie ma siÄ™ czego bać.To posÄ…gi.- WyglÄ…dajÄ… jak żywe.i sÄ… takie okropne! - szepnęła przysuwajÄ…c siÄ™ do barbarzyÅ„cy.Byli w ogromnej sali, której gÅ‚adkÄ… posadzkÄ™ zasÅ‚aÅ‚ gruby dywan kurzu i kawaÅ‚ki osypujÄ…cych siÄ™ z sufitu kamieni.WyrastajÄ…ca spomiÄ™dzy gÅ‚azów winoroÅ›l zasÅ‚aniaÅ‚a gÄ™stÄ… kurtynÄ… otwory w Å›cianach.WyniosÅ‚e sklepienie, pÅ‚askie i pozbawione ozdób, podpieraÅ‚y grube kolumny ciÄ…gnÄ…ce siÄ™ rzÄ™dami wzdÅ‚uż Å›cian.I wszÄ™dzie wokół staÅ‚y dziwne posÄ…gi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]