Podstrony
- Strona startowa
- Fredro Aleksander Trzy po trzy
- § Maylunas Andriej & Mironenko Siergiej Mikołaj II i Aleksandra. Nieznana korespondencja
- Ruda Aleksandra OdnaleŸć swš drogę 02 Wybór tłum. nieoficjalne
- Appian z Aleksandrii Historia Rzymska XIII XVII
- Appian z Aleksandrii Historia Rzymska I XII
- Aleksander Scibor Rylski Czlowiek z marmuru
- Nowakowski Sawomir Uroda i Zdrowie
- Nino Cocchiarella Formal Ontology and conceptual realism
- Gilstrap John Za kazda cene (SCAN dal 785)
- S. D. Perry Resident Evil 03 City Of The Dead
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak pasował jak ulał.Hal znał siebie doskonale i wiedział, że nie odczepi się od niego tak długo, aż sam lub ktoś inny nie znajdzie Wystarczająco przekonywających kontrargumentów.Kiedy Djamila przerwała, aby zaczerpnąć tchu,Hal zapytał Gwena:- Kiedy macie spotkanie?- Za trzy dni.Dlaczego pytasz? Ale odlatują już jutro!- Ekspedycja Mifcro- Jak mogą się z tobą komunikować?- Już ci podają.Gwen zaczął koncentrować się przed wznowieniem dyskusji z Djamilą, prowadzonej, jak pomyślał Hal, tylko przez grzeczność.Wciągnęli w nią nawet profesora Fontaine'a, ale ten po dziesięciu minutach wyłączył się, wzruszywszy ramionami.Wreszcie Gwen i Djamilą zrozumieli - a raczej zrozumiała to Djamilą - że nie dojdą teraz do żadnego porozumienia.Zapytany o zdanie w tej sprawie, Hal odparł z roztargnieniem, że uważa, podobnie jak profesor, że należy poczekać na wyniki badań materiału, jaki spodziewano się znaleźć w bazie.Kiedy Hal zgasił światło, powiedział do Djamili:- Jutro przyjdę trochę później.Mam zwolnienie, ale muszę zająć się, katalizatorami - skłamał.- Termin to termin.- Spij dobrze - odpowiedziała Djamilą, ziewając.Świt zastał Hala już na nogach.Kiedy udał się do wypożyczalni taksówek powietrznych dalekiego zasięgu i oznajmił, że zamierza odbyć podróż liczącą kilka tysięcy kilometrów, wzbudził sensację, tym bardziej że przez roztargnienie nie przedłużył sobie terminu ważności zezwolenia na odbywanie lotów.Na szczęście Gwen był jeszcze na miejscu.Wystarczyło, aby pokazał specjalny dokument.On również był zdziwiony, nie pytał jednak o powód tej dziwnej podróży, lecz o Djamilę.- Znasz ją przecież - wzruszył ramionami Hal.- Jeżeli się okaże, że moja podróż przydała się na coś, będzie uszczęśliwiona.Dam ci jeszcze o sobie znać - dodał tajemniczo.Niecierpliwie czekał na przydział korytarza powietrznego, którym mógłby lecieć, wreszcie wystartował.Tym razem był nieczuły na uroki przepływającego w dole krajobrazu.Dokuczały mu zresztą zawroty głowy, ponieważ nie wolno mu było wznieść SIĘ na większą wysokość.Po dwóch i pół godzinie wylądował.Pobiłem własny rekord, pomyślał z satysfakcją.Domek był świeżo odmalowany.- Chłopcze - powitała go matka - skąd się tu wziąłeś? Trzeba było mnie uprzedzić! Nic nie przygotowałam! - To mówiąc objęła go.Na jej twarzy widniał znany mu dobrze uśmiech, który uwielbiał już jako dziecko; była to wówczas niezawodna oznaka, że burza przechodzi.Ilekroć spotykał się z matką, obiecywał sobie, że znajdzie dla niej więcej czasu.Za każdym razem przypominał sobie, jak go wychowywała, jak poświęcała się dla niego.Ojca nie pamiętał w ogóle.Leżał na Marsie, uwięziony w statku kosmicznym, zanurzony w bezdennym morzu piasku.Potem, kiedy matka zamieszkała z innym mężczyzną, ich wzajemne stosunki znacznie się ochłodziły.W tym właśnie okresie Hal usamodzielnił się.Więź z matką znów się zacieśniła dopiero po przyjściu na świat dzieci.Ale o wspólnym mieszkaniu matka nie chciała nawet słyszeć.I Hal ją rozumiał.Z trudem opanowując wzruszenie powiedział, że zaraz musi wracać, gdyż przyleciał tu w tajemnicy przed Djamilą.Poprosił też matkę o pomoc.Sprawa nie wyglądała na łatwą.Hal chciał przebobrować strych w domu swego dawnego towarzysza zabaw.Matka miała mu to ułatwić.Z Nickiem nie utrzymywał żadnych kontaktów, a jego rodziców również nie widział już od dawna.Przychylili się jednak do jego prośby i nawet zostawili mu na strychu pełną swobodę.Hal z trudem powstrzymał się od okrzyku radości, kiedy wśród setek papierowych książek znalazł tę, której szukał.Zdmuchnął warstwę kurzu, zapewnił, że odeśle książkę z powrotem i po wmuszeniu w siebie filiżanki napoju, zaparzonego własnoręcznie przez matkę, oraz obiecaniu jej, że wkrótce przyleci tu z całą swoją rodziną na dłuższy urlop, udał się w drogę powrotną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]