Podstrony
- Strona startowa
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert KÅ‚osowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia (S
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Eschbach Andreas Hide Out
- Vonnegut Kurt Galapagos (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kuchniabreni.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.WszyÂstkie ich rzeczy - torby, koce, zwiniÄ™ty w toboÅ‚ek pÅ‚aszcz Thoma i futeraÅ‚y z instrumentami - wisiaÅ‚y na ramionach Mata razem z jego Å‚ukiem.Karczmarz obserwowaÅ‚ ich, nerÂwowo ocierajÄ…c twarz.Na chwiejnych nogach, nieomal caÅ‚Âkowicie wspierany przez Mata, Rand pozwoliÅ‚ przyjacielowi Poprowadzić siÄ™ w stronÄ™ tylnych drzwi.- P-p-przepraszam, M-m-mat - wykrztusiÅ‚.Nie potrafiÅ‚ przestać szczÄ™kać zÄ™bami.- T-t-to chy-chyba., p-p-przez t-t-ten deszcz.J j-jeszcze j-j-jedna noc.pod goÅ‚ym niebem.chyba n-n-nie zaszÂkodzi.Zmierzch zaciemniÅ‚ niebo nakrapiane garÅ›ciÄ… gwiazd.- Ani trochÄ™ - powiedziaÅ‚ Mat.UsiÅ‚owaÅ‚ mówić pogodnym tonem, lecz Rand sÅ‚yszaÅ‚ w nim skrywane zmartwienie.- On siÄ™ baÅ‚, że inni siÄ™ dowiedzÄ…, że w jego karczmie jest chory.PowiedziaÅ‚em mu, że jeÅ›li nas wyrzuci, to zabiorÄ™ ciÄ™ do ogólnej izby.Przez to w jego karczmie po dziesiÄ™ciu minutach byÅ‚oby o poÅ‚owÄ™ mniej ludzi.Pomimo caÅ‚ej tej gadaniny, wcale na to nie miaÅ‚ ochoty.- T-to gdzie?- Tutaj - odparÅ‚ Mat, otwierajÄ…c drzwi stajni, wÅ›ród gÅ‚oÅ›nego skrzypienia zawiasów.W Å›rodku byÅ‚o ciemniej niż na zewnÄ…trz, pachniaÅ‚o ziarÂnem, zbożem i koÅ„mi, wszystko to podszyte silnÄ… woniÄ… nawozu.Gdy Mat uÅ‚ożyÅ‚ go na zasÅ‚anej sÅ‚omÄ… podÅ‚odze, przyciÄ…gnÄ…Å‚ kolana do piersi, nadal siÄ™ obejmujÄ…c i trzÄ™sÄ…c od stóp do głów.Wszystkie jego siÅ‚y wydawaÅ‚y siÄ™ ulatyÂwać wraz z tymi dreszczami.UsÅ‚yszaÅ‚, jak Mat potknÄ…Å‚ siÄ™ o coÅ›, zaklÄ…Å‚ i znowu potknÄ…Å‚, potem znowu szczÄ™k metalu.Nagle wykwitÅ‚o Å›wiatÅ‚o.Mat trzymaÅ‚ w górze starÄ…, rozbitÄ… latarniÄ™.TÅ‚oczno byÅ‚o nie tylko w karczmie, ale również w stajni.W każdej przegrodzie staÅ‚ koÅ„, niektóre podniosÅ‚y Å‚by i mruÂgaÅ‚y na widok Å›wiatÅ‚a.Mat zbadaÅ‚ wzrokiem drabinÄ™ proÂwadzÄ…cÄ… na stryszek, potem spojrzaÅ‚ na Randa skulonego na podÅ‚odze i potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- Nigdy ciÄ™ tam nie wsadzÄ™ - mruknÄ…Å‚.PowiesiÅ‚ latarniÄ™ na gwoździu, wspiÄ…Å‚ siÄ™ na drabinÄ™ i zaÂczÄ…Å‚ zrzucać na dół bele siana.PoÅ›piesznie wróciÅ‚ na dół, w tylnej części stajni zrobiÅ‚ posÅ‚anie i uÅ‚ożyÅ‚ na nim Randa.NakryÅ‚ go obydwoma pÅ‚aszczami, lecz Rand natychmiast strÄ…ciÅ‚ je z siebie.- GorÄ…co - wymamrotaÅ‚.Niewyraźnie sobie jednak przypominaÅ‚, że przed chwilÄ… byÅ‚o mu zimno, a teraz miaÅ‚ wrażenie, że znalazÅ‚ siÄ™ w piecu.RozchyliÅ‚ koÅ‚nierz i odrzuciÅ‚ gÅ‚owÄ™.- GorÄ…co.PoczuÅ‚ na czole dÅ‚oÅ„ Mata.- Zaraz wracam - powiedziaÅ‚ ten i zniknÄ…Å‚.SkrÄ™caÅ‚ siÄ™ spazmatycznie na sianie, jak dÅ‚ugo, nie wieÂdziaÅ‚, dopóki Mat nie powróciÅ‚ z kopiastym talerzem jedzeÂnia w jednym rÄ™ku, dzbanem w drugim i dwoma biaÅ‚ymi filiżankami dyndajÄ…cymi mu u palców.- Nie ma tu żadnej WiedzÄ…cej - powiedziaÅ‚, klÄ™kaÂjÄ…c obok Randa.NapeÅ‚niÅ‚ jednÄ… z filiżanek i przyÅ‚ożyÅ‚ jÄ… do ust przyjaÂciela.Rand Å‚apczywie przeÅ‚knÄ…Å‚ wodÄ™, czuÅ‚ siÄ™ jakby od wielu dni nic nie piÅ‚.- Oni nawet nie wiedzÄ…, kim jest WiedzÄ…ca.MajÄ… tu tylko jakÄ…Å› matkÄ™ Brune, ale ona odbiera gdzieÅ› poród i nikt nie wie, kiedy wróci.ZdobyÅ‚em natomiast trochÄ™ chleba, sera i kieÅ‚basy.Dobry pan Inlow da nam wszystko, dopóki bÄ™dziemy trzymali siÄ™ poza zasiÄ™giem wzroku jego goÅ›ci.No weź, zjedz trochÄ™.Rand odwróciÅ‚, gÅ‚owÄ™ od jedzenia.Jego widok, wrÄ™cz sama myÅ›l o nim, sprawiaÅ‚y, że kÅ‚Ä™biÅ‚o mu siÄ™ w żoÅ‚Ä…dku.Po chwili Mat westchnÄ…Å‚ i rozsiadÅ‚ siÄ™ wygodnie, by samemu coÅ› zjeść.Rand odwróciÅ‚ oczy i staraÅ‚ siÄ™ nie sÅ‚uchać.Znowu poczuÅ‚ dreszcze, a potem gorÄ…czkÄ™, po której znoÂwu nastÄ…piÅ‚y dreszcze i potem znowu gorÄ…czka.Mat przyÂkrywaÅ‚ go, kiedy siÄ™ trzÄ…sÅ‚ i poiÅ‚ go wodÄ…, kiedy siÄ™ uskarżaÅ‚ na pragnienie.Noc stawaÅ‚a siÄ™ coraz ciemniejsza, wnÄ™trze stajni drżaÅ‚o w migotliwym Å›wietle latarni.Cienie nabraÅ‚y ksztaÅ‚tu i ruszaÅ‚y siÄ™ jakby wypuszczone na wolność.Potem zobaczyÅ‚ kroczÄ…cego przez sam Å›rodek stajni Ba'alzamona z pÅ‚onÄ…cymi oczyma i Myrddraale po obu jego stronach, z twarzami ukrytymi w gÅ‚Ä™bi ich czarnych kapturów.Rand próbowaÅ‚ wstać, szukaÅ‚ na oÅ›lep rÄ™kojeÅ›ci miecza i krzyczaÅ‚:- Mat! Mat, oni tu sÄ…! ÅšwiatÅ‚oÅ›ci, oni tu sÄ…!Wyrwany ze snu Mat usiadÅ‚ na skrzyżowanych nogach pod Å›cianÄ….- Co? SprzymierzeÅ„cy CiemnoÅ›ci? Gdzie?UnoszÄ…c siÄ™ chwiejnie na kolana, Rand pokazywaÅ‚ oszaÂlaÅ‚ymi gestami wnÄ™trze stajni.i otworzyÅ‚ usta ze zdziwieÂnia.Cienie drgaÅ‚y, konie szuraÅ‚y kopytami przez sen.Nic wiÄ™cej.OpadÅ‚ z powrotem na sÅ‚omÄ™.- Nikogo tu nie ma oprócz nas - powiedziaÅ‚ Mat.- Poczekaj, daj mi to.WyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ w stronÄ™ pasa, przy którym Rand nosiÅ‚ swój miecz.Rand jednak chwyciÅ‚ mocniej rÄ™kojeść.- Nie.Nie.MuszÄ™ go mieć przy sobie.Należy do moÂjego ojca.Rozumiesz? Należy do m-m-mojego ojca!Raz jeszcze targnęły nim dreszcze, przywarÅ‚ do miecza, jakby to byÅ‚a linia życia.- M-mojego o-ojca!Mat przestaÅ‚ mu go wyrywać i przykryÅ‚ z powrotem pÅ‚aszczami.Tej nocy, podczas gdy Mat drzemaÅ‚, nastÄ…piÅ‚y jeszcze inne nawiedzenia.Rand ani na moment nie byÅ‚ pewien, czy te widma tam sÄ…, czy nie.Czasami patrzyÅ‚ na Mata, leżącego z gÅ‚owÄ… opartÄ… na piersi, zastanawiajÄ…c siÄ™, czy on je też zobaczy, jeÅ›li siÄ™ obudzi.Z cieni wyÅ‚oniÅ‚a siÄ™ Egwene, z wÅ‚osami splecionymi w dÅ‚ugi, ciemny warkocz, taki sam jak nosiÅ‚a w Polu EmonÂda, z obolaÅ‚Ä… i ponurÄ… twarzÄ….- Dlaczego nas opuÅ›ciÅ‚eÅ›? - spytaÅ‚a.- UmarliÂÅ›my, bo nas opuÅ›ciÅ‚eÅ›.Rand sÅ‚abo pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….- Nie, Egwene.Nie chciaÅ‚em was zostawić.Uwierz.- Wszyscy umarliÅ›my - powiedziaÅ‚a ze smutkiem - a Å›mierć jest królestwem Czarnego.Czarny nas posiadÅ‚, ponieważ ty nas opuÅ›ciÅ‚eÅ›.- Nie.Nie miaÅ‚em wyboru, Egwene.Uwierz, proszÄ™.Egwene, nie odchodź.Wracaj, Egwene!Ona jednak zawróciÅ‚a w stronÄ™ cieni i staÅ‚a siÄ™ cieniem.Moiraine miaÅ‚a pogodnÄ… twarz, mimo że bezkrwistÄ… i bladÄ….Jej pÅ‚aszcz przypominaÅ‚ caÅ‚un, a jej gÅ‚os Å›wiszczaÅ‚ jak bicz.- Tak jest dobrze, Randzie al'Thor.Nie masz wyboru.Musisz jechać do Tar Valon, bo inaczej Czarny zabierze ciÄ™ dla siebie.Wieczność skuta Å‚aÅ„cuchami w Cieniu.Tylko Aes Sedai mogÄ… ciÄ™ teraz uratować.Tylko Aes Sedai.Thom uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ do niego sardonicznie.Ubranie barda wisiaÅ‚o na nim w postaci upalonych Å‚achmanów, przez które widziaÅ‚ bÅ‚yski Å›wiatÅ‚a, gdy Thom mocowaÅ‚ siÄ™ z Pomorem, by dać im czas na ucieczkÄ™.CiaÅ‚o pod Å‚achmanami byÅ‚o sczerniaÅ‚e i spalone.- Zaufasz, Aes Sedai, chÅ‚opcze, a bÄ™dziesz żaÅ‚owaÅ‚, że w ogóle żyjesz.PamiÄ™taj, cena za pomoc Aes Sedai jest zawsze niższa, niż możesz uwierzyć, zawsze wiÄ™ksza, niż możesz sobie wyobrazić.A jeÅ›li pierwsza odnajdzie ciÄ™ Ajah, co? Czerwona? A może Czarna? Najlepiej uciekać, chÅ‚opcze.Uciekaj!Wzrok Lana byÅ‚ twardy jak granit, jego twarz zalewaÅ‚a krew.- To dziwne zobaczyć Mrze ze znakiem czapli w rÄ™Âkach pasterza.Czy jesteÅ› go wart? PowinieneÅ›.JesteÅ› teraz sam.Nie masz już nic ani przed sobÄ…, ani za sobÄ…, na czym mógÅ‚byÅ› siÄ™ oprzeć, a SprzymierzeÅ„cem CiemnoÅ›ci może być każdy.UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ wilczym uÅ›miechem i z jego ust wylaÅ‚a siÄ™ krew.- Każdy.PrzyszedÅ‚ Perrin, oskarżaÅ‚, bÅ‚agaÅ‚ o pomoc.Pani al’Vere, opÅ‚akujÄ…ca swÄ… córkÄ™, i Bayle Domon, przeklinajÄ…cy go za to, że sprowadziÅ‚ Pomory na jego statek, i pan Fitch, zaÅ‚aÂmujÄ…cy rÄ™ce nad popioÅ‚ami swojej karczmy, i Min, wyryÂwajÄ…ca siÄ™ z krzykiem z uÅ›cisku trolloka, ludzie, których znaÅ‚, ludzie, których raz tylko spotkaÅ‚.Jednak najgorzej byÅ‚o z Tamem.Tam stanÄ…Å‚ nad nim, marszczÄ…c czoÅ‚o i potrzÄ…sajÄ…c gÅ‚owÄ…, nie powiedziaÅ‚ ani sÅ‚owa.- Musisz mi powiedzieć - bÅ‚agaÅ‚ go Rand.- Kim jestem? Powiedz mi, proszÄ™.Kim ja jestem? Kim ja jestern?KrzyczaÅ‚.- Spokojnie, Rand.Przez chwilÄ™ myÅ›laÅ‚, że to Tam mu odpowiedziaÅ‚, ale wtedy spostrzegÅ‚, że Tam zniknÄ…Å‚.PochylaÅ‚ siÄ™ nad nim Mat, przykÅ‚adaÅ‚ kubek z wodÄ… do jego warg.- Po prostu leż spokojnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]