Podstrony
- Strona startowa
- Peters Ellis Kroniki brata Cadfaela (Mnich) 18 Lato Duńczyków
- Peters Ellis Kroniki brata Ca Lato Dunczykow
- Petersin Thomas Ogrodnik Szoguna ( 18)
- Petersin Thomas Ogrodnik Szoguna ( 18) (2)
- Petersin Thomas Ogrodnik Szoguna (1)
- Petersin Thomas Ogrodnik Szoguna (2)
- Petersin Thomas Ogrodnik Szoguna
- Kress Nancy Zebracy na koniach
- Brooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)
- Kesey Ken Lot nad kukulczym gniazdem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- protectorklub.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tym momencie odwołano ją do opuszczających przyjęcie gości.Pozostałam na miejscu i zobaczyłam, że Ramzes przyłączył się do Davida, że Emerson dopadł Howarda Cartera i coś mu wykłada, że Nefret.Gdzie była Nefret?Dojrzałam ją wkrótce, otoczoną wianuszkiem młodych mężczyzn, jednak ukłucie niepokoju, jakkolwiek przelotne, kazało mi uznać, że lepiej będzie wrócić już do domu.Nieczęsto dokuczają mi nerwy, lecz tego wieczoru tak było.Zgarnęłam rodzinę i sir Edwarda i przeprosiłam gospodarzy.Kiedy czekaliśmy na powóz, podszedł do mnie odźwierny Cyrusa, starszy Egipcjanin, który służył u niego od wielu lat.- Ktoś mi to dał, Sitt Hakim - powiedział.- Miałem to przekazać Nur Misur, ale.- W takim razie powinieneś dać to mnie, Sayid - oznajmiła Nefret, sięgając po mały, brudnawy pakiecik, leżący na dłoni mężczyzny.Ramzes był jednak szybszy.- Zaraz, zaraz, Nefret.Kto ci to dał, Sayid?- Jakaś kobieta.- Stary wzruszył ramionami.- Powiedziała.Wydobyliśmy z niego opis, ale niewiele to dało.Kobieta była w czarczafie i powiedziała zaledwie kilka słów.Nie dała mu pieniędzy, przypuszczał jednak, że.- Dobrze, dobrze - przerwał Emerson, wręczając mu kilka monet.- Daj no mi to, Ramzesie.Nefret prychnęła z oburzeniem, a Ramzes zacisnął dłoń na paczuszce.- Proponuję - rzekł - żebyśmy z tym zaczekali, aż wrócimy do domu.Tu jest zbyt ciemno, poza tym jesteśmy na widoku.Trudno było temu zaprzeczyć, lecz kiedy dotarliśmy wreszcie do domu, wszyscy aż płonęli z ciekawości i bez zwłoki popędziliśmy do salonu.Fatima zapaliła lampy i czekała, by nam usłużyć.Ramzes położył pakiecik pod lampą na stole.Tani papier poskładano ciasno w wiele warstw.Był bardzo pobrudzony, dostrzegłam jednak jakieś litery.- Proponuję postępować z tym bardzo ostrożnie - powiedział Ramzes.- Ojcze?Gdyby miał obie ręce sprawne, z pewnością nie zwróciłby się do Emersona.Tym razem się nie wtrącałam; ten poskładany papier napawał mnie dziwnym obrzydzeniem.Nie miałam ochoty go dotykać, choć nie sądziłam, żeby był niebezpieczny.Emerson rozwinął go z taką samą delikatnością, z jaką traktował kruche okazy z wykopalisk, i rozprostował na stole.Na kartce napisano kilka słów koślawym arabskim pismem.- Wschód słońca - odczytał Emerson.- Meczet Szejka el.Gariba?- Guibri - poprawił Ramzes, nachylając się nad papierem.- Są jeszcze dwa słowa.„Pomóż mi”.Przez chwilę panowało milczenie.Lampa oświetlała leżące płasko na stole silne dłonie Emersona, pomięty papier między nimi i nachylone nad kartką skupione twarze.Nefret odetchnęła głośno.- Dzięki Bogu.Wiedziałam, że mi zaufa! Teraz będę mogła.- Przecież tam było kilkanaście kobiet - zauważył Ramzes.- Skąd możesz wiedzieć która to?- Miała na sobie.To nieistotne, i tak nie zwróciłbyś na to uwagi.Chodziło o to, jak na mnie patrzyła.- Mhm - mruknął Ramzes.- To nieważne która - stwierdził Emerson.- Wygląda na to, że jedna z tych kobiet prosi Nefret o pomoc i być może jest gotowa w zamian zaoferować swoją.Pójdę tam.- Ale to mnie prosi o pomoc - obruszyła się dziewczyna.- Wiadomość był przeznaczona dla mnie.- Niech to diabli.przepraszam, mamo - powiedział Ramzes.- Przestańcie i zastanówcie się.Przecież żadna z tych kobiet nie umie pisać, to nie może być wiadomość od nich.- Skąd wiesz? - sprzeciwiła się Nefret.- To dość logiczne założenie - mruknął Emerson, pocierając podbródek.- Ale może poszła do pisarza?- Byłoby to zbyt duże ryzyko - odparł Ramzes.- Poza tym pismo jest dość koślawe.- Przypomina mi trochę.- zaczął David, nie dano mu jednak skończyć.Emerson stwierdził, że ktoś powinien udać się na spotkanie.Nefret upierała się, że to musi być ona.Stół zadrżał - to Horus, wróciwszy z nocnej przechadzki, próbował zwrócić na siebie uwagę swojej pani.Gdy mu się nie udało, ciekawie obwąchał liścik.- Zabierz mu to sprzed nosa, Nefret - poleciłam.Za późno.Kot prychnął i rozerwał papier pazurami.- Mam nadzieję, że nie uznasz tego za jeden z tych swoich przeklętych omenów, Peabody - rzekł kwaśno Emerson.Trudno byłoby zinterpretować czyn Horusa jako zwiastun czegoś szczególnego, ale myślałam o planowanej eskapadzie z najwyższym niepokojem.Uznaliśmy jednak wszyscy, że trzeba ją podjąć; jeśli wezwanie było autentyczne, nie wolno go nam zignorować.Ramzes upierał się, że to jakiś podstęp, lecz nawet on przyznawał, że czas i miejsce wybrano takie, jakie wybrałaby kobieta.Meczet znajdował się dość blisko przybytku, który odwiedzili, a rankiem, gdy wszyscy spali, najłatwiej jej było wymknąć się tam niepostrzeżenie.Tak czy inaczej noc miałam niespokojną, Emerson zaś chyba w ogóle nie spał.Kiedy mnie zbudził, było jeszcze ciemno i do pospiesznego śniadania zasiedliśmy grubo przed wschodem słońca.Jako że nie udało nam się ustalić, kto ma pójść, wybieraliśmy się tam wszyscy, łącznie z sir Edwardem.Nasz gość poprzedniego wieczoru prawie się nie odzywał i teraz także jadł zamyślony i milczący.- Niewiele pan mówi, sir Edwardzie - zagadnęłam go.- Mam wrażenie, że nie pochwala pan naszego pomysłu.- Owszem, mam pewne zastrzeżenia, pani Emerson - odparł, unosząc brwi.- Nie wierzę, żeby któraś z tych kobiet w ogóle odważyła się do was zwrócić, a tym bardziej na piśmie.Skierowane do nich słowa panny Forth są już zapewne znane wszystkim w Luksorze i zręczny wróg nie omieszkałby wykorzystać tego do zwabienia was w pułapkę.- Rozmawialiśmy o tym zeszłej nocy - przypomniałam mu - i uznaliśmy, że trzeba podjąć ryzyko.- W takim razie nie ma sensu, żebym próbował wam to wyperswadować.- Żadnego - zgodziła się Nefret
[ Pobierz całość w formacie PDF ]