Podstrony
- Strona startowa
- Carl G. Pedersen Barack Obama's America (2009)
- Heisenberg Werner Carl Fizyka a filozofia
- Werner Carl Heisenberg Fizyka a filozofia (2)
- 12 Podwójny kontakt
- Sagan Carl Kontakt (SCAN dal 912)
- Sagan Carl Kontakt
- Sagan Carl Kontakt (2)
- Janet Evanovich Po czwarte dla grzechu
- Dav
- Eco Umberto Imie Rozy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kuchniabreni.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic.Wsłuchała się w dwa poziomy polaryzacji fal radiowych, a potem w kontrast między polaryzacją okrężną i liniową.Jest miliard kanałów do wyboru.Całe życie można spędzić na komputerowych zgadywankach, nasłuchując jakże boleśnie ograniczonym ludzkim uchem, i ludzkim mózgiem próbując znaleźć wzór.Ludzka istota nieźle sobie radzi, pomyślała, w odgadywaniu ukrytych wzorów tam, gdzie istnieją, chociaż niegorzej potrafi wymyślać również te, których wcale nie ma.Może się zdarzyć kaskada impulsów, jakaś konfiguracja podstawowego szumu, która przez chwilę zabrzmi jak synkopowany rytm albo melodyjka.Przełączyła się na parę radioteleskopów, które nastawione były na nasłuch rozpoznanego źródła aktywności radiowej w Galaktyce.Usłyszała glissando częstotliwości radiowych, „gwizd”, który powstał przy rozproszeniu fali radiowej przez elektrony cieniutkiej warstwy gazu zalegającego po drodze z przestrzeni międzygwiezdnej ku Ziemi.Tak często jej się to zdarzało, że mogła już, ledwie usłyszała gwizd, dokładnie określić odległość, na jakiej powstaje.Ten akurat pochodził z odległości około tysiąca świetlnych lat - wykalkulowała - dużo dalej niż nasze bezpośrednie sąsiedztwo, choć nadal w obrębie Mlecznej Drogi.Powróciła do przeszukiwania nieba, która to czynność była podstawowym zajęciem pracowników Projektu Argus.Znowu żadnego wzoru.Czuła się jak muzyk nasłuchujący odległego grzmotu nawałnicy.Prześladowały ją wciąż jakieś strzępki wzorów, które do tego stopnia wbiły się w jej pamięć, że czasami musiała przerywać obserwację i na chwilę wrócić do taśm, by stwierdzić, czy rzeczywiście było tam coś, co ona wychwyciła, a komputer nie.Rozległa się pojedyncza, nawracająca nuta - wysoki ton jakby schrypnięty pod koniec.Przez chwilę go sobie przypominała.Tak, nabrała pewności, że ostatni raz słyszała go trzydzieści pięć lat temu.To był metalowy bloczek, który piszczał, ilekroć matka wyciągała linkę od bielizny, żeby rozwiesić na niej kolejną świeżo wypraną koszulę.Jako dziewczyna uwielbiała armie maszerujących po linie klamer, a kiedy nikogo nie było, zanurzała twarz w suchych prześcieradłach.Tamten zapach, wpierw słodki i przenikliwy, obezwładniał ją.Czy znów ogarnął ją tamten obłoczek? Pamiętała swój śmiech i ucieczkę na krótkich nóżkach, gdy matka nagle nad nią wyrastała i uniósłszy ją do nieba, jak się zdawało, zabierała do domu jakby - wtulona w zgięte ramię - była jeszcze jednym tobołkiem bielizny, którą potem dokładnie poukłada w szufladach sypialni.- Doktor Arroway? Doktor Arroway? - technik pochylił się nad jej drgającymi powiekami i spłyconym oddechem.Zamrugała, zdjęła słuchawki i obdarzyła go przepraszającym uśmiechem.Czasem jej koledzy musieli mówić głośniej, żeby przekrzyczeć wzmocniony kosmiczny szum.Odpłacała ich fatygę podnoszenia głosu - bo niechętnie zdejmowała słuchawki dla krótkiej wymiany zdań - tym samym, to znaczy odwrzaskując im.Gdy była czymś zaabsorbowana, wymiana codziennych uprzejmości, czy nawet żartobliwe odezwania, zdawać się mogły przygodnemu obserwatorowi złą pyskówką, która niespodziewanie wybuchała w ciszy laboratoriów nasłuchowych.Tym razem powiedziała tylko:- Przepraszam, musiałam się zdrzemnąć.- Doktor Drumlin na wewnętrznym telefonie.W biurze Jacka, twierdzi, że jest z panią umówiony.- O rety, kompletnie zapomniałam!Mijające lata nic Drumlinowi nie odebrały z jego wspaniałości - choć osoba jego zaczęła zdradzać parę cech wówczas nie ujawnionych w spisie, gdy jako doktorant pracowała u niego w Cal Techu.Nabrał, na przykład, przykrego obyczaju sprawdzania (gdy mu się zdawało, że nikt nie widzi), czy ma zapięty rozporek.Przez lata wzmogło się w nim przekonanie, że ET w ogóle nie ma, lub że przynajmniej są czymś tak osobliwym i dalekim, że nie sposób na nie trafić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]