Podstrony
- Strona startowa
- Carter Stephen L. Elm Harbor 01 WÅ‚adca Ocean Park
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (3)
- (ebook Pdf) Stephen Hawking A Brief History Of Time
- § Carter Stephen L. Wladca Ocean Park
- Hawking Stephen W Krotka Historia Czasu
- Hawking Stephen W Krotka Historia Czasu (3)
- Stephen W. Hawking Krotka Historia Czasu
- Pullman Philip Mroczne materie 3 Bursztynowa luneta
- Paul McDonald The Star System, Hollywood's Production of Popular Identities (2000)
- Binek Tadeusz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oczywiście, że tak - odparł dziadek.- Oczywiście, doliczył do sześćdziesięciu.Ale spójrz tylko na to, Clivey! Popatrz i wryj to sobie głęboko w pamięć.W kombinezonie dziadka były prawdziwe kieszenie - aż pięć, licząc wielką jak u kangura kieszeń na piersi - ale na biodrach nie było żadnej -jedynie wycięcia przez które można było sięgnąć do kieszeni noszonych pod kombinezonem spodni (w tamtych czasach pomysł, żeby pod spód nic nie wkładać, nie wydawał się niczym strasznym, a jedynie śmiesznym; oznaczał, że ktoś Ma Nie Najlepiej Pod Sufitem).Dziadek nie-odmiennie nosił pod kombinezonem niebieskie dżinsy.“Żydowskie portki" - mawiał poważnie, podobnie zresztą jak inni farmerzy, których Clive znał i którzy nosili dżinsy.Nazywano levisy “żydowskimi portkami" lub prościej, “żydłakami".Otóż dziadek wsunął prawą rękę w wycięcie w kombinezonie, przez chwilę gmerał w kieszeni spodni, aż w końcu wydobył na światło dzienne zmatowiały, srebrny zegarek kieszonkowy i wsunął go w dłoń zaskoczonego chłopca.Zegarek był tak ciężki, że zdezorientowany Clive o mało nie wypuścił go z dłoni.Popatrzył na dziadka szeroko rozwartymi, brązowymi oczyma.- Tylko nie upuść go na ziemię - ostrzegł dziadek.- Chociaż jeśli nawet to ci się zdarzy, zegarek zapewne nie przestanie chodzić.Kilkakrotnie już wypadł mi z rąk, a raz, podczas jakiejś cholernej popijawy w Utica, ktoś na niego nadepnął.Zegarek jednak nie przestał chodzić.Ale jeśli stanie na dobre, twoja strata, nie moja, ponieważ od tej chwili zegarek należy do ciebie.- Co?Chłopiec chciał powiedzieć, że nie rozumie, ale poskromił język.- Daję ci go - oświadczył dziadek.- Dawno już po-stanowiłem, że ci go zostawię, i niech szlag trafi, jeśli wstawię go do testamentu.Za testament musiałbym zapłacić jakiemuś cholernemu prawnikowi więcej, niż ten zegarek jest wart.- Dziadku.Ja.Jezu!Dziadek tak długo się śmiał, że aż dostał ataku kaszlu.Kaszlał i śmiał się jednocześnie, a jego twarz nabrała koloru dojrzałej śliwki.Radość i zdumienie Clive'a przeszły w niepokój.Pamiętał, że matka, gdy tu jechali, nieustannie go napominała, że nie wolno dziadka męczyć, ponieważ jest ciężko chory.Kiedy przed dwoma dniami Clive zapytał - zapytał bardzo ostrożnie - na co choruje, George Banning odpowiedział jednym, tajemniczym słowem.Dopiero następnej nocy po rozmowie w sadzie, kiedy zapadał już w sen, ściskając w dłoni rozgrzany ciepłem jego ciała kieszonkowy zegarek, Clive nieoczekiwanie pojął, że słowo “tykawa" nie oznacza wcale jakiegoś groźnego robala, ale odnosi się do serca.Lekarz zabronił dziadkowi palić, oświadczając przy tym, że jeśli będzie próbował wykonywać jakiekolwiek cięższe prace, na przykład odgarniać śnieg lub kopać w ogrodzie, skończy przygrywając aniołom na harfie.A chłopiec dobrze wiedział, co to znaczy.- Jeśli tylko nie upuścisz go na ziemię, to zawsze będzie ci chodził i chodził - oświadczył dziadek, ale chłopiec był już na tyle duży, żeby wiedzieć, że zegarek i tak któregoś dnia stanie; wiedział, że zarówno ludzie jak zegarki pewnego dnia stają na zawsze.Clive obserwował dziadka, ciekaw, czy teraz stanie, ale w końcu kaszel ustał, stary człowiek przestał się śmiać i ponownie wyprostował swą postać.Starł lewą dłonią sopelek z nosa i niedbale strzepnął go z palców.- Jesteś cholernie zabawnym dzieciakiem, Clivey - po-wiedział.- Mam szesnastu wnuków i tylko dwóch traktuję jak kacze łajno.Ale ty do nich nie należysz, jakkolwiek pierwszy na liście również nie jesteś, lecz tylko ty potrafisz mnie rozśmieszyć tak, że aż mnie jaja bolą.- Nie chcę, żeby bolały cię jaja, dziadku - odparł Clive, czym znów niebywale rozbawił dziadka, który tym razem jednak potrafił na tyle zapanować nad sobą, żeby nie zanieść się kaszlem.- Okręć sobie ze dwa razy łańcuszek wokół dłoni, a od razu poczujesz się raźniej - poradził dziadek.- A kiedy już poczujesz się raźniej, łatwiej przyjdzie się skupić.Clive zastosował się do tej rady i rzeczywiście poczuł się raźniej.Zerknął na zawieszony na dłoni zegarek, zahipnotyzowany jego żywym mechanizmem, wizerunkiem słońca na cyferblacie, trzecią wskazówką, wskazówką sekundnika, zataczającą swoje własne, odrębne koła.Niemniej był to ciągle jeszcze zegarek dziadka; w to nie wątpił ani przez chwilę.I wtedy właśnie na szkiełko opadł płatek kwiatu, który natychmiast ześlizgnął się z gładkiej powierzchni i poszybował na ziemię.Trwało to ułamek sekundy, ale w mgnieniu oka wszystko się odmieniło.Płatek kwiatu jabłoni potwierdził słowa dziadka; zegarek należał do Clive'a; należał na zawsze.a w każdym razie do chwili, kiedy jeden z nich, Clive albo zegarek, przesta-nie chodzić, nie da się go naprawić i trzeba go będzie wyrzucić.- W porządku - powiedział dziadek.- Czy widzisz wskazówkę sekundnika chodzącą po oddzielnej tarczy?- Tak.- To dobrze.Nie spuszczaj z niej oka.Kiedy dojdzie na samą górę, wrzaśnij do mnie: “Naprzód".Rozumiesz? Clive skinął głową.- Świetnie.A kiedy już będzie na górze, krzyknij i pozwól, żeby szła dalej, Gallagher
[ Pobierz całość w formacie PDF ]