Podstrony
- Strona startowa
- Farmer Philip Jose ÂŒwiat Rzeki 04 Czarodziejski labirynt
- Dick Philip K Plyncie lzy moje rzekl policjant (2)
- Dick Philip K Plyncie lzy moje rzekl policjant
- Farmer Philip Jose Ciala wiele cial
- Dick Philip K Trzy stygmaty Palmera Eldritcha
- Dick Philip K Trzy stygmaty Palmera Eldritcha (2)
- Farmer Philip Jose Przebudzenie kamiennego boga (2
- Philip K. Dick, Roger Zelazny Deus Irae (2)
- Word Studies in the New Testament Vol 1 & 2 (Marvin R Vincent)
- Zakładnik Pierre Lemaitre
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ines.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.och, pomóż mi.Kobieta mocno trzymała ją za włosy, przechylała jej głowę do tyłu i przysuwaładzbanek do ust. Nie chcę! Jeśli mnie tkniesz, Iorek urwie ci głowę! Och, Iorek, gdzie jesteś? IorekByrnison! Pomóż mi, Iorek! Nie chcę.nie.Potem, na jedno słowo kobiety, złota małpa skoczyła na dajmona Lyry i pochwyciłago w twarde czarne palce.Dajmon zmieniał postać tak szybko, że Ama nigdy czegośtakiego nie widziała: kot-wąż-szczur-lis-ptak-wilk-gepard-jaszczurka-tchórz.Lecz uścisk małpy nie osłabł ani na chwilę; a potem Pantalaimon zmienił sięw jeżozwierza.Małpa zaskrzeczała i puściła go.Trzy długie drżące igły tkwiły w jej łapie.PaniCoulter syknęła i wolną ręką uderzyła Lyrę po twarzy na odlew, tak mocno, żeprzewróciła ją na plecy.Zanim Lyra otrząsnęła się z oszołomienia, miała przy ustachdzbanek i musiała przełknąć albo się zakrztusić.Ama żałowała, że nie może zatkać sobie uszu: krztuszenie się, płacz, kaszel, szlochy,błagania, wymioty nie mogła tego znieść.Ale stopniowo odgłosy ucichły i tylkoczasami drżący szloch wyrywał się z gardła dziewczynki, która ponownie zapadała w sen zaczarowany sen? Zatruty sen! Narkotyczny, oszukańczy sen! Ama zobaczyła smugębieli materializującą się na szyi Lyry, kiedy jej dajmon z wysiłkiem zmienił się w długie,giętkie stworzonko o śnieżnej sierści, błyszczących czarnych oczach i czarnymkoniuszku ogona.A kobieta śpiewała cicho, nuciła dziecięce kołysanki, wygładzała brwi dziewczynki,osuszała jej rozpaloną twarz, chociaż nawet Ama się zorientowała, że pani Coulter niezna słów tych piosenek, ponieważ nuciła tylko sylaby bez sensu: la-la-la, ba-ba-bu-bu,bełkocząc bzdury słodkim głosem.Wreszcie wszystko ucichło, a wtedy kobieta zrobiła coś dziwnego: wyjęła nożyczkii obcięła włosy dziewczynki, przechylając jej uśpioną głowę w różne strony, żebynajlepiej ocenić efekt.Podniosła jeden ciemnozłoty lok i schowała do małego złotegomedalionu, który nosiła na szyi.Ama odgadła powód: kobieta zamierzała go wykorzystaćdo następnych czarów.Ale najpierw podniosła lok do ust.Och, to było dziwne.Złota małpa wyciągnęła ostatnią igłę jeżozwierza i powiedziała coś do kobiety, którasięgnęła w górę i chwyciła nietoperza drzemiącego pod stropem jaskini.Małe czarnestworzonko trzepotało się i piszczało przeszywająco cienkim głosem, który wwiercał sięw uszy Amy.Potem zobaczyła, jak kobieta podaje nietoperza swojemu dajmonowi,i widziała, jak dajmon ciągnie i ciągnie za jedno z czarnych skrzydeł, aż oderwało sięi wisiało na jednym białym ścięgnie, podczas gdy konający nietoperz piszczał, a jegopobratymcy trzepotali wokół zatrwożeni.Trzask trzask mlask złota małparozerwała nietoperza na kawałki.Kobieta leżała spokojnie na śpiworze przy ogniskui powoli jadła tabliczkę czekolady.Czas mijał.Zapadła noc i wzeszedł księżyc, a kobieta i jej dajmon zasnęli.Ama, sztywna i obolała, wygramoliła się ze swojej kryjówki, na palcach minęłaśpiących i nie wydała żadnego dzwięku, dopóki nie dotarła do połowy ścieżki.Strach dodawał jej sił, kiedy biegła po wąskim szlaku, a jej dajmon w postaci sowycicho frunął obok.Czyste, zimne powietrze, kołysanie wierzchołków drzew, lśnieniechmur wysrebrzonych księżycem na ciemnym niebie i miliony gwiazd wreszcie trochę jąuspokoiły.Zatrzymała się przed niewielkim skupiskiem kamiennych domków, a dajmon usiadłna jej pięści. Ona skłamała! zawołała Ama. Okłamała nas! Co możemy zrobić, Kulang? Czypowiemy tacie? Co możemy zrobić? Nie mów poradził jej dajmon. Więcej kłopotów.Mamy lekarstwo.Możemy jąobudzić.Możemy tam pójść, kiedy kobieta znowu wyjdzie, obudzić dziewczynkę i jązabrać.Ta myśl oboje napełniła strachem.Lecz słowo się rzekło, a mała papierowapaczuszka spoczywała bezpiecznie w kieszeni Amy i wiedzieli, jak jej użyć..obudz się, nie widzę jej.ona chyba jest blisko.skrzywdziła mnie. Och, Lyro, nie bój się! Jeśli ty też się boisz, ja oszaleję.Próbowali objąć się mocno, ale ich ramiona chwytały tylko puste powietrze.Lyrapróbowała wyjaśnić, o co jej chodzi, szepcząc tuż przy jego bladej twarzyw ciemnościach: Ja tylko chcę się obudzić.tak się boję, że prześpię całe życie, a potem umrę.chcęnajpierw się obudzić! Nawet na godzinę, nieważne, żebym tylko naprawdę żyła, nie wiemnawet, czy to jest prawdziwe.ale pomogę ci, Roger! Przysięgam, że ci pomogę! Ale jeśli ty śnisz, Lyro, możesz w to nie uwierzyć, kiedy się obudzisz.Ja też bympomyślał, że to tylko sen. Nie! oświadczyła zapalczywie i.5.Adamantowa wieża.mając ów cel dumnyRozpoczął wojnę bezbożną w Niebiosach,Przeciw tronowi i królestwu BogaBój tocząc próżny.John MiltonRaj utraconyJezioro roztopionej siarki wypełniało na całej długości ogromny kanion, bulgotałoi bekało falami smrodliwych wyziewów.Blokowało drogę samotnej skrzydlatej postacistojącej na brzegu.Gdyby wzleciał w niebo, zwiadowcy wroga, którzy go wyśledzili i zgubili,dostrzegliby go znowu od razu; lecz gdyby wędrował na piechotę, potrzebowałby tyleczasu na obejście tej cuchnącej dziury, że dostarczyłby wiadomość za pózno.Musiał podjąć większe ryzyko.Zaczekał, aż żółta maz wypluła kłąb śmierdzącegodymu, i wzleciał w gęstą chmurę siarki.Cztery pary oczu w różnych częściach nieba dostrzegły drobny ruch i natychmiastcztery pary skrzydeł uderzyły mocno w zadymionym powietrzu, niosąc strażnikóww stronę chmury.Potem rozpoczęło się polowanie, kiedy myśliwi nie widzieli zwierzyny, a zwierzynaw ogóle nic nie widziała, pierwszy, kto wyrwie się z chmury po drugiej stronie jeziora,uzyska przewagę, czyli albo przeżyje, albo zdobędzie łup.Pech chciał, że samotny posłaniec wyleciał z chmury kilka sekund po jednymz prześladowców.Natychmiast się zwarli, ciągnąc za sobą smugi dymu, obaj zamroczenitrującymi oparami.Zcigany początkowo wygrywał, wkrótce jednak z oparów siarkiwyłonił się drugi myśliwy i w szybkiej, morderczej walce wszyscy trzej, wirującw powietrzu jak języki płomienia, opadali, wznosili się i znowu opadali, aż wreszcierunęli na skały na drugim brzegu.Dwaj pozostali myśliwi nigdy nie wynurzyli sięz chmury.Na zachodnim krańcu zębatego pasma gór wznosił się szczyt, skąd rozciągał sięwidok na równinę w dole i doliny w głębi, szczyt zwieńczony bazaltową fortecą, którazdawała się wyrastać wprost ze skał, jakby wyrzucił ją z siebie wulkan przed milionemlat.W rozległych pieczarach pod wyniosłymi murami zmagazynowano i oznakowanozapasy wszelkich rodzajów; w arsenałach i magazynach kalibrowano, uzbrajanoi testowano machiny wojenne; w młynach pod górą wulkaniczne ognie ogrzewałypotężne kuznie, gdzie fosfor i tytan łączono w stopy nieznane i nieużywane nigdywcześniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]