Podstrony
- Strona startowa
- IGRZYSKA ÂŒMIERCI 01 Igrzyska ÂŒmierci
- Michael Judith Œcieżki kłamstwa 01 Œcieżki kłamstwa
- Chattam Maxime Otchłań zła 01 Otchłań zła
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Trylogia Lando Calrissiana.01.Lando Calrissian i Mysloharfa Sharow (2)
- Vinge Joan D Krolowe 01 Krolowa Zimy
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Tolkien J.R.R Powrót króla
- Charrette Robert N Wybieraj swych wrogow z rozwaga (3)
- Zelazny Roger i Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- black-velvet.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Albo Foreman.A możeprawdziwe FBI.- Dlaczego pytasz?Don nie patrzy na mnie.Pociągając fajkę, obserwuje z ogromnym zainte-resowaniem podskakującą na chodniku pasówkę białogardłą, która nie od-leciała z resztą stada na południe.- Mamy piękną jesień, nie sądzisz? - pyta powoli.Kiwam potakującogłową, ale jestem zupełnie zdezorientowany.Czy chodzi mu o ptaka? - Po-goda jest taka ładna.Niezbyt zimno, przyjemnie.- Tak, jest bardzo ładnie.- W gruncie rzeczy to jedna z najcieplejszych jesieni, od kiedy tumieszkasz.- Całkiem możliwe.- Przy takiej pogodzie ludzie trzymają w nocy otwarte okna, żeby wpu-ścić świeże powietrze.- To prawda.- W minionych latach często rozmawialiśmy z Donem onajrozmaitszych sprawach, od stanowiska uniwersytetu w sprawie własno-ści patentów zgłaszanych przez kadrę naukową uczelni do oceny porównaw-czej wartości prozy Johna Updike'a i Johna Irvinga.Omawialiśmy związkipomiędzy stawkami podatku od zysków kapitałowych a tworzeniem kapita-łu oraz zastanawialiśmy się, jak Bobby Fisher poradziłby sobie z dzisiejszymnarybkiem mistrzów szachowych.Dyskutowaliśmy, czy Księga Izajasza,którą chrześcijanie uważają za zapowiedz narodzin i kapłaństwa Jezusa,przewiduje przybycie jednego dzieciątka czy dwóch.Jednak nigdy, dosłow-nie nigdy nie toczyliśmy dłuższej rozmowy na temat pogody.w związku zczym podejrzewam, że kryje się za tym coś ważnego.- Wiesz co, Talcotcie, nie ma małżeństw doskonałych.- Nigdy nie sądziłem, że są.- Wasze okna są otwarte w nocy przy takiej pogodzie.Nasze również.Nagle pojmuję, o co mu chodzi.Spoglądam na niego twardo, ale onnadal patrzy w bok.Wiem, co mnie czeka i jestem pewien, że to sprawkaNiny, gdyż Don, podobnie jak Sędzia, w żadnym wypadku nie rozmawiałbyz własnej woli o uczuciach, co więcej, nawet by się nie przyznał do ich po-siadania.- Don, posłuchaj.Jednak stary fizyk na swój uprzejmy, lecz uparty sposób prze naprzód,podobnie jak wówczas, gdy gramy w szachy.- Talcotcie, głos niesie się dośćdaleko.Nic nie poradzę, że coś usłyszałem którejś nocy.Mam na myśli cie-bie i twoją żonę.Niezle się starliście.Przypominam sobie - trzy noce temu, w sobotę.To był jedyny niemiłyakcent podczas tamtego miłego tygodnia.Kimmer oznajmiła, że nazajutrzwyjeżdża do San Francisco, a ja nieopatrznie zapytałem, co z jej obietnicą,że zawiezie Bentleya na urodziny Miguela Hadleya.Ja miałem dzięki temuzdążyć po kościele na końcówkę konferencji Roba Saltpetera na tematwpływu sztucznej inteligencji na prawo konstytucyjne.Kimmer odparła, żenic na to nie poradzi, bo tego wymaga jej praca.Stwierdziłem, że ja też pra-cuję.Ale to nie to samo; ona się zobowiązała.Spytałem, wobec kogo.Chcia-ła się dowiedzieć, co to ma znaczyć.Odparłem, że dobrze wie.A co to z koleima znaczyć.Stwierdziłem, że nie mam ochoty o tym rozmawiać.Odparowa-ła, że to ja poruszyłem ten temat.Nic dziwnego, że Don i Nina nas słyszeli -z pewnością podnieśliśmy głos.A w każdym razie Kimmer.- Przykro mi, że zakłóciliśmy wam spokój.- Nie myśl o tym, Talcotcie.- Kładzie mi rękę na ramieniu, jak mężczy-zna mężczyznie, tak samo, jak robił to ojciec.Bentley wyczuł, że rozmawia-my o poważnych sprawach i odszedł na bok.Stoi pochylony na trawniku,przyglądając się badawczo starannie utrzymanym kwietnikom Dona, terazjuż w większości przykrytym dla osłony przed zimnem.Starałem się mu wytłumaczyć, żeby nie obrywał pączków, ale Don i Ninachyba nie mają mu tego za złe.- Wiedz tylko, że zawsze możesz do mnieprzyjść, gdybyś chciał pogadać.To czasem bardzo pomaga.Nina i ja teżmieliśmy przez te lata swoje kłopoty, ale udało nam się je przezwyciężyć.Wy również sobie poradzicie, jeśli pozwolicie, żeby przyjaciele wam po-mogli.Przez chwilę czuję się zbyt upokorzony, żeby móc wydobyć z siebie głos.Są w końcu pewne normy, jak mawiała moja matka i nikt nie powiniennawet podejrzewać, że nie żyjesz zgodnie z nimi.Co do pomysłu przedysku-towania całej sprawy, to mój ojciec zawsze szydził z doradztwa rodzinnego,które traktował wyłącznie jako pobłażanie słabej woli.Nakreśl linię, Talcot-cie.Umieść przeszłość po jednej stronie tej linii, a przyszłość po drugiej ipodejmij decyzję, po której stronie chcesz żyć dalej.Potem trzymaj sięswojej decyzji.W naszej rodzinie problemy się ukrywało, toteż nie nauczo-no nas, co zrobić, jeśli ktoś z zewnątrz odkryje ich istnienie.Mimo wszystko zdołałem na tyle zebrać myśli, żeby odpowiedzieć lekkimtonem:- Dzięki, Don, ale to w sobotnią noc, to jeszcze nic.Musiałbyś słyszećKimmer, kiedy naprawdę wpadnie we wściekłość.- Chciałem dodatkowomrugnąć, ale nigdy nie opanowałem w pełni tej sztuki.Donowi udaje się przywołać na twarz uśmiech i patrzy na mnie takimsamym wzrokiem jak Sędzia, gdy żartowałem sobie na temat stopni, doży-wotniej posady, polityki czy innej sprawy, którą mój ojciec uznał za ważną, aja nie miałem ochoty o niej dyskutować.W jasnych, inteligentnych oczachDona dostrzegam bezlitosny osąd człowieka, który przeżył na tym świecieponad siedemdziesiąt lat, robiąc wszystko, jak należy.Uwielbiam Ninę, alenie Dona, być może dlatego, że za bardzo przypomina mi Sędziego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]