Podstrony
- Strona startowa
- Zbrodnia wsrod roz Zofia Kaczorowska
- Howard Robert E Ludzie Czarnego Kregu (2)
- duncan przeznaczenie miecza
- (ebook computers) Visual C .NET Developer’s Guide
- Philip G. Zimbardo, John Boyd Paradoks czasu
- (Business Ebook) 101 Ebay Auction Secrets (1)
- Evanovich Janet Po trzecie dla draki (2)
- Agata Christie Tajemnica Wawrzynow
- McCaffrey Anne Mistrz harfiarzy z Pern (SCAN d
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fruttidimare.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Upuściwszy miotłę, wycofała się na kolanach z paleniska, kaszlając i trącoczy.Pugsley uciekł pod łóżko, chrapliwie sapiąc, jakby każdy oddechmiał być jego ostatnim.Drzwi do komnaty otworzyły się z łomotem.Morgan rzucił na nią przelotne spojrzenie.- Proszę mi wybaczyć.Szukałem żony.- Morgan! - jej rozdrażniony okrzyk zatrzymał go w pół kroku odwyjścia.Podszedł do niej szybkim krokiem i podciągnął ją na nogi.Panikarozbłysła w jego oczach.- Na miłość boską, kobieto! Twój ojciec może tu być lada moment.Czy chcesz, aby pomyślał, że zrobiłem z ciebie sprzątaczkę?Oparła sobie dłonie na biodrach.- Gdybyś zadał sobie trud wyczyszczenia tego komina mniej więcejraz na stulecie, nie znajdowałabym się teraz w tak kłopotliwympołożeniu.Spojrzeli na siebie gniewnie, oboje świadomi, że dzisiejszy dzieńdowiedzie czy ich na nowo odkryte uczucia potrafią oprzeć się dawnejwrogości ich klanów.A potem kamienne usta Morgana zaczęły lekkodrżeć w kącikach.Sabrina złapała ręczne lusterko i przyjrzała się swemuodbiciu.Poza gniewnymi niebieskimi szparkami jej oczu cała jej twarzmiała odcień głębokiej czerni.Jej nieskazitelna suknia nocna była pokrytabrudem.Nie umiała powstrzymać chichotu.Wciąż się sobie przyglądając wlusterku, przetarła twarz mokrą ściereczką, usuwając większość sadzy.- Mam lepszy pomysł.Powiem im, że trzymałeś mnie skutą wlochach, by wykorzystywać dla własnej przyjemności, kiedyprzychodziła ci na to ochota.- Nie myśl, że się nad tym nie zastanawiałem.- Uniósł szelmowskobrew.- Może, kiedy już sobie pojedzie.Sabrina pochyliła lustro, by przestudiować dokładnie widoczny w nimfragment swego męża, a jej serce przyspieszyło.Jego tartan był świeżouprany i elegancko upięty w uroczyste fałdy.Przy-228wdział nawet odrapaną parę butów, wypucowawszy je do matowegopołysku.Ujęły ją zarówno jego męska próżność, jak i oczywista chęćzrobienia wrażenia na jej ojcu.Ich oczy spotkały się w lusterku.- Czy mam twą aprobatę? - powiedział miękko.Jedna rzecz, której Sabrina nauczyła się od swego męża to fakt, żebardzo często czyny były bardziej konkretne niż słowa.Rzuciła się w jegoramiona, przewracając go na krzesło.Roztapiała się w jego objęciach,mając zamiar pokazać mu, jak bardzo wszystko aprobuje, gdy ostrepukanie rozległo się od strony drzwi.Morgan skoczył na równe nogi, prawie wyrzucając ją ze swych kolan igwałtownymi ruchami wygładził swój tartan.- Słodki Chryste, ten stary drań nie mógł się już pojawić.Ale był totylko Ranald, który wetknął teraz głowę przez drzwi.Jego ciemne włosy stały w nerwowych kępkach.Jego śniada ceraprzybladła znacząco.- Mały problem na pastwisku, Morgan.Jedna z twych owiec oddaliłasię od stada i załamał się pod nią lód na jeziorze.Miałem ją obwiązanąliną, ale jakoś nie mogę jej wyciągnąć.Sabrina zastanawiała się czy jej się wydawało, czy też Ranaldzachowywał się bardziej nerwowo, niż zwykle.Być może to jejwcześniejsze wskazówki, iż jego obowiązkiem było błagać jej ojca o rękęEnid, sprawiły, że teraz męczył się i denerwował nieznośnie.- A żeby to! - Jawne przerażenie dało się odczytać w oczach Morgana.- Chciałem tu być, gdy pojawi się twój ojciec, a nie siłować się z głupiąowcą.Słowa Ranalda popłynęły teraz nieprzerwanym strumieniem.Wolnokierował się ku drzwiom.- Beczała tak niespokojnie.Sądzę, że powinieneś jak najszybciej tampójść.Postaram się przytrzymać jej mały łeb nad lodem, aż się zjawisz.Gdy Ranald wybiegł, Morgan przejechał zdenerwowaną ręką przezwłosy.Zmartwienie myślą, że zwierzę cierpi, odbiło się w jego rysach.- Idz - rozkazała mu Sabrina, kładąc uspokajająco dłoń na jegoramieniu.- Jeśli tatko pojawi się, zanim wrócisz, wyjaśnię mu po229prostu sytuację.Zawsze szczerze wierzył w ratowanie zaginionychowiec.- Jesteś pewna? Wiem, ile to dla ciebie znaczy.- Jego wzrok spocząłna jej twarzy.Miała jedynie nadzieję, że jej jasny uśmiech starł z niejwszelkie ślady rozczarowania.- Idz - nalegała, popychając jego nieruchomy tors.- Ostatecznie, my,MacDonnellowie, troszczymy się o swoich.Miała nadzieję, że obdarzy ją jednym ze swych czułych uśmiechów,który, jak się przyzwyczaiła, kruszył jego kamienne rysy.Nie była jednakprzygotowana na intensywność jego ponurego spojrzenia.Objął dwoma dłońmi jej kark i zgniótł jej usta swoimi w gorącypocałunku.- Tak, dziewczyno.I nigdy o tym nie zapominaj.- To się raczej nie stanie, kochany - wyszeptała, kiedy już wyszedł.Sabrina wiedziała, że powinna zamieść kominek i wyczyścić suknię,ale nie mogła oprzeć się na zmarnowaniu chwili, by porozkoszować sięswym szczęściem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]