Podstrony
- Strona startowa
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 2 Dwie Wieze
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola
- 3 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola
- 1 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 1 Wyprawa
- Peters Elizabeth Malpa na strazy wagi
- Windows XP Bible (2)
- Ellen G. White Komentarz Biblijny
- Czerwone i czarne t.2 Stendhal
- D'Amato Brian Królestwo Słońca 01 2
- securing redhat
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- degrassi.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aotr zamierzał rozpocząć ucztę nie czekając na powrót kamratów, lecz panBaggins zdążył w porę i nim pająk zrozumiał, co się święci, dzgnięty mieczykiem hobbita stoczył się bezżycia z gałęzi.Bilbo miał teraz przystąpić do uwalniania krasnoludów.Ale jak to zrobić? Jeśli przetnie sznur, na którymwisi kłąb pajęczyny, nieszczęsny krasnolud runie z impetem z bardzo wysoka na ziemię.Pełznąc wzdłużgałęzi - co wprawiało biednych wisielców w dziwaczny taniec, tak że kołysali się niby dojrzałe owoce - Bilbodosięgnął pierwszego z brzegu kłębka."Fili albo Kili" - pomyślał dostrzegając czubek niebieskiego kaptura.- "Raczej Fili" - stwierdził, bo długi noswystawał spośród oplotu pajęczyny.Wychylając się ryzykownie, zdołał przeciąć większość mocnych, lepkichnici spowijających krasnoluda i wtedy oczywiście Fili po kilku gwałtownych ruchach wyplątał się niemal całyna wierzch.Muszę wyznać, że Bilbo wybuchnął śmiechem na widok biedaka, który wymachiwał zdrętwiałymirękami i nogami i podrygiwał na nitce pajęczej opasującej go pod pachami - zupełnie jak pajac na drucie.Wreszcie Fili wygramolił się jakoś na gałąz i odtąd starał się w miarę sił pomagać hobbitowi, jakkolwiekczuł się bardzo marnie: zatruty był jadem pajęczym i zmęczony spędziwszy kilka godzin nocy i cały dzień wpozycji wiszącej, w ciasnych powijakach, z których ledwie nos mu wystawał, co go uratowało od całkowitegouduszenia.Długi czas minął, zanim oczyścił z obrzydliwych pajęczyn oczy i brwi, a brodę musiał po prostukrótko przystrzyc.We dwóch więc zabrali się do wyciągania jednego po drugim krasnoludów na gałąz,potem zaś do uwalniania ich z więzów.%7ładen nie był w lepszym stanie niż Fili, a ten i ów czuł się nawetjeszcze gorzej.Niektórzy prawie wcale nie mogli w pajęczej sieci oddychać (okazuje się, że długi nos bywapożyteczny), a niektórzy więcej ucierpieli od jadu.Tym sposobem wyzwolony został Kili, Bifur, Bofur, Dori iNori.Biedny Bombur tak był wyczerpany - jako najtłuściejszy doznał najwięcej uszczypnięć i szturchańców -że osunął się z gałęzi i spadł jak kamień na ziemię, szczęściem trafiając na grubą warstwę liści, i tam ległbez siły.Lecz wciąż jeszcze pięciu krasnoludów dyndało na drzewie, gdy pająki, bardziej niż przedtemrozwścieczone zaczęły sciągać z powrotem do swojej siedziby.Bilbo cofnął się do nasady gałęzi i zagrodził drogę pająkom wspinającym się po pniu.Ratując Fila zdjął zpalca pierścień i dotychczas nie włożył go ponownie, więc wszystkie pająki syczały i pluły na jego widok:- Teraz widzimy cię, wstrętna mała pokrako! Wyssiemy cię, a kości i skórę powiesimy na drzewie.Uf! Onma żądło, co? Ale i tak dobierzemy się do niego, a wtedy powisi ze dwa dni głową na dół.Tymczasem krasnoludy pracowały nad uwolnieniem ostatnich więzniów, tnąc pajęczyny nożami.Wkrótcewszyscy byli wolni, jakkolwiek niepewni dalszego losu.Nocą pająki złowiły ich bez trudu, ale wtedykrasnoludy zostały zaskoczone znienacka i w ciemnościach.Teraz zanosiło się na straszliwą walkę.Nagle Bilbo spostrzegł, że kilka pająków otoczyło starego Bombura leżącego na ziemi i spętawszy go poraz wtóry, usiłuje porwać z sobą.Bilbo krzyknął i z mieczem rzucił się na pająki, które miał przed sobą.Cofnęły się w popłochu, a hobbit zsunął się po pniu do stóp drzewa, w sam środek zgromadzonych wokółBombura wrogów.Takiego żądłą jak jego mieczyk pająki nie spotkały w swym życiu.Kłuł i siekł, błyskająctryumfalnie, ilekroć ugodził przeciwnika.Gdy pół tuzina potworów padło trupem, reszta uciekła zostawiającBombura hobbitowi.- Złazcie na ziemię, złazcie! - krzyknął na przyjaciół, wciąż jeszcze siedzących na gałęzi.- Na co tamczekacie? %7łeby was znów spętano? Widział bowiem, że pająki czają się gromadnie na sąsiednich drzewachi pełzną po gałęziach nad głowami krasnoludów.Jedenastu krasnoludów naraz znalazło się w okamgnieniu pod drzewem: ten zsunął się po pniu, innyskoczył, jeszcze inny zleciał.Wszyscy prawie drżeli z osłabienia i ledwie trzymali się na nogach.Wreszciejednak byli w gromadzie, licząc z biednym starym Bomburem - dwunastu; Bombura musieli podpierać zdwóch stron, zajęli się nim krewniacy, bracia Bifur i Bofur.Bilbo wciąż tańczył wywijając żądłęm, a setkarozzłoszczonych pająków wytrzeszczała na całą kompanię oczy, oblegając ją ze wszystkich stron, a także zgóry.Położenie wydawało się beznadziejne.Zawrzała bitwa.Niektóre spośród krasnoludów miały noże, innekije, a wszystkie kamienie pod ręką; Bilbo oczywiście walczył swoim zaczarowanym mieczykiem.Raz i drugiodparto atak pająków, wiele z nich położono trupem.Lecz nie mogło to trwać długo.Bilbo gonił już resztkamisił, spośród krasnoludów ledwie czterech trzymało się mocno na nogach; można było przewidzieć, żewkrótce wszyscy padną jak zmęczone muchy.Pająki już snuły wokół nich sieci od drzewa do drzewa.Wkońcu Bilbo nie widział innego ratunku jak wtajemniczyć przyjaciół w sekret swojego pierścienia.Godził sięna to bardzo niechętnie, lecz nie było wyboru.- Za chwilę zniknę - powiedział.- Postaram się wywabić stąd pająki.Wy trzymajcie się kupą i umykajcie wprzeciwną niż ja stronę, tam w lewo, bo to jest chyba kierunek, w którym traficie na polanę, gdzie ostatni razwidzieliśmy ognisko elfów.Niełatwo było wytłumaczyć plan krasnoludom: w głowach im jeszcze szumiało, a dodatku zgiełk panowałokropny, szczękały kije, stukały miotane kamienie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]