Podstrony
- Strona startowa
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Narodziny Smokow
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Moreta Pani Smokow z Pern
- Trylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka (3)
- Anne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)
- Black Americans of Achievement Anne M. Todd Chris Rock, Comedian and Actor (2006)
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Long Julie Anne Siostry Holt 02 Urocza i nieznoÂœna
- Morrell Dav
- Lumley Brian Nekroskop II
- Rice Anne Wywiad z wampirem
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybyż tylko widział w niej kogoświęcej niż przyszywaną siostrę.Gdyby jakimś cudem poczuł doniej coś więcej.Eliza skarciła się w duchu za nazbyt śmiałe myśli i ruszyław stronę bawialni dla domowników.Kilka minut temu razem z Violet siedziała w pokoju dziecięcym i - po kolejnej zabawie w chowanego z blizniakami - przezparę rozkosznych chwil kołysała na rękach małą Georgiannę.Alechłopcy udali się na popołudniową drzemkę, a Violet zabrała córeczkę, żeby ją nakarmić.Nie miała dziś w planie lekcji, a Kit wyszedł gdzieś, zapewnena poszukiwanie rozrywek w towarzystwie znajomych.Eliza postanowiła zająć się korespondencją i odpisać na list swojego prawnika,pana Pimma.Odziedziczony po ciotce majątek przysporzył jej wielu trosknatury finansowej - inwestycje, lokaty, zarządzanie kilkoma wynajmowanymi nieruchomościami.Zwykle wszystkie te sprawyzałatwiał na bieżąco pan Pimm, ale teraz właśnie potrzebował jejpisemnej zgody w kilku kwestiach.W poszukiwaniu pióra i papieru podeszła do palisandrowegosekretarzyka i otworzyła szufladę.Zamarła, ujrzawszy w środkumałą zieloną książeczkę.To ten bezwstydny tomik, który Jeanette schowała dla Violetw szufladzie.Przyjaciółka najwyrazniej jeszcze nie odkryła nieprzyzwoitego prezentu od siostry, pewnie nie miała pojęcia, że'książka wciąż znajduje się pod jej dachem.Starając się zignorować pokusę, Eliza wyjęła kilka arkuszy papieru kancelaryjnego i pióro, po czym złożyła to wszystko na blacie biurka.Zamierzała zamknąć szufladę, ale zamiast tego zerknęła przez ramię, żeby sprawdzić, czy nikogo poza nią nie maw pokoju.Była całkiem sama, więc mogła zajrzeć do środka.Przecież nikt oprócz niej się o tym nie dowie.111Wahała się przez kilka sekund z wyciągniętą ręką, aż w końcuuległa pokusie.Otworzyła książkę na chybił trafił, a kartki rozłożyły się mniej więcej pośrodku, na jakimś fragmencie wiersza.Tekst był po starowłosku, pochodził przypuszczalnie z XValbo XVI wieku.Przeczytała kilka linijek wydrukowanych grubąozdobną czcionką.O litości, pomyślała.Czy to jest.? Przeczytała strofkę po razdrugi, niepewna, czy właściwie zrozumiała słowa.Może jej włoskinieco zaśniedział? Przewróciła kartkę i jej oczy zrobiły się okrągłe jak spodki.Ilustracja wykonana tuszem, starannie narysowanaw eleganckim renesansowym stylu, nie pozostawiała wiele wyobrazni.Przedstawiała nagich mężczyznę i kobietę, splecionychw namiętnym uścisku na łożu.Mężczyzna leżał pomiędzy szeroko rozłożonymi nogami kochanki, której łydki opierały się - pomyśleć tylko - o jego ramiona! Silne męskie dłonie ściskały obfitepiersi kobiety i wyraznie widać było zgięte kolana mężczyzny, jegopotężne nagie uda i naprężone pośladki.Eliza przechyliła głowę na bok i przyjrzała się ilustracji podinnym kątem.Na miłość boską, to przecież niewygodne! Chybajednak nie, sądząc po wyrazie najwyższej rozkoszy, wymalowanymna twarzy kobiety.Elizie nagle zrobiło się gorąco w popołudniowej sukni uszytejz cienkiej wełny.Czuła, że materiał lekko drażni jej skórę.Inny,niepokojący żar rozlał się gdzieś w dole brzucha.Przewróciła stronę i natrafiła na kolejną ilustrację.Ta była jeszcze bardziej niezwykła i zaskakująca.Kobieta leżałana boku zjedna nogą uniesioną w górę, a partner klęczał pomiędzyjej rozchylonymi udami.Jego męskość była doskonale widocznai właśnie szykował się, żeby.Przełknęła, bo nagle jakoś zaschło jej w gardle.Owszem, zdawała sobie sprawę, że w anatomii mężczyzn i kobiet są znaczne różnice,oglądała przecież antyczne rzezby greckie i rzymskie, ale żaden zestarożytnych artystów nigdy nie wyrzezbił czegoś takiego.112To było wielkie.Olbrzymie, ściślej rzecz biorąc.Członek mężczyzny był mniej więcej rozmiarów młodego kabaczka.O nieba, pomyślała, jak też mężczyzni mogą chodzić z czymśtakim pomiędzy nogami? Jak im się to mieści w spodniach? Przecież coś tak sterczącego natychmiast byłoby widać.W tym momencie zrozumiała, że ta część ciała na pewno się powiększa, i to znacznie! Wiotkie i niepokazne, kiedy jest schowanew spodniach, a długie i nabrzmiałe, kiedy.Policzki Elizy zapłonęłyżywym ogniem, a przez całe ciało przetoczyła się fala gorąca.Nagle z holu dobiegł ją czyjś głos i cicha odpowiedz.To Violetrozmawiała z kimś ze służby.O mój Boże! Co będzie, jeśli Violetją tu przyłapie?Z bijącym sercem, jak zając uciekający przed myśliwym, Eliza zamknęła książkę, schowała ją na miejsce i zatrzasnęła szufladę,a raczej usiłowała ją zatrzasnąć, bo ta, przeklęta, akurat się zacięła.Ciągnęła, szarpała i pchała, robiąc, co w jej mocy, żeby ją zasunąć.Wreszcie szuflada z hukiem wskoczyła na miejsce, aż zatrzęsło sięcałe biurko, a kałamarz zachybotał się niebezpiecznie.Mosiężny korek wypadł, potoczył się po blacie i spadł z głośnym stukiem na podłogę.Eliza pochyliła się, podniosła go z podłogi i jednym ruchem wyszarpnęła spod biureczka stołek z różanegodrewna, opadając na niego dosłownie na sekundę przed tym, zanim do bawialni weszła Violet.- Witaj, Elizo.Robert mówił, że cię tu znajdę.Co robisz? Nadrabiasz zaległości w korespondencji?Korespondencji? Jakiej znowu korespondencji? Myśli Elizygoniły jak oszalałe, aż wreszcie uświadomiła sobie, że przez tę obsceniczną książeczkę zupełnie zapomniała o liście, który zamierzała napisać.- Hm.tak.Ale jak na razie niewiele zdziałałam.Odwróciła się na krześle w stronę przyjaciółki, usiłując zachować swobodną i niedbałą pozę.Miała tylko nadzieję, że Violetnie podejdzie na tyle blisko, żeby zobaczyć, że kartka jest całkiempusta.8 - Lekcja miłości 113- Georgianna się najadła i natychmiast zasnęła - ciągnęła Violet, wchodząc głębiej do pokoju.- Nawet chłopcy nie marudziliza bardzo, kiedy ich kładłam spać.Pewnie byli zmęczeni po tyluzabawach ze swoją ulubioną ciocią.- Uśmiechnęła się ciepło doElizy.- Pomyślałam sobie, że dotrzymam ci towarzystwa.Pisz daleji nie przeszkadzaj sobie.Przyniosłam książkę, siądę tu, przy okniei będzie mi całkiem wygodnie.Na wzmiankę o książce Elizie mignęły przed oczyma wyuzdane obrazy z Pozycji Alhanina i świeży rumieniec zalał jej policzki.- Dobrze się czujesz? Cała jesteś rozpalona.- ZmartwionaViolet zmarszczyła jasne brwi.- Wszystko w porządku.Po prostu odrobinkę mi za ciepło.idzie wiosna, a ta sukienka.powinnam była włożyć coś lżejszego.- Może złapałaś jakąś chorobę.Poczekaj, zaraz sprawdzę.Eliza skoczyła na nogi, ale zanim zdążyła się odsunąć, Violetjuzwyciągała rękę, żeby sprawdzić jej temperaturę.- Policzki masz ciepłe, ale czoło chłodne.Tak czy inaczej, poproszę Agnes, żeby zaparzyła ci zioła.Sezon tuż-tuż, lepiej, żebyśsię teraz nie rozchorowała.- Nie jestem chora, nie trzeba mi żadnych ziół.Ale dziękujęza troskę.- No cóż, skoro tak mówisz.- Naprawdę nic mi nie jest.Zachowujesz się, jakbyś była mojąmatką.Violet spojrzała na Elizę zaskoczona, ale zaraz się roześmiała.- Zachowuję się jak matka, bo jestem matką.Kiedy będzieszmiała dzieci, sama zobaczysz, jak to jest.- O ile kiedykolwiek będę je miała.- W głosie Elizy zabrzmiała nuta przygnębienia.- Oczywiście, że będziesz.- Violet objęła ją ramieniem i uścisnęła pokrzepiająco.- Wiem, że poprzednie sezony mogły cię zniechęcić, sama przecież przez to przechodziłam.Ale teraz będzieinaczej.Wspaniale sobie radzisz, Kit zdziałał więcej, niż się spodziewałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]