Podstrony
- Strona startowa
- tim beardsley,(w poszukiwaniu nowej drogi w kosmos)
- Tim McNeese The Yukon River (2005)
- W dol Tim Johnston
- Choderlos De Laclos Niebezpieczne zwiazki (2)
- Michael Grant Gone Zniknęli. Faza 5 CiemnoÂść
- Clancy Tom Niedzwiedz i smok
- Thorne Nicola Powrot do Wichrowych Wzgorz
- Helen Ellerbe Ciemna Strona Historii Chrzescijaństwa
- Toland John Bogowie wojny t.2
- Janusz.Wisniewski. .Samotnosc.W.Sieci(Osloskop.net)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.La Fosse umoczył pióro i zapisał. Jakakolwiek próba zdrady oznaczać będzie Twą pewną śmierć ciągnąłTannh�user. Możesz być pewny, że Kawaler dotrzyma słowa. La Fosse dopisał te słowa, nieczekając na pozwolenie. Jeśli zaś się nie stawisz dyktował dalej Tannh�user Kawaler będzie polowałna Ciebie tak długo, aż Cię dopadnie i zada powolną śmierć.Nalegam więc, dla Twego dobra:rozważ, czy aby nie nadszedł czas, by zerwać dotychczasowe sojusze. Znakomicie.Może dodamy: jak od czasu do czasu czyni to każdy z nas ? Podoba mi się twoja szczerość.Zaproponuj finał w podobnym guście.La Fosse pogłaskał piórem podbródek. Modlę się, byś usłuchał rady danej Ci od serca, aby nasza przyjazń mogłarozkwitnąć na nowo w szczęśliwszych i spokojniejszych okolicznościach.Wbrew rozsądkowi Tannh�user omal nie postanowił darować la Fosse owi życia, alesłowa o kwitnącej przyjazni i natychmiastowe skojarzenie z losem tutejszych chłopcówskłoniły go do zmiany zdania.Zdjął okulary z jego nosa i przeczytał cały list.Nie, zpewnością nie było to pismo człowieka, który spodziewa się rychłej śmierci.Wydawało się,że uda się przynajmniej wrzucić skorpiona do kieszeni Christiana.Gdyby podobnym lękiemChristian zdołał zarazić le Telliera, nic nie byłoby jeszcze stracone. Podpisz się i tak dalej.I daj pieczęć, jak zawsze.Z kuchni dobiegło wołanie Gr�goire a, który obwieścił, że przyprowadził brataAnselma. Przekaż, że Boniface ma się spieszyć powiedział Tannh�user.La Fosse wstał, zachwiał się i opadł na krzesło. Wybacz.To te dłonie.Ból jest coraz bardziej dotkliwy. Mam u pasa porcję opium.Dam ci pózniej, a teraz wstawaj.Będę słuchał, comówisz, a mój sługa będzie cię obserwował.Gdy mnich ruszył w drogę z listem do Boniface a, Tannh�user poklepał la Fosse apo plecach. Powiedz no, ojczulku, czy w tej starej kaplicy jest może krypta? Spoczywają w niej najstarsi luminarze zakonu.Dlaczego pytasz? Wożę ze sobą ciężki zapas złota.Chciałbym je gdzieś ukryć, jeśli tylko mogę ufać,że go nie ukradniesz.La Fosse zaprotestował, broniąc swej uczciwości.Tannh�user uśmiechnął siękrzywo. %7łartowałem.Pokaż mi tę kryptę, a potem niech każdy z nas ruszy w swoją drogę.La Fosse zaprowadził go do krypty i pomógł odsunąć płytę chroniącą podziemnygrobowiec, a wtedy Tannh�user przewrócił go nad krawędzią i bez ceregieli poderżnął mugardło.Dogorywającego cisnął w podziemia, zasunął płytę na miejsce i otrzepał ręce.Wrócił jeszcze po szponton, a gdy wyszedł z kaplicy, przekonał się, że deszcz ustał.W półmroku odnalazł Cl�mentine i Gr�goire a, zajętego dokarmianiem łysego psa małymikawałkami sera.Chłopak przewiesił sobie przez plecy worek należący do zabójców, a ichkusze związał w pęczek za pomocą garoty.Nie spytał o la Fosse a.Tannh�user dosiadł klaczy.Zatrzymali się jeszcze na skrzyżowaniu ulic. Znasz może Podwórza? Nie, panie.Wiem tylko, gdzie ich szukać.Przykro mi.Powietrze było jeszcze wilgotne po niedawnej ulewie i ciężkie po upalnym dniu.Ulica wiodąca na zachód otworzyła przed nimi rzadko spotykaną, daleką perspektywę: ujrzelikraniec Ville i niebo spowite smugami dymu w odcieniu cynobru i ochry, jakby skaziły jepłomienie trawiące Sodomę.Promienie zachodzącego słońca prześwietliły witraże wstrzelistej wieży kościoła, lecz ich piękno gasło ze wstydu, a cnoty, których miały byćsymbolem, wydawały się śmiechu warte w obliczu tego, co działo się w dole.Dalekie krzykiżegnały dzień, tak jak wcześniej witały świt.Nadchodziła noc, czas bandytów, fanatyków idegeneratów, a także chaosu, który pozwalał im spełniać najdziksze kaprysy.Gdzieś tam, w wirze nienawiści, Carla patrzyła w twarz śmierci.Wyobraził sobie jejspojrzenie, ów ciemnozielony ogień, który nawet jego potrafił mrozić do szpiku kości.Zwiatpostrzegany przez Carlę nie był jego światem, nawet w takich chwilach, gdy ukazywał swenajpodlejsze oblicze.Zawsze widziała w nim nowe możliwości, on zaś dostrzegał tylkoograniczenia, które należało znieść.Jeśli ktokolwiek mógł tam przetrwać, jeśli ktokolwiekmiał w sobie taką łaskę, to tylko ona.A jeśli nie czekała go nowa żałoba.Jednak miał wsobie coś jeszcze i była to bodaj ostatnia rzecz, którą warto było posiadać: wiara w Carlę.Musiał wierzyć, dla jej i własnego dobra.Zamknął oczy.Czuł bicie serca dziecka.Małej dziewczynki.Ją także stracił tego dnia.Jakże za nią tęsknił.Ale wróciła, była w nim.Obie wróciły. Wiedziałem, że ma wielkie serce powiedział Gr�goire.Tannh�user otworzył oczy.Chłopak głaskał szeroką pierś Cl�mentine.Po chwili spojrzał na Mattiasa. Nie zawiodła cię, panie. Nie ona jedna, chłopcze.Gr�goire był bystry, ale nie na tyle, by dostrzec własną wartość. Miałeś kiedyś innego konia? spytał. Nie o to chodzi.Cl�mentine była dzielna przez cały dzień.Powinniśmy pozwolićjej odpocząć. Znam wszystkie stajnie.Wiem, w której warto ją zostawić. Wiesz też zapewne, gdzie znalezć nocleg dla siebie.Zrób to. Jeśli mnie odeślesz, i tak pójdę za tobą.Nawet mnie nie zauważysz. Mam sporo do zrobienia.To niebezpieczne.Gr�goire kichnął kawałkiem sera.Tannh�user schylił się i wyciągnął rękę. Daj no ten pęczek. Przyjął powiązane kusze i przełożył je do prawej dłoni, wktórej trzymał szponton
[ Pobierz całość w formacie PDF ]