Podstrony
- Strona startowa
- Fowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarów
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Jacq Christian Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
- Œwietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Rushdie Salman Szatanskie wersety
- Reymont Chlopi III (2)
- Darwin Karol O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego (1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak bardzo potrzebny jej ten tydzieÅ„ luzu! W GaÅ‚Ä…zce Oliwnej jej znikniÄ™cie wywoÅ‚a wielki zamÄ™t.Wiadomo, że uciekÅ‚a z wiÄ™zienia, ale co siÄ™ z niÄ… staÅ‚o później, jest prawie nie do wykrycia.Samochód Richarda nie przejeżdżaÅ‚ przez Mandali, nikt wiÄ™c nie wpadnie na to, że Victoria wylÄ…doÂwaÅ‚a w Tell Aswad.Nie, w GaÅ‚Ä…zce Oliwnej bÄ™dzie im siÄ™ wydawaÅ‚o, że Victoria wyparowaÅ‚a.DojdÄ… być może, a naÂwet na pewno, do wniosku, że nie żyje.Å»e bÅ‚Ä…kajÄ…c siÄ™ po pustyni, umarÅ‚a z wyczerpania.Bardzo dobrze, niech sobie tak myÅ›lÄ….Niestety, Edward też tak bÄ™dzie uważaÅ‚.Dobrze mu tak! DÅ‚ugo siÄ™ nie bÄ™dzie martwiÅ‚.Kiedy bÄ™dÄ… go zżeraÅ‚y wyrzuty sumienia, że kazaÅ‚ jej zaprzyjaźnić siÄ™ z Catherine, ona siÄ™ nagle pojawi, wróci do niego z zaÅ›wiatów, tyle że nie brunetka, lecz blondynka.I natychmiast powróciÅ‚o tajemnicze pytanie: dlaczego Oni (kim sÄ… - nie wiadomo) ufarbowali jej wÅ‚osy? MusiaÅ‚ być jakiÅ› powód, myÅ›laÅ‚a Victoria, ale zupeÅ‚nie nie potrafiÅ‚a rozszyfrować tej zagadki.Wkrótce bÄ™dzie miaÅ‚a czarne odrosty, to dopiero bÄ™dzie widok.Dziewczyna ufarbowana na platynowÄ… blondynkÄ™, która nie ma ani pudru, ani szminÂki, czy może być gorsza sytuacja? “Nieważne - myÅ›laÅ‚a -ważne, że żyjÄ™.I dlaczego miaÅ‚abym siÄ™ trochÄ™ nie rozeÂrwać? Chociaż przez tydzieÅ„?" Brać udziaÅ‚ w ekspedycji arÂcheologicznej to naprawdÄ™ wielka frajda, bardzo ciekawe doÅ›wiadczenie.Byle tylko wytrwać w roli do koÅ„ca, byle siÄ™ nie potknąć.Jej rola wcale nie byÅ‚a Å‚atwa.We wszelkich rozmowach -o ludziach, stylach w architekturze, publikacjach, rodzaÂjach ceramiki - musiaÅ‚a siÄ™ bardzo pilnować.Na szczęście osoba, która potrafi sÅ‚uchać, jest zawsze cenna.Victoria byÂÅ‚a doskonaÅ‚ym sÅ‚uchaczem dla obu panów i caÅ‚kiem Å‚atwo podchwyciÅ‚a ich sÅ‚ownictwo.Zaczęła, bardzo ostrożnie, stosować je w rozmowie.Kiedy byÅ‚a sama w domu, namiÄ™tnie czytaÅ‚a.Mieli tu doskonaÅ‚Ä… bibliotekÄ™ z publikacjami z dziedziny archeologii.Victoria szybko przyswajaÅ‚a ogólny zarys tematu.Nigdy by siÄ™ nie spodziewaÅ‚a, że życie może być tak przyjemne.Poranna herbata w pokoju, potem wykopaliska; pomaganie Richardowi przy pracy z kamerÄ…; dopasowywanie i sklejaÂnie ceramiki; obserwowanie ludzi przy pracy (jak zrÄ™cznie i delikatnie wybierali ziemiÄ™!); przysÅ‚uchiwanie siÄ™ Å›pieÂwom i Å›miechom maÅ‚ych chÅ‚opców, którzy biegali z koszaÂmi ziemi, by opróżnić je na haÅ‚dach.OpanowaÅ‚a poszczeÂgólne okresy, pojęła różne poziomy kopania i zapoznaÅ‚a siÄ™ z wynikami pracy z poprzedniego sezonu.Jednej rzeczy baÂÅ‚a siÄ™ jak ognia: że pojawiÄ… siÄ™ cmentarze.Nigdzie nie moÂgÅ‚a siÄ™ niczego doczytać o pracy antropologa! “JeÅ›li dokopiemy siÄ™ do koÅ›ci albo grobów - powiedziaÅ‚a do siebie -dostanÄ™ okropnego kataru, nie, lepiej ataku woreczka żółÂciowego i pójdÄ™ natychmiast do łóżka".Ale grobów ani Å›ladu.WyÅ‚aniaÅ‚y siÄ™ natomiast pomaÅ‚u mury paÅ‚acu.Victoria byÅ‚a oczarowana.Na szczęście nie trafiÅ‚a siÄ™ okazja, by musiaÅ‚a zademonstrować swoje umieÂjÄ™tnoÅ›ci.Richard Baker wciąż przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ jej badawczo, wyczuÂwaÅ‚a jego cichy krytycyzm, ale byÅ‚ miÅ‚y, przyjacielski i szczerze ubawiony jej entuzjazmem.- Dla kogoÅ›, kto tak jak pani przyjeżdża prosto z Anglii, to zupeÅ‚nie nowe rzeczy.PamiÄ™tam moje wrażenia z pierwszej wyprawy.- Dawno to byÅ‚o? UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.- Tak, dość dawno, piÄ™tnaÅ›cie, nie, szesnaÅ›cie lat temu.- Na pewno zna pan Å›wietnie caÅ‚y kraj.- Och, jeździÅ‚em też w inne miejsca.Do Syrii, do Iranu.- Mówi pan dobrze po arabsku.Gdyby byÅ‚ pan odpoÂwiednio ubrany, czy mógÅ‚by pan uchodzić za Araba? PokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….- Nie, to wymaga czasu.Chyba żaden Anglik nie może uchodzić za Araba, w każdym razie na dÅ‚uższÄ… metÄ™.- A Lawrence?- Lawrence nigdy nie podszywaÅ‚ siÄ™ pod Araba.Nie, jeÂdyny znany mi czÅ‚owiek, którego praktycznie nie można odróżnić od tubylca, urodziÅ‚ siÄ™ w tej części Å›wiata.Jego ojÂciec byÅ‚ konsulem w Kaszgarze i gdzieÅ› tam jeszcze.Jako dziecko mówiÅ‚ wiÄ™c różnymi miejscowymi dialektami, przypuszczam, że i potem znaÅ‚ je dobrze.- Co siÄ™ z nim staÅ‚o?- StraciÅ‚em go z oczu, kiedy skoÅ„czyliÅ›my szkoÅ‚Ä™.ByliÂÅ›my szkolnymi kolegami.PrzezywaliÅ›my go Fakir, bo poÂtrafiÅ‚ siedzieć caÅ‚kowicie nieruchomo w jakimÅ› dziwnym transie.Nie wiem, co teraz robi, chociaż siÄ™ domyÅ›lam.- Nie widziaÅ‚ go pan od czasów szkolnych?- To dziwne, ale spotkaÅ‚em go niedawno, byÅ‚o to w Basrze.Wszystko razem niesamowita historia.- Dlaczego?- Nie poznaÅ‚em go.Ubrany byÅ‚ jak Arab, kefia, strój w pasy, stara wojskowa kurtka.TrzymaÅ‚ bursztynowy różaÂniec, taki, jaki oni czÄ™sto noszÄ… przy sobie, i brzÄ™kaÅ‚ paciorÂkami na ortodoksyjnÄ… modÅ‚Ä™, tylko że byÅ‚ to kod wojskowy.Morse'a.WybrzÄ™kaÅ‚ wiadomość dla mnie!- Co panu wystukaÅ‚?- Najpierw moje imiÄ™, a wÅ‚aÅ›ciwie przezwisko, potem swoje, a nastÄ™pnie ostrzeżenie, żeby uważać, bo szykujÄ… siÄ™ kÅ‚opoty.- I byÅ‚y kÅ‚opoty?- Tak.Kiedy wstaÅ‚ i skierowaÅ‚ siÄ™ do drzwi, czÅ‚owiek wyÂglÄ…dajÄ…cy na cichego, banalnego komiwojażera wyciÄ…gnÄ…Å‚ rewolwer.WytrÄ…ciÅ‚em mu go z rÄ™ki i Carmichael uciekÅ‚.- Carmichael?SpojrzaÅ‚ na niÄ… zdumiony tonem jej gÅ‚osu.- Tak siÄ™ nazywa.Zna go pani?Victoria pomyÅ›laÅ‚a: “Ale byÅ‚aby heca, gdybym powieÂdziaÅ‚a, że umarÅ‚ w moim łóżku".- Tak - powiedziaÅ‚a wolno.- ZnaÅ‚am go.- ZnaÅ‚a go pani? Dlaczego.czy on.Victoria skinęła gÅ‚owÄ….- Tak - odparÅ‚a.- On nie żyje.- Kiedy umarÅ‚?- To siÄ™ staÅ‚o w Bagdadzie.W hotelu Tio.- I szybko doÂdaÅ‚a: - UtrzymujÄ™ to w tajemnicy.Nikt o tym nie wie.PokiwaÅ‚ powoli gÅ‚owÄ….- Rozumiem.To taka sprawa.Ale pani.- SpojrzaÅ‚ na niÄ….- A skÄ…d pani wie?- ZostaÅ‚am w to zamieszana, zupeÅ‚nie przypadkowo.PosÅ‚aÅ‚ jej dÅ‚ugie badawcze spojrzenie.Victoria rzuciÅ‚a znienacka:- Czy w szkole nie nazywano pana przypadkiem LucyÂfer?- Lucyfer? - zdziwiÅ‚ siÄ™.- Nie.Przezywano mnie Sowa, bo nosiÅ‚em bÅ‚yszczÄ…ce okulary.- A zna pan jakiegoÅ› Lucyfera w Basrze? Richard pokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….- Lucyfer, syn Jutrzenki, upadÅ‚y anioÅ‚.- I dodaÅ‚: - Albo dawna woskowa zapaÅ‚ka.O ile pamiÄ™tam, miaÅ‚a tÄ™ wÅ‚aÅ›ciwość, że nie gasÅ‚a na wietrze.Przez caÅ‚y czas patrzyÅ‚ na niÄ… uważnie, ale Victoria nie zwracaÅ‚a na to uwagi, zastanawiaÅ‚a siÄ™ nad czymÅ› ze zmarszczonym czoÅ‚em.- ChciaÅ‚abym siÄ™ dokÅ‚adnie dowiedzieć, co siÄ™ staÅ‚o w Basrze.- Już pani mówiÅ‚em.- Nie wszystko.Na przykÅ‚ad, gdzie pan wtedy byÅ‚?- Aha, o to pani chodzi.ByÅ‚em w poczekalni w konsulaÂcie.CzekaÅ‚em na Claytona, naszego konsula.- I kto tam jeszcze byÅ‚? Ten komiwojażer, Carmichael i kto jeszcze?- Jeszcze dwóch ludzi.SzczupÅ‚y ciemny Francuz albo Syryjczyk i jakiÅ› starszy czÅ‚owiek, chyba Pers.- WiÄ™c komiwojażer wyciÄ…gnÄ…Å‚ rewolwer, pan go poÂwstrzymaÅ‚, a Carmichael uciekÅ‚.Jak to zrobiÅ‚?- Najpierw pobiegÅ‚ w kierunku drzwi do biura konsula
[ Pobierz całość w formacie PDF ]