Podstrony
- Strona startowa
- Brian Herbert & Kevin J. Anderson Dune House Atreides
- The Career Survival Guide Dealing with Office Politics Brian OConnell
- Pullman Philip Mroczne materie 1 Zorza północna (Złoty Kompas)
- Pullman Philip Mroczne materi Zorza polnocna (Zloty Kompas)
- Lumley Brian Nekroskop IV (SCAN dal 1055)
- Pullman Philip Mroczne materie 01 Złoty kompas
- Anne McCaffrey Piesn krysztalu (2)
- Peter Zarrow China in War and Revolution, 1895 1949 (2005)
- Hałas Agnieszka Teatr Węży 02 Posród cieni
- Myrcik Dominik Na krawedzi prawdy 2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczupły, lecz krewki Duffield nie ugiął się pod jego spojrzeniem.– Znam takich jak ty, Duffield.Powinieneś siedzieć teraz na Głęboko Zamrożonej Planecie i pomagać twoim wygrać wojnę.Nie chcemy tu żadnych cholernych strajków.Odsuń się od tej skrzynki i wróć wraz z innymi do roboty.Trochę brudu nie zaszkodzi twoim delikatnym białym rączkom.Szeregowiec odpowiedział mu bardzo cicho i uprzejmie:– Nie szukam kłopotów, sierżancie, pytam tylko, dlaczego mamy tu sprzątać.Nie wiadomo, jakie niebezpieczne choróbska czają się w tym pieprzonym szambie.Chcemy premii za pracę w niebezpiecznych warunkach.Dlaczego mamy ryzykować nasze karki dla spółki? Co spółka kiedykolwiek dla nas zrobiła? – To pytanie powitał gwar aprobaty, jednak Duffield udał, że go nie słyszy.– Co spółka zrobi, gdy wrócimy do domu? Rany, wstawią to śmierdzące pudło z obcymi do zoo i ludzie będą przychodzić, gapić się na stwory i wdychać cały ten odór.Spółka zbije fortunę na tych wielkich brudasach, żyjących we własnym gównie.Czemu zatem nie mielibyśmy uszczknąć małego kęsa z tego bogactwa? Idź po prostu na Pokład C, sierżancie, i sprowadź nam faceta ze związków.I nie wtykaj więcej nosa w kłopoty, dobra?– Jesteś tylko cholernym intrygantem, Duffield.Na tym polega twój kłopot! – odparł gniewnie sierżant.Przepchnął się wśród ludzi i skierował na Pokład C.Aż do korytarza ścigały go szydercze wiwaty.Dwie wachty później uzbrojony w wąż i szczotkę Quilter wszedł do klatki z dwoma poobami.Stworzenia wysunęły kończyny i odeszły na daleki koniec ograniczonej przestrzeni, obserwując mężczyznę z nadzieją.– Ostatni raz u was sprzątam – oświadczył im Quilter.– Zaraz po tej wachcie dołączam do strajku, choćby dla zademonstrowania swojej solidarności z Korpusem Kosmicznym.Jeśli o mnie chodzi, później możecie sobie spać w gównie równie głębokim jak Pacyfik.Z młodzieńczym entuzjazmem człowieka, który lubi się zabawić, skierował na bestie wąż z wodą.Rozdział czwartyWydawca dziennika „Windsor Circuit” wcisnął stopą podłogowy włącznik techniwizora i groźnie popatrzył w twarz swojego głównego reportera, który pojawił się na ekranie.– Gdzie, do diabła, jesteś, Adrian? Jedź do cholernego portu kosmicznego, jak ci kazałem.„Mariestopes” przylatuje za pół godziny.Adrian Bucker wykrzywił lewy policzek w grymasie zniecierpliwienia i pochylił się bliżej swojego ekranu, niemal przyciskając do niego nos; ekran pokrył się parą.– Po co te nerwy, Ralph – powiedział.– Mam lokalne tło dla tematu wyprawy.Na pewno ci się spodoba.– Nie chcę lokalnego tła, chcę ciebie w cholernym porcie kosmicznym, i to natychmiast, mój chłopcze!Tym razem Bucker wykrzywił prawy policzek i szybko wyjaśnił:– Słuchaj, Ralph, jestem w Głowie Anioła.To taki pub nad Tamizą.Jest tu ze mną staruszka nazwiskiem Florence Walthamstone.Przez całe życie mieszka w Windsorze, pamięta czasy, kiedy Wielki Park naprawdę był parkiem i inne tego typu szczegóły.Kobitka ma bratanka imieniem Rodney.Ów Rodney Walthamstone jest szeregowcem na „Mariestopes”.Pokazała mi właśnie list od niego.Chłopak opisuje w nim te obce zwierzęta, które przylatują na Ziemię i pomyślałem sobie, że jeśli pokażemy fotkę babki z cytatem z listu.no wiesz.„Miejscowy młodzieniec pomaga schwytać pozaziemskie potwory”.Wyglądałoby to.– Starczy, dość już słyszałem! Ta sprawa stanowi największą sensację dekady, a ty uważasz, że potrzebujemy lokalnego tła, żeby ją sprzedać czytelnikom?! Oddaj starej list, podziękuj serdecznie za ofertę, zapłać za jej drinki, poklep ją po drogich pomarszczonych policzkach, a potem jedź do cholernego portu kosmicznego i zrób wywiad z Bargerone’em, w przeciwnym razie żywcem cię obedrę ze skóry!– Okej, okej, Ralph, dostaniesz taki materiał, jakiego pragniesz.Chociaż pamiętam, że kiedyś byłeś otwarty na moje sugestie.– Bucker rozłączył się i mruknął do siebie: – A mam jedną, którą w mig mógłbym przerobić na świetny materiał.Wyszedł z kabiny i przepchał się przez tłum postawnych, ostro pijących mężczyzn i kobiet, aż dotarł do wysokiej staruszki wciśniętej w kąt baru.Kobieta podnosiła właśnie do ust szklaneczkę z ciemnobrązowym płynem, afektowanie odginając przy tym mały palec.– Czy pański wydawca był podekscytowany? – spytała, nieznacznie prychając pitym płynem.– Tak, niesamowicie podekscytowany.Proszę posłuchać, pani Walthamstone.Przykro mi, ale teraz muszę jechać do portu kosmicznego.Może później zrobimy z panią specjalny wywiad.Hmm.Mam pani numer, więc proszę się nie trudzić i nie dzwonić, my do pani zadzwonimy, zgoda? Tak? Bardzo mi było miło panią poznać.Gdy Bucker pospiesznie przełykał ostatni łyk drinka, jego towarzyszka odparła:– Och, proszę chociaż pozwolić, że zapłacę za napoje, panie.– Bardzo pani uprzejma.Skoro pani nalega, pani Walthamstone, proszę bardzo.Zatem do zobaczenia.Rzucił się między jedzących i pijących klientów pubu.Kobieta zawołała jego nazwisko.Obejrzał się wściekle przez tłum.– Niech pan porozmawia z Rodneyem, jeśli go pan zobaczy.Byłby ogromnie zadowolony, gdyby z panem pomówił.To bardzo miły chłopiec
[ Pobierz całość w formacie PDF ]