Podstrony
- Strona startowa
- Farmer Philip Jose wiat Rzeki 04 Czarodziejski labirynt
- Dick Philip K Plyncie lzy moje rzekl policjant (2)
- Dick Philip K Plyncie lzy moje rzekl policjant
- Farmer Philip Jose Ciala wiele cial
- Dick Philip K Trzy stygmaty Palmera Eldritcha
- Dick Philip K Trzy stygmaty Palmera Eldritcha (2)
- Farmer Philip Jose Przebudzenie kamiennego boga (2
- Philip K. Dick, Roger Zelazny Deus Irae (2)
- Sw. Jan Od Krzyza Dziela (2)
- Jonathan Nasaw Dziewczyny, których pożądał
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plazow.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pazurki mocno wbijał w płaszcz swej pani, która podążała za Tonym przeztłum ku trybunie.Tony podniósł ją i postawił na podwyższeniu.Wiedząc że patrzą na nią wszyscy,którzy jeszcze zostali w sali, świadoma swej „wartości” – tego tysiąca suwerenów –dziewczynka zarumieniła się i zawahała.Pantalaimon skoczył na jej piersi i, zmieniwszy sięw żbika, usiadł na jej ramionach; prychając, rozglądał się wokół.Lyra poczuła, że ktoś ją lekko popycha, i zrobiła krok do przodu, ku Johnowi Faa.Byłto mężczyzna srogi, potężnie zbudowany i o tak kamiennym obliczu, że zdawał się raczejkamiennym filarem niż człowiekiem, jednak pochylił się i wyciągnął rękę, którą dziewczynkauścisnęła.Jej rączka nieomal zniknęła w jego ogromnej dłoni.– Witaj, Lyro – odezwał się.Będąc tak blisko niego, Lyra poczuła, że jego głos jest silny jak grzmot.Dziewczynkabyła zdenerwowana, głównie z powodu Pantalaimona, zauważyła jednak, że kamienneoblicze Johna Faa nieco łagodnieje.Czuła, że traktuje ją z dużą delikatnością.– Witaj, Lordzie Faa – szepnęła.– Wejdź do sali obrad.Porozmawiamy – powiedział John Faa.– Karmią cięodpowiednio, ci Costowie?– Och tak.Na kolację jedliśmy węgorze.– Zapewne prawdziwe żuławskie węgorze.Sala obrad była przestronnym pomieszczeniem z dużym kominkiem, kredensamiuginającymi się pod ciężarem sreber i porcelany oraz ciężkim, wielokrotnie przez latapolerowanym stołem, przy którym stało dwanaście krzeseł.Prawie wszyscy mężczyźniz trybuny gdzieś zniknęli – stał jedynie trzęsący się starzec.John Faa pomógł mu zająćmiejsce przy stole.– Teraz usiądź tu, po mojej prawicy – powiedział John Faa do Lyry, a sam zająłkrzesło u szczytu stołu.Dziewczynka usiadła naprzeciwko Ojca Corama; trochę przerażała jąpodobna do trupiej czaszki głowa starca i nieustanny dygot jego ciała.Dajmona mężczyznybyła dużą, piękną kotką w barwach jesieni, która majestatycznie przeszła wzdłuż stołuz dumnie podniesionym ogonem, z dużym taktem obejrzała Pantalaimona i na krótką chwilędotknęła go nosem, po czym usadowiła się na kolanach Ojca Corama, przymykając oczyi cicho mrucząc.Jakaś kobieta, której Lyra wcześniej nie zauważyła, wyszła z mroku z tacą i postawiłają przy Johnie Faa, po czym dygnęła i odeszła.John Faa nalał z kamionkowego naczynia domałych kieliszków jennivera dla siebie i Ojca Corama oraz wina dla Lyry.– No więc – zagaił John Faa.– Uciekłaś, Lyro.– Tak.– A kim była dama, od której uciekłaś?– Nazywa się pani Coulter.Myślałam, że jest miła, ale później się dowiedziałam, żenależy do Grobalów.Słyszałam od kogoś, kim są ci Grobale.To określenie pochodzi odpierwszych liter nazwy Generalnej Rady Oblacyjnej, a pani Coulter zarządza tą Radą, którabyła jej pomysłem.I oni wszyscy pracują nad jakimś projektem, nie wiem jakim.Zamierzalimnie skłonić, abym im pomogła łapać dzieci.Tyle że nie wiedzieli.– O czym?– No.Po pierwsze, nie wiedzieli, że znam niektóre z porwanych dzieci.Zaginął mójprzyjaciel Roger, chłopiec kuchenny z Kolegium Jordana.Znałam też Billy’ego Costęi pewną dziewczynkę z Rynku Towarowego w Oksfordzie.A po drugie.Chodzi o mojegowuja, Lorda Asriela.Słyszałam, jak mówili o jego podróżach na północ, ale zdaje się, że onnie ma nic wspólnego z Grobalami.Kiedy szpiegowałam Rektora i Uczonych z Jordanaukryłam się w Sali Seniorów, gdzie nikomu poza nimi nie wolno wchodzić.Usłyszałam tamopowieść wuja o jego ekspedycji na Północ i o Pyle, który widział.Przywiózł też głowęStanislausa Grummana, w której Tatarzy zrobili dziurę.A teraz Grobale uwięzili LordaAsriela i trzymają go gdzieś w zamknięciu.Jest strzeżony przez pancerne niedźwiedzie.A jachcę go uratować.Lyra popatrzyła na nich śmiało i buńczucznie.Siedziała na krześle i była tak mała natle wysokiego rzeźbionego oparcia, że dwaj starcy nie mogli powstrzymać rozbawienia.Uśmiech Ojca Corama był niepewny, przelotny i nieodgadniony – mignął na twarzymężczyzny jak blask słoneczny w wietrzny marcowy dzień, natomiast uśmiech Johna Faawydawał się ciepły, szczery i przez dłuższą chwilę nie znikał z jego oblicza.– Lepiej opowiedz nam, co twój wuj mówił tamtego wieczoru – polecił John Faa.–Nie pomijaj niczego, Mów wszystko.Lyra opowiedziała więc, nieco dokładniej niż Costom, co widziała i słyszała w SaliSeniorów.Bała się Johna Faa, a – paradoksalnie – najbardziej obawiała się jego uprzejmości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]