Podstrony
- Strona startowa
- Alistair Maclean Szatanski Wirus poprawiony
- Alistair Maclean Pociag Smierci (3)
- Alistair Maclean Lalka na lancuchu 1 z 2 (2)
- Alistair MacLean HMS Ulisses (2)
- Alistair MacLean HMS Ulisses
- Alistair MacLean HMS Ulisses (3)
- Alistair Maclean Lalka na lancuchu 2 z 2 (2)
- Alistair Maclean Szatanski Wirus
- Alistair MacLean Athabaska
- Jordan Robert Czara Wiatrow (SCAN dal 963)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- orla.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sejf jest w moim gabinecie - powiedział zachrypniętym głosem.- A klucz? - zapytał Ryder.- W mydle do golenia.- Dziwne miejsce do przechowywania kluczy, jak na uczciwego człowieka.Jakże interesująca musi być zawartość sejfu! Ryder wszedł do łazienki i w kilka sekund później wrócił z kluczem.- Gdzie jest służba? - Nie mam.- Pewnie, że nie.Ileż zajmujących opowieści musiałaby wtedy wysłuchać żona! Wierzysz mu, Perkins? - Nie.- Ja też nie.Wydobył z kieszeni trzy pary kajdanek, które do niedawna stanowiły własność szefa policji.Jedną umocował nadgarstek dziewczyny do kolumny łóżka.Druga posłużyła mu do przymocowania lewego nadgarstka Le$wintera do innej kolumny.Trzecia para, odpowiednio przełożona przez pręty łóżka, posłużyła do połączenia lewej ręki Bettiny z prawą sędziego.Jako knebli użyli poduszek.Przed zawiązaniem knebla sędziemu Ryder spytał: - Taki hipokryta jak pan, który spędza życie na wygłaszaniu przemówień przeciwko handlarzom bronią z Waszyngtonu, powinien mieć o siebie parę sztuk broni.Gdzie? - W moim biurku.Jeff zaczął przeprowadzać dokładną rewizję sypialni, Ryder zaś zszedł piętro niżej, do gabinetu, i otworzył szafę z bronią.Nie było w niej ani jednego kałasznikowa.Jego uwagę przyciągnął pistolet szczególnego typu.Nigdy nie widział podobnego.Owinął go w chusteczkę i wsunął do jednej z obszernych kieszeni płaszcza.Sejf był masywny - metr dwadzieścia na sześćdziesiąt centymetrów - musiał ważyć ponad ćwierć tony i został skonstruowany w dość odległej przeszłości, w epoce, kiedy włamywacze nie znali jeszcze wyrafinowanej techniki, którą dysponują dzisiaj.Zamek był dość zwyczajny i gdyby sejf stał wolno, Ryder otworzyłby go bez chwili wahania.Ale ten osadzony był w ścianie.Ryder wrócił więc do sypialni, zdjął Le$winterowi knebel i wyciągnął nóż.- Gdzie znajduje się wyłącznik sejfu? - Jaki wyłącznik? - O wiele za szybko powiedział pan, gdzie jest klucz.Zależało panu, abym otworzył ten pański sejf.Po raz drugi Le$winter skrzywił twarz w grymasie wywołanym bardziej strachem niż bólem, kiedy nóż Rydera zagłębiał się w skórę na jego szyi.Ale nie powiedział ani słowa.- Pytam jeszcze raz: gdzie jest wyłącznik? Ten, którywłącza lub wyłącza sygnał alarmowy w biurze szeryfa? Tym razem Le$winter był bardziej uparty w swoim milczeniu, ale w końcu uległ.Ryder zszedł znowu na dół, przesunął klapkę nad drzwiami gabinetu i znalazł wyłącznik, bardzo prostego typu.Wyłączył go i otworzył sejf.Wewnątrz znajdowała się szafka zawierająca teczki, które były zawieszone na dwóch metalowych szynach.Zgromadzone dokumenty dotyczyły spraw, które Le$winter prowadził.Na wielu z nich widniał podpis sekretarki, panny Ivanhoe.Uwagę Rydera przykuły trzy przedmioty, leżące na wyższych półkach sejfu, które z całkowitym spokojem skonfiskował.Jednym był notatnik ze spisem nazwisk i numerów telefonów, drugim - oprawne w skórę wydanie "Ivanhoe" sir Waltera Scotta, trzecim - również notatnik, w skórzanych zielonych okładkach.Jak na notes, była to spora książeczka (mniej więcej formatu A#5), zaopatrzona w solidny mosiężny zamek, który z pewnością pohamowałby zapędy jakiegoś urwisa albo zwykłego ciekawskiego.Ryder przeciął skórzany grzbiet i zobaczył kartki notatnika, ale nie dowiedział się z nich niczego, gdyż pokryte były cyframi, a nie literami.Nie tracił czasu na zgłębianie szyfru.Nie miał zielonego pojęcia o kryptografii.Ale F$b$i ma bardzo wyspecjalizowane służby deszyfrażu, które są w stanie odczytać każdy dokument, z wyjątkiem wysoce skomplikowanych szyfrów wojskowych.Fachowcy z F$b$i mogliby osiągnąć sukces i w tej dziedzinie, jeśli tylko mieliby wystarczająco dużo czasu.Ryder zerknął na zegarek.Była za minutę jedenasta.Zastał Jeffa przy metodycznym przetrząsaniu kieszeni szytychna miarę garniturów Le$wintera.Le$winter oraz jego sekretarka nadal leżeli wygodnie.Ryder nie zwracał na nich uwagi i włączył telewizor.Nie szukał jakiegoś określonego kanału - wszystkie musiały nadawać ten sam program.Nie patrzył na ekran.Zresztą zdawał się nie patrzeć na nic konkretnego, choć pilnie dbał, aby leżąca na łóżku para nie umknęła mu z pola widzenia.Prezenter, który chyba tylko przez przypadek ubrany był w ciemny garnitur i takiż krawat, przybrał posępny ton komentatora pogrzebów.Tymczasem podał tylko fakty.Późnym popołudniem dokonano kradzieży w elektrowni San Ruffino, a przestępcom udało się zbiec.Zabrali ze sobą zakładników i materiały rozszczepialne, z których można wyprodukować broń.Następnie poinformował o ilości skradzionych materiałów, a także podał nazwiska i adresy zakładników.Nie udało się zidentyfikować osoby, która dostarczyła tych informacji, ani ich pochodzenia, ale ich autentyczność nie podlega dyskusji, co zresztą potwierdziły władze.Te same władze uruchomiły aparat ścigania.- Zwykła paplanina - pomyślał Ryder.- Nie dysponują żadnym śladem, który umożliwiłby im rozpoczęcie poszukiwań.- Wyłączył telewizor i zerknął na Jeffa.- Zauważyłeś coś, Perkins? - To samo, co ty.Wyraz twarzy naszego Casanovy nie zmienił się w dostrzegalny sposób.Prawdę mówiąc, nie zmienił się wcale.Ryder przyjrzał się Le$winterowi i przez chwilę zamyślił się głęboko.- Mam pomysł - oświadczył - na waszych wybawców.Przyślę reportera i fotografa z "Globu", żeby was uwolnili.- To ciekawe - mruknął Jeff.-Wydaje mi się, że tym razem Don Juan zmienił wyraz twarzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]