Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Barbara Szacka Wstep do Socjologii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- orla.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niewykluczone, że na moment zatrzymał go na Faile.Perrin nie miał pewności.Rand wsparł dłoń na jednym z grubych oparć Tronu Słońca.- Wiesz, że postanowiłem przekazać go Elayne Trakand.-Mówił głosem całkiem wypranym z emocji.- Lordzie Smoku - odparła bez zająknienia Colavaere - Cairhien zbyt długo nie miało władcy.Cairhieniańskiego władcy.Sam twierdziłeś, że ciebie Tron Słońca nie interesuje.Elayne mogłaby rościć sobie jakieś prawa - odrzuciła te prawa nieznacznym, szybkim gestem - gdyby żyła.Krążą pogłoski, że ona nie żyje tak samo jak jej matka.- Mówiła niebezpieczne rzeczy.Zgodnie z licznymi pogłoskami, to Rand zabił zarówno matkę, jak i córkę.Ta kobieta nie była tchórzem.- Elayne żyje.- Te słowa też zabrzmiały płasko jak heblowana deska, ale oczy Randa płonęły.Perrin nie potrafiłby wyróżnić jego zapachu, tak samo jak nie wyróżniłby zapachu Faile, ale nie potrzebował swojego nosa, żeby wiedzieć, że targa nim ledwie hamowana furia.- I to ona dostanie korony Andoru i Cairhien.- Lordzie Smoku, co się stało, już się nie odstanie.Jeżeli czujesz się urażony z jakiegoś powodu.Widać było, że Colavaere, mimo całej jej godności, mimo odwagi, nie wzdrygnęła się jedynie mocą wielkiego wysiłku, kiedy Rand wyciągnął rękę i złapał Koronę Słońca.Rozległ się głośny trzask pękającego metalu i korona zaczęła powoli się prostować, omal nie niszcząc wieżycy z włosów.Kilka jaskrawożółtych klejnotów wypadło z opraw i posypało się na posadzkę.Rand podniósł w górę zniekształcony metalowy pasek, który powoli wyginał się w drugą stronę, aż wreszcie oba końce zetknęły się i.Może Asha’mani widzieli, co się stało, może to rozumieli, ale dla Perrina w jednej chwili korona była pęknięta, w drugiej na powrót stanowiła całość.Nikt pośród arystokratów nie wydał ani dźwięku, nawet nie zaszurał butami; Perrin uznał, że być może ze strachu.Woń stężonego, śmiertelnego strachu, która wypełniała mu nozdrza, była silniejsza od wszystkich innych woni.Nie było w niej drżenia, tylko szaleńcze spazmy.- Zawsze można naprawić coś, co ktoś inny zepsuł - powiedział cicho Rand.Z twarzy Colavaere odpłynęła krew.Kilka pasem włosów, które wymknęły się z jej koafiury, sprawiało, że wyglądała jak osaczone, dzikie zwierzę.Przełknęła ślinę i dwa razy otwarła usta, zanim dobyła z siebie jakieś słowa:- Lordzie Smoku.- Wypowiedziała to chrapliwym szeptem, ale w miarę jak mówiła dalej, jej głos nabierał coraz więcej siły.I jednocześnie pobrzmiewające w nim tony graniczyły już z rozpaczą.Jakby zapomniała, że oprócz nich dwojga w komnacie jest ktoś jeszcze.- Respektowałam narzucone przez ciebie prawa, kontynuowałam twoją politykę.Nawet te rozporządzenia, które znosiły odwieczne prawa Cairhien, pozostające w sprzeczności z powszechnie przyjętymi obyczajami.- Prawdopodobnie miała na myśli zniesienie prawa, zgodnie z którym arystokrata mógł bezkarnie zabić farmera albo rzemieślnika.- Lordzie Smoku, Tron Słońca należy do ciebie.Wiem.o tym.Ja.postąpiłam źle, że wzięłam go bez twojego pozwolenia.Ale mam do niego prawo, z urodzenia i z krwi.Skoro muszę go mieć z twojej ręki, to w takim razie daj mi go, twoją ręką.Ja mam do niego prawo! - Rand tylko na nią spojrzał; nic nie powiedział.Zdawał się słuchać, ale nie jej.Perrin chrząknął.Dlaczego Rand to przeciąga? Stało się albo prawie się stało.Jeżeli coś jeszcze ma się stać, to niech się stanie.Będzie wtedy mógł zabrać Faile tam, gdzie uda im się porozmawiać.- Czy miałaś prawo mordować Lorda Maringila i Wysokiego Lorda Meilana? - spytał Perrin.Nie wątpił, że ona to zrobiła; byli jej największymi rywalami do tronu.Tak w każdym razie uważała, a może oni tak sądzili.Dlaczego Rand tylko tam stoi, nic nie robiąc? Przecież wie to wszystko.- Gdzie jest Berelain?Zanim wypowiedział to imię, już chciał cofnąć to słowo.Faile tylko spojrzała na niego, z twarzą nadal ukrytą pod maską dobrego wychowania, ale to spojrzenie mogło sprawić, że woda stanie w ogniu.“Zazdrosna żona jest jak gniazdo szerszeni w twoim łóżku” - głosiło przysłowie.Jakbyś się nie wiercił, i tak zostaniesz użądlony.- Ośmielasz się oskarżać mnie o tak nikczemną zbrodnię? - spytała podniesionym głosem Colavaere.- Nie masz dowodu.Żaden taki dowód nie istnieje! Nie istnieje, bo ja jestem niewinna.- Nagle jakby zdała sobie sprawę, gdzie się znajduje, zauważyła obecność arystokratów stłoczonych ramię w ramię wśród kolumn, obserwujących i słuchających.Była odważna, czego by o niej nie powiedzieć.Stała wyprostowana i robiła, co mogła, żeby patrzeć Randowi w oczy w taki sposób, by za mocno nie zadzierać głowy.- Lordzie Smoku, dziewięć dni temu, o wschodzie słońca, zostałam koronowana na królową Cairhien zgodnie z prawami i zwyczajami Cairhien.Dotrzymam złożonej tobie przysięgi lojalności, ale jestem królową Cairhien.- Rand tylko patrzył na nią i milczał.I był zakłopotany, powiedziałby Perrin.-Lordzie Smoku, jestem królową, chyba że chcesz odebrać nam siłą nasze przywileje.- Rand nadal milczał i patrzył, nie mrugając.“Dlaczego on tego nie zakończy?” - zastanawiał się Perrin.- Te oskarżenia przeciwko mnie są fałszywe.Niedorzeczne! - Znowu odpowiedziało jej tylko to nieme spojrzenie.Colavaere niespokojnie poruszyła głową.- Annoura, udziel mi rady.Przyjdź tu, Annoura! Poradź mi!Perrin myślał, że zwraca się do jednej z tych kobiet, wśród których znajdowała się Faile, ale kobieta, która wyszła zza tronu, nie miała na sobie pasiastej spódnicy damy dworu.Ku Randowi zwróciła się krągła twarz z szerokimi ustami i nosem podobnym do dzioba, okolona dziesiątkami długich i cienkich warkoczyków.Twarz pozbawiona piętna lat.Ku zdziwieniu Perrina, Havien wydał jakiś gardłowy dźwięk i uśmiechnął się szeroko.Jego włosy sterczały zawadiacko.- Nie mogę tego zrobić, Colavaere - powiedziała Aes Sedai taraboniańskim akcentem, poprawiając szal z szarymi frędzlami.- Obawiam się, że pozwoliłam ci opacznie rozumieć moje kontakty z tobą.-Zrobiła głęboki wdech i dodała: - To.to nie jest potrzebne, panie al’Thor.- W jej głosie na moment pojawiło się wahanie.- Albo Lordzie Smoku, jeśli tak wolisz.Zapewniam cię, że nie mam względem ciebie żadnych złych intencji.W przeciwnym razie przystąpiłabym do ataku wcześniej, niż się dowiedziałeś, że tu jestem.- I być może już byś przez to nie żyła.- Głos Randa był lodowaty; w porównaniu z twarzą jednak zdawał się miękki.- To nie ja odgrodziłem cię tarczą, Aes Sedai.Kim jesteś? Z jakiego powodu się tu znalazłaś? Odpowiedz mi! Mam mało cierpliwości dla takich jak.jak ty.Chyba że chcesz zostać zawleczona do obozu Aielów? Założę się, że Mądre potrafiłby cię zmusić do mówienia.Annoura nie była tępa.Jej wzrok pomknął w stronę Arama, potem w stronę przejścia, gdzie stali Asha’mani.Widziała.To o nich musiał mówić, o tych mężczyznach w czarnych kaftanach, z ponurymi i całkiem suchymi twarzami, podczas gdy wszystkim oprócz niej i Randa twarze się świeciły.Młody Jahar wpatrywał się w nią niczym jastrząb obserwujący królika.Loial, dla odmiany, stał pośrodku z toporem wspartym na ramieniu, zupełnie nie pasujący do tego zgromadzenia.Jakimś sposobem udało mu się trzymać w jednym ręku butlę z atramentem i otwartą księgę, przyciśniętą niezdarnie do piersi, drugą zaś gryzmolił tak szybko, jak mu na to pozwalało pióro grubsze od Perrinowego kciuka, które maczał w kałamarzu.On robił notatki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]