Podstrony
- Strona startowa
- Alistair Maclean Szatanski Wirus poprawiony
- Alistair Maclean Pociag Smierci (3)
- Alistair Maclean Lalka na lancuchu 1 z 2 (2)
- Alistair MacLean HMS Ulisses (2)
- Alistair MacLean HMS Ulisses
- Alistair MacLean HMS Ulisses (3)
- Alistair Maclean Lalka na lancuchu 2 z 2 (2)
- Alistair Maclean Szatanski Wirus
- Alistair MacLean Athabaska
- Smith Wilbur Katanga
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dudi.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.SzarżowaÅ‚ kolejno na każÂdego, gdyż siÄ™ xozdzielili, ale na próżno - bÅ‚azny unikaÅ‚y go, nie guÂbiÄ…c rytmu, nie mylÄ…c kroku i zachowujÄ…c siÄ™ tak, jakby nie zdawaÅ‚y sobie sprawy z jego obecnoÅ›ci.Byli to bez wÄ…tpienia razateur o najÂwiÄ™kszych umiejÄ™tnoÅ›ciach i doÅ›wiadczeniu.Muzyka na chwilÄ™ ucichÅ‚a, zaÅ› byk skoncentrowaÅ‚ atak na jednym z bÅ‚aznów.Ten wreszcie raczyÅ‚ go dostrzec i z wrzaskiem rzuciÅ‚ siÄ™ do ucieczki.Publiczność skwitowaÅ‚a to salwÄ… Å›miechu.RozzÅ‚oszczony bÅ‚aÂzen zatrzymaÅ‚ siÄ™, by pogrozić jej pięściÄ….ObejrzaÅ‚ siÄ™ przez ramiÄ™ i widzÄ…c byka za sobÄ…, ruszyÅ‚ biegiem, wzywajÄ…c pomocy.Źle obliczyÅ‚ i zamiast przeskoczyć pÅ‚ot, wyrżnÄ…Å‚ w niego, majÄ…c byka tuż za plecami.Gdy wydawaÅ‚o siÄ™, że już za chwilÄ™ zwierzÄ™ go dopadnie, w ostatnim momencie wymknÄ…Å‚ siÄ™ bokiem, pozostawiajÄ…c na jednym z rogów koÂlorowe spodnie.Tylko w biaÅ‚ych kalesonach do kolan popÄ™dziÅ‚ przed siebie, drÄ…c siÄ™ wniebogÅ‚osy, a byk pognaÅ‚ za nim jeszcze bardziej rozwÅ›cieczony, ciÄ…ÂgnÄ…c spodnie po ziemi.Widownia dostaÅ‚a konwulsji ze Å›miechu.Jedynie czterej Cyganie zachowali spokój.W dalszym ciÄ…gu nie inteÂresowali siÄ™ tym, co siÄ™ dzieje na arenie, lecz teraz ruszyli ze swoich miejsc i zaczÄ™li powolnÄ… wÄ™drówkÄ™ przez tÅ‚um, uważnie przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ mijanym osobom.Z takim samym zainteresowaniem obserwowaÅ‚ ich Bowman.Akordeonista w callejón zaczÄ…Å‚ grać “OpowieÅ›ci lasku wiedeÅ„skieÂgo", a oba bÅ‚azny rozpoczęły walca na Å›rodku areny.Jak należaÅ‚o siÄ™ spodziewać, byk natychmiast pognaÅ‚ ku nim.ByÅ‚ już tuż-tuż, gdy siÄ™ rozdzielili, taÅ„czÄ…c teraz solo, i po wykonaniu piruetu znów zÅ‚Ä…czyli siÄ™ w parÄ™ za byczym zadem.Widownia oszalaÅ‚a, a Cecile tak siÄ™ Å›miaÅ‚a, że musiaÅ‚a chusteczkÄ… ocierać Å‚zy.Na twarzy Bowmana nie byÅ‚o Å›ladu uÅ›miechu.Czerda znajdowaÅ‚ siÄ™ jakieÅ› sześć metrów od niego, wiÄ™c nie miaÅ‚ siÄ™ czym cieszyć.- Czy to nie wspaniaÅ‚e? -- spytaÅ‚a niespodziewanie Cecile.- WspaniaÅ‚e.Poczekaj tu.Natychmiast spoważniaÅ‚a.- DokÄ…d siÄ™.- Ufasz mi? -- przerwaÅ‚ jej w pół sÅ‚owa.- Ufam.- WrócÄ™ niedÅ‚ugo.Nie spieszÄ…c siÄ™ Bowman ruszyÅ‚ ku wyjÅ›ciu.MinÄ…Å‚ w niewielkiej odÂlegÅ‚oÅ›ci CzerdÄ™, który nadal przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ widzom z natarczywoÅ›ciÄ… wywoÅ‚ujÄ…cÄ… ich zdziwienie, a nawet niezadowolenie.Kilka kroków od wejÅ›cia obojÄ™tnie przeszedÅ‚ obok pary ChiÅ„czyków, uprzejmie bijÄ…cejbrawo.Byli to ci sami, których już spotkaÅ‚ w Arles.WyglÄ…dali niezwykÂle dystyngowanie.Przez moment zastanawiaÅ‚ siÄ™, czym też siÄ™ zajmujÄ… i w którym z europejskich krajów mieszkajÄ…, gdyż nie sÄ…dziÅ‚, że przyÂbyli z Chin na wakacje.ByÅ‚a to tylko przelotna myÅ›l, gdyż inne sprawy teraz go zajmowaÅ‚y.OkrążyÅ‚ arenÄ™, przeszedÅ‚ z dwieÅ›cie jardów na poÅ‚udnie wzdÅ‚uż droÂgi, którÄ… nastÄ™pnie przekroczyÅ‚ i zawróciÅ‚ na północ kierujÄ…c siÄ™ w stroÂnÄ™ karawaningu Czerdy.CygaÅ„skie wozy staÅ‚y porzÄ…dnie, w dwóch rzÄ™dach, z dala od drogi i wyglÄ…daÅ‚y na caÅ‚kowicie opuszczone.Ani przy pojeździe Czerdy, ani przy zielono-biaÅ‚ym wozie nie byÅ‚o widać wartownika, ale Bowmanowi tym razem nie chodziÅ‚o o żaden z nich.Ten, który go interesowaÅ‚, byÅ‚ pilnowany - na stoÅ‚ku u szczytu schoÂdów wejÅ›ciowych siedziaÅ‚ sobie Cygan Maca z butelkÄ… piwa w rÄ™ce.Bowman podszedÅ‚ do niego powoli, co widzÄ…c Maca opuÅ›ciÅ‚ butelkÄ™ i skrzywiÅ‚ siÄ™ ostrzegawczo.Bowman to zlekceważyÅ‚, podszedÅ‚ bliżej i dokÅ‚adnie sobie obejrzaÅ‚ tak Cygana, jak i pojazd.Nie spieszyÅ‚ siÄ™ zbytnio.Maca wykonaÅ‚ znaczÄ…cy ruch kciukiem, który nakazywaÅ‚, by Bowman siÄ™ wyniósÅ‚ do wszystkich diabłów.Mimo to pozostaÅ‚ on na miejscu.- Zjeżdżaj! - warknÄ…Å‚ wreszcie Maca.- CygaÅ„ska Å›winia - odparÅ‚ uprzejmie Bowman.Maca najwyraźniej nie wierzyÅ‚ wÅ‚asnym uszom, gdyż przez kilka seÂkund siedziaÅ‚ nieruchomo z wyrazem osÅ‚upienia na twarzy.W koÅ„cu coÅ› musiaÅ‚o do niego dotrzeć, bo z grymasem wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci chwyciÅ‚ butelkÄ™ za szyjkÄ™, wstaÅ‚ i zeskoczyÅ‚ ze schodów.Bowman byÅ‚ szybszy i uderzyÅ‚ Cygana, zanim zdążyÅ‚ wylÄ…dować na ziemi.PoÅ‚Ä…czenie impetu zeskoku z ciosem Bowmana miaÅ‚o taki skutek, że Maca zatoczyÅ‚ siÄ™ i spojrzaÅ‚ nieprzytomnym wzrokiem.Bowman poprawiÅ‚ uderzenie z równÄ… co poprzednio siÅ‚Ä… i zÅ‚apaÅ‚ nieprzytomnego już Cygana, nim zdążyÅ‚ grzmotÂnąć o ziemiÄ™.OdciÄ…gnÄ…Å‚ go na bok, tak aby nie rzucaÅ‚ siÄ™ nikomu w oczy.RozejrzaÅ‚ siÄ™, ale wokół panowaÅ‚a cisza i spokój.JeÅ›li nawet ktoÅ› zauważyÅ‚ tÄ™ wymianÄ™ poglÄ…dów, to musiaÅ‚ być osobÄ… dyskretnÄ… i nie ogÅ‚osiÅ‚ tego publicznie.Bowman okrążyÅ‚ pojazd dwukrotnie, ale w cieÂniu nie czaiÅ‚ siÄ™ drugi wartownik, nie zauważyÅ‚ też niczego podejrzaneÂgo, toteż wbiegÅ‚ na schody i ostrożnie zajrzaÅ‚ do wnÄ™trza.Korytarz byÅ‚ pusty, a drzwi prowadzÄ…ce do sypialni zamkniÄ™te na dwie solidne zasuÂwy.OdsunÄ…Å‚ je i wszedÅ‚.Przez chwilÄ™ nic nie widziaÅ‚.WewnÄ…trz panowaÅ‚y ciemnoÅ›ci, ponieÂważ okna byÅ‚y szczelnie zasÅ‚oniÄ™te ciężkimi kotarami.Gdy zorientowaÅ‚ siÄ™, gdzie jest najbliższe okno, podszedÅ‚ do niego i odsunÄ…Å‚ story.W sypialni znajdowaÅ‚y siÄ™ trzy łóżka, co dostrzegÅ‚ już ostatniej nocy.Leżeli na nich, jak wówczas, trzej mężczyźni.Tyle że wtedy byÅ‚o to zrozumiaÅ‚e -- łóżka sÅ‚użą do spania, a najwÅ‚aÅ›ciwszÄ… do tego porÄ… jest noc.Mimo że teraz byÅ‚o wczesne popoÅ‚udnie, Bowman nie byÅ‚ specjalnie zaskoczony, że posÅ‚ania sÄ… zajÄ™te.PrawdÄ™ mówiÄ…c, spodzieÂwaÅ‚ siÄ™ tego.Wszyscy trzej nie spali, toteż unieÅ›li siÄ™ na Å‚okciach i oÅ›lepieni dzienÂnym Å›wiatÅ‚em, gwaÅ‚townie mrugali.Bowman bez sÅ‚owa podszedÅ‚ do leżącego najniżej i ujÄ…Å‚ jego prawÄ… rÄ™kÄ™.ByÅ‚a przykuta kajdankami do pierÅ›cienia przymocowanego do przedniej Å›ciany wozu, podobnie jak mężczyzny zajmujÄ…cego Å›rodkowe łóżko.ZaoszczÄ™dziÅ‚ wiÄ™c sobie trudu sprawdzania trzeciego, cofnÄ…Å‚ siÄ™ o dwa kroki i przyjrzaÅ‚ siÄ™ więźniom uważnie, po czym powiedziaÅ‚:- Hrabia le Hobenaut, mąż Marii le Hobenaut, pan Tangevec, mąż Sary Tangevec, trzeciego z panów nie znam.Z kim mam przyjemność? Pytanie byÅ‚o skierowane do dystyngowanie wyglÄ…dajÄ…cego mężczyzÂny w Å›rednim wieku, który zajmowaÅ‚ dolne posÅ‚anie.- Nazywam siÄ™ Daymel.- Jest pan ojcem Tiny?- Tak - przyznaÅ‚ zapytany z minÄ… Å›wiadczÄ…cÄ…, iż ma pytajÄ…cego za kata, nie za wybawcÄ™.- Kim pan jest, na litość boskÄ…?- Nazywam siÄ™ Bowman.Neil Bowman i przybyÅ‚em, by was stÄ…d zabrać.- Nie wiem, kim pan jest - odezwaÅ‚ siÄ™ leżący na Å›rodkowym łóżÂku, także niezbyt uszczęśliwiony pojawieniem siÄ™ Bowmana.- I prawÂdÄ™ mówiÄ…c, nie obchodzi mnie to.Niech siÄ™ pan stÄ…d wynosi, na miÅ‚ość boskÄ…, i to zaraz, gdyż inaczej to bÄ™dzie Å›mierć dla nas wszystkich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]