Podstrony
- Strona startowa
- Jason McC. Smith Elemental Design Patterns Addison Wesley Professional(2012)
- Smith Lisa Jane Pamiętniki Wampirów 06 Dusze cieni (bez korekty)
- Smith Lisa Jane Wizje w mroku Opętany
- Smith Scott Prosty Plan (SCAN dal 924)
- Smith Martin Cruz Skrzydla nocy
- Smith Scott Prosty Plan
- Smith Scott Prosty Plan (2)
- Wilbur Smith Odglos Gromu
- Arakel z Tebryzu Ksiega dziejow
- Łysiak Waldemar Najgorszy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kress-ka.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hełm spadł mu z głowy, a karabin z trzaskiem uderzył o ziemię.Równocześnie Bruce poczuł pęd powietrza i charakterystyczny świst kuli.Stał przez chwilę oszołomiony, wpatrując się w martwe ciało sierżanta Jacque'a.Żandarm leżał z rozrzuconymi szeroko ramionami.Nie miał połowy twarzy.Ranę zalewały potoki krwi.Jego ciało drgało konwulsyjnie, a ręce uderzały o ziemię jak skrzydła ptaka schwytanego w sidła.Bruce usłyszał tłumiony przez deszcz huk strzału.„Pagórek!- krzyczał jakiś głos w jego mózgu.- On leży na pagórku!!!”Ruszył biegiem naprzód, klucząc zygzakiem.Rozdział 32Wally Hendry leżał na brzuchu na płaskim szczycie bloku skalnego.Ciało miał zesztywniałe i przemarznięte od nocnego chłodu, a skała była bardzo chropowata, jednak te odczucia nie docierały do jego mózgu.Z luźnych kawałków granitu zbudował niski wał, który zamaskował gęstymi krzewami.Przed nim podparty na murku leżał karabin, a pod ręką znajdowały się magazynki z amunicją.Urządził tę zasadzkę już dość dawno- wczesnym popołudniem poprzedniego dnia.Teraz świtało i robiło się coraz jaśniej- za parę minut będzie miał całą polanę jak na dłoni.„Mogłem być już teraz za rzeką- pomyślał.- Mogłem być pięćdziesiąt mil stąd”.Nie próbował analizować impulsu, który skłonił go do leżenia bez ruchu na nagiej skale przez prawie dwadzieścia godzin.„Człowieku, wiedziałem, że Curry musi przyjść.Wiedziałem, że weźmie ze sobą tylko jednego czarnego tropiciela.Te wykształcone palanty mają swoje zasady- uczciwa walka, jeden na jednego czy coś w tym stylu”.Roześmiał się, kiedy przypomniał sobie dwie niewielkie postacie wychodzące z lasu w rozproszonym świetle poprzedniego wieczoru.„Drań spędził noc na polanie.Widziałem, jak zapala papierosa w nocy, cóż spodziewam się, że mu smakował- to był jego ostatni”.Wally spojrzał niespokojnie w dół- robiło się coraz jaśniej.„Ruszą teraz, idąc polaną.Muszę ich sprzątnąć, zanim wejdą znów między drzewa”.Polana leżąca pod nim wyglądała jak blada plama na ciemnym lesie.„Gnojek!- Hendry'ego znów ogarnęła nienawiść.- Tym razem nie zdąży wygłosić żadnego gładkiego przemówienia.Tym razem spuści trochę z tonu!”Rozwidniło się jeszcze bardziej.Wally widział kępy palm odbijające się od bladobrązowej trawy wyścielającej polanę.- Są!- krzyknął.Wyglądali jak mrówki, jak ciemne kropki poruszające się pośrodku polany.Hendry wsunął język i chwycił karabin.„Człowieku, jak ja na to czekałem! Przez pół roku o tym myślałem.A kiedy z tym skończę, zejdę na dół i obetnę ci uszy”.Odbezpieczył broń- rozległ się metaliczny trzask.„Czarnuch z przodu, a Curry za nim.Muszę poczekać, aż się odwrócą, nie chcę, żeby czarnuch dostał pierwszy.Najpierw Curry, a potem on”.Wycelował, oddychając szybciej, podniecony tak, że musiał przełknąć ślinę, która stanęła mu w gardle.Kropla deszczu spadła mu na kark.Przestraszyła go.Spojrzał szybko w górę i zobaczył ciemne chmury.- Cholera!- jęknął i powrócił wzrokiem na polanę.Curry i Murzyn stali razem- czarna plama ledwo widoczna w słabym świetle.Nie można było ich odróżnić.Deszcz zaczął przybierać na sile i nagle Hendry'ego opanowało znajome poczucie niższości- wszystko, nawet natura, sprzysięgło się przeciwko niemu.Nigdy nie zwycięży, nawet ten jedyny raz!Oni, Bóg i reszta świata.Ci, co dali mu pijaka za ojca.Nędzną chatę za dom i matkę z rakiem krtani.Ci, którzy posłali go do poprawczaka, wylali go z dwudziestu miejsc, popychali go, śmiali się z niego, wtrącili go dwa razy do więzienia.Oni wszyscy, z Bruce'em Curry jako marionetką w rękach, oni znów zwyciężą! Nawet tym razem, zawsze.- Niech to wszystko szlag trafi!- zaklął beznadziejne, wściekły na wszystkich.- Niech to wszystko piekło pochłonie!- dodał i strzelił do widocznej na muszce ciemnej plamki.Rozdział 33Biegnąc Bruce spojrzał na otwartą przestrzeń, która dzieliła go od lasu.Słyszał świst następnej kuli.„Jeżeli użyje ciągłego ognia, załatwi mnie nawet z odległości trzystu metrów”- przebiegło mu przez myśl.Bruce biegł zygzakiem jak uciekający królik.Krew szumiała mu w uszach; strach dodawał mu sił.Zjadliwe trzaski wybuchających kuł wypełniły jego umysł.„Nie uda mi się”.Do linii drzew brakowało jeszcze siedemdziesięciu metrów.Siedemdziesiąt metrów otwartego terenu.„Następna seria mnie trafi”.Skręcił tak gwałtownie, że o mało nie upadł.„Nie dam rady! Dostanie mnie!”Na jego drodze znajdowało się mrowisko, niski kopiec z gliny.Bruce zanurkował za nie, uderzając w ziemię tak mocno, że stracił na chwilę oddech.Następna seria rozwaliła zbitą glinę na kawałki, które posypały się na plecy Bruce'a.Leżał, przyciskając twarz do ziemi, rozpaczliwie usiłując złapać powietrze, rozpłaszczając się za niewielkim kopcem.„Osłoni mnie? Czy jest wystarczająco duży?”Następny grad kul trafił znów w mrowisko, wzbijając fontanny ziemi.Bruce leżał nadal cały i zdrowy.„Jestem bezpieczny”.Kiedy zdał sobie z tego sprawę, strach zniknął.„Ale jestem bezradny- odpowiedziała jego nienawiść.- Przyszpilony do ziemi tak długo jak to się Hendry'emu spodoba”.Deszcz padał mu na plecy, przenikając przez kurtkę, spływając po szyi i policzkach.Bruce obrócił głowę na bok, starając się jej nie unosić i deszcz zaczął mu opłukiwać twarz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]