Podstrony
- Strona startowa
- Crichton Michael Norton N22 (2)
- Norton N22 Michael Crichton (2)
- Crichton Michael Norton
- Gregory Philippa Klštwa Tudorów
- Powstanie Narodu polskiego....t.2 MOCHNACKI
- Harry Harrison Planeta Smierci 4
- Ludlum Robert Tozsamosc Bourne'a
- Carter Stephen L. Elm Harbor 01 WÅ‚adca Ocean Park
- Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk Maz (www.ksiazki4
- eBooks.PL.AutoCad.2005. .Podrecznik.Uzytkownika
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niewielkie jej rozmiary wydawaÅ‚y siÄ™ prawidÅ‚owe, natomiast sama Briksja w stosunku do niej czuÅ‚a siÄ™ zbyt wielka i niezgrabna.Woda obmywaÅ‚a leniwie stopy dziewczyny.Nagle.O jej nogi uderzyÅ‚a niewielka falka, podniesiona przez idÄ…cych przodem wÄ™drowców.A na niej.SadowiÄ…c UtÄ™ gÅ‚Ä™biej w zgiÄ™ciu lewego ramienia Briksja przystanęła.Nie myliÅ‚a siÄ™! Ujęła w palce zwiniÄ™ty ciasno pÄ…k, który zakreÅ›liÅ‚ poprzednio na jeziorze koÅ‚o, by odsÅ‚onić to, co kryÅ‚o siÄ™ pod powierzchniÄ….Fakt, że trzymaÅ‚a ponownie w dÅ‚oni ów zamkniÄ™ty kwiat, podniósÅ‚ jÄ… na duchu.W sÅ‚onecznym Å›wietle pÄ…k byÅ‚ mocno zaciÅ›niÄ™ty, jak gdyby nigdy wczeÅ›niej siÄ™ nie rozwijaÅ‚.ZachowywaÅ‚ siÄ™, jakby żyÅ‚ wÅ‚asnym życiem.Teraz byÅ‚ uÅ›piony.Briksja schowaÅ‚a go za koszulÄ™, rada, że czuje na skórze jego chÅ‚odnÄ… wilgoć.WyglÄ…daÅ‚o na to, że nie ma żadnych wrót ani innego otworu, którym można by siÄ™ dostać w obrÄ™b nagromadzoÂnych murów otaczajÄ…cych dwa gmachy.Wszyscy troje obeszli caÅ‚ość wzdÅ‚uż zewnÄ™trznej Å›ciany i nie znaleźli żadnego wejÅ›cia.Droga, którÄ… widzieli z brzegu, koÅ„czyÅ‚a siÄ™ Å›lepo przy murze.Åšciany wznosiÅ‚y siÄ™ na wysokość nieco powyżej gÅ‚owy lorda Marbona, zaÅ› sporo przerastaÅ‚y Dweda.Briksja przypuszczaÅ‚a, że sama do górnej krawÄ™dzi mogÅ‚aby dosiÄ™gnąć rÄ™kÄ… stojÄ…c na palcach.Marbon wcale nie byÅ‚ zbity z tropu.ZrobiÅ‚ peÅ‚ne koÅ‚o, po czym zwróciÅ‚ siÄ™ twarzÄ… ku najbliższemu odcinkowi muru.UniósÅ‚ rÄ™ce i zaczepiwszy dÅ‚oÅ„mi o wierzchoÅ‚ek podciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ do góry.OdkÄ…d zeszli na dno jeziora, nie odezwaÅ‚ siÄ™ ani sÅ‚owem, ani też w żaden sposób nie okazaÅ‚, że zdaje sobie sprawÄ™ z czyjejÅ› jeszcze obecnoÅ›ci.Choć przestaÅ‚ mieć obojÄ™tny wyraz twarzy, jego gÅ‚Ä™bokie skupienie w równym stopniu odgradzaÅ‚o go od Briksji i Dweda.WidziaÅ‚ jedynie to, co znajdowaÅ‚o siÄ™ tuż przed nim, caÅ‚y czas dziaÅ‚ajÄ…c w wielkim poÅ›piechu.Już byÅ‚ na górze, przerzuciÅ‚ nogi.i znikÅ‚ z pola widzenia.- Panie! - Dwed nie mógÅ‚ sobie nie zdawać sprawy, że woÅ‚a nadaremnie.Teraz on z kolei rzuciÅ‚ siÄ™ na mur.Pierwszy skok byÅ‚ zbyt niski i mÅ‚odzieniec wyryÅ‚ jedynie zakrzywionymi palcami linie biegnÄ…ce w dół wciąż jeszcze wilgotnej powierzchni Å›ciany.Zanim Briksja do niego podeszÅ‚a, skoczyÅ‚ ponownie; tym razem zÅ‚apaÅ‚ siÄ™ i utrzyÂmaÅ‚, po czym wgramoliÅ‚ na górÄ™ z peÅ‚nym determinacjiwysiÅ‚kiem.Dziewczyna rozluźniÅ‚a chwyt pazurów Uty na swoim ramieniu i podsadziÅ‚a kotkÄ™.OdpowiadaÅ‚o jej to czy nie, Uta musiaÅ‚a teraz poruszać siÄ™ na wÅ‚asnych nogach, gdyż Briksja nie mogÅ‚a wspinać siÄ™ używajÄ…c tylko jednej rÄ™ki.Kotka zbytnio siÄ™ zresztÄ… nie opieraÅ‚a.Briksja doÅ‚Ä…czyÅ‚a do Uty i mÅ‚odzieÅ„ca na wierzchoÅ‚ku muru.StÄ…d jeszcze lepiej byÅ‚o widać osobliwy ukÅ‚ad architektoniczny tego miejsca.PÄ™tle Å›cian zamykaÅ‚y część powierzchni, rozchodzÄ…c siÄ™ promieniÅ›cie od Å›rodka, gdzie staÅ‚y oba gmachy; wyglÄ…daÅ‚o to jak.jak pÅ‚atki kwiatu.OsÅ‚aniane przez mury zbiegajÄ…ce siÄ™ do wnÄ™trza zabudoÂwy, enklawy te miaÅ‚y w przybliżeniu ksztaÅ‚t owalny i zwężaÅ‚y siÄ™ przy koÅ„cu sÄ…siadujÄ…cym z gmachami.Ogrodzone miejsca byÅ‚y puste, jeÅ›li nie liczyć wody, która siÄ™gaÅ‚a tu wyżej, gdyż zatrzymywaÅ‚y jÄ… Å›ciany.Marbon, idÄ…c w wodzie po pas, zbliżaÅ‚ siÄ™ wÅ‚aÅ›nie do jednego z takich zwężeÅ„.Dwed spuÅ›ciÅ‚ siÄ™ z góry podążajÄ…c wytrwale Å›ladem swego pana.Briksja byÅ‚a w rozterce.Jedynie ciekawość, tak przynajmniej myÅ›laÅ‚a, przywiodÅ‚a jÄ… do tego odlegÅ‚ego miejsca.Teraz, przycupnÄ…wszy na szczycie muru, dziewczyna nie mogÅ‚a siÄ™ zdecydować, czy iść dalej.OdżyÅ‚a w niej caÅ‚a dawna nieufność wzglÄ™dem czarów i starodawnych mocy.Dwedem kierowaÅ‚a niezaÂchwiana wierność swemu panu - w jej przypadku podobne wiÄ™zi nie wchodziÅ‚y w grÄ™.Tymczasem w tym obcym, dziwnym miejscu czuÅ‚a siÄ™ coraz bardziej nieswojo.Uta pobiegÅ‚a beztrosko wierzchoÅ‚kiem muru.ZrównaÅ‚a siÄ™ z Marbonem, a potem go wyprzedziÅ‚a, kierujÄ…c siÄ™ w stronÄ™ podwójnego gmachu.Briksja pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ….Nie bÄ™dzie ryzykować.PozostaÅ‚a na swoim miejscu, nie majÄ…c ochoty iść naprzód, a mimo to również z jakiegoÅ› wzglÄ™du niezdolna do powrotu.Woda poniżej byÅ‚a mÄ™tna, ciemna.Różne rzeczy mogÅ‚y siÄ™ znajdować pod jej powierzchniÄ….Marbon i Dwed mieli okryte nogi i obute stopy, ona zaÅ› nie.Powinna chyba wrócić.Wciąż jednak nie mogÅ‚a siÄ™ do tego zmusić.W koÅ„cu wstaÅ‚a i ostrożnie, z trudem zachowujÄ…c równowagÄ™, posuwaÅ‚a siÄ™ przykÅ‚adem Uty wzdÅ‚uż krawÄ™dzi muru.Wilgotna powierzchnia kamienia byÅ‚a Å›liska, toteż dziewÂczyna szÅ‚a wolno, nie majÄ…c najmniejszej ochoty siÄ™ obÂsunąć.Lord Marbon dotarÅ‚ do odlegÅ‚ego koÅ„ca otoczonej Å›cianÄ… enklawy i pokonaÅ‚ wznoszÄ…cy siÄ™ tam mur.WidziaÅ‚a go stojÄ…cego przed bliższÄ… z budowli.W pewnej chwili Uta skoczyÅ‚a - jednak nie na ramiona Marbona, tylko w górÄ™, daleko, lÄ…dujÄ…c z gracjÄ… na najwyżej poÅ‚ożonym miejscu gmachu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]