Podstrony
- Strona startowa
- Montgomery Lucy Maud Ania z Zielonego Wzgorza RB
- Ania04 Ania z Szumiacych Topoli
- Ania01 Ania z Zielonego Wzgorza
- Ania03 Ania na uniwersytecie
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Cervantes Saavedra de Miguel Niezwyke przygody Don Kichota z la Manchy
- Anne McCaffrey Piesn krysztalu (2)
- § Radziński Edward Stalin
- Le Guin Ursula K Opowiesci z Ziemiomorza (SCAN d
- Dodatek A Uwaga o równaniu Nernst'a opisującym potencjał elektrody
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fruttidimare.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy Jaś Irving zachowywał się tak, gdy był tu na podwieczorku?— Bo Jaś ma dłuższe ręce — tłumaczył Tadzio.— Jego rosły jedenaście lat, a moje tylko siedem.Zresztą ja prosiłem, ale wy z Anią jesteście tak zajęte rozmową, że nie słyszałyście.I Jaś przychodzi tu tylko na podwieczorki, łatwiej jest być grzecznym przy podwieczorku niż przy śniadaniu.Nie jest się wcale tak głodnym, a od kolacji do śniadania trzeba strasznie długo czekać.Patrz, Aniu, łyżeczka od cukru nie Jest wcale większa, niż była w zeszłym roku, a ja Przecież dużo urosłem.— Nie wiem, co prawda, jak panna Lawenda wygadała piętnaście lat temu, ale nie sądzę, żeby się bardzo zmieniła — odpowiedziała Ania, dając Tadziowi, w celu uspokojenia go, dwie czubate łyżeczki syropu.— Ma wprawdzie śnieżnobiałe włosy, ale twarz jej jest świeża i prawie dziewczęca, ma łagodne brązowe oczy ze złotymi ognikami, a głos jej przypomina szemrzący strumyk i czarodziejskie dzwoneczki.— W młodości swej była uważana za piękność — rzekła Maryla — znałam ją bardzo mało, ale podobała mi się, mimo że wtedy już mówiono, że jest dziwaczką.Tadziu, jeśli jeszcze raz uczynisz coś podobnego, będziesz jadał oddzielnie, gdy my wstaniemy od stołu.Prawie każda rozmowa Maryli i Ani, tocząca się w obecności bliźniąt, była przerywana karcącymi uwagami skierowanymi do Tadzia.Tadzio, nie mogąc zebrać łyżeczką ostatnich kropel syropu, wziął w obie ręce talerzyk i począł go skrupulatnie oblizywać swym różowym języczkiem.Spotkawszy pełne oburzenia spojrzenie Ani, mały winowajca poczerwieniał po same uszy i bronił się na poły wyzywająco, na poły ze wstydem:— Tak się chociaż nic nie zmarnuje.— Ludzi nieprzeciętnych zawsze nazywa się dziwakami — mówiła Ania.— A panna Lawenda jest bezsprzecznie niepospolita, chociaż trudno orzec, na czym to polega.Pochodzi to może stąd, iż należy do tych ludzi, którzy się nigdy nie starzeją.— Należy starzeć się wraz ze wszystkimi swymi rówieśnikami — orzekła Maryla trochę bezwzględna w swym sądzie.— Kto tego nie czyni, musi wreszcie zostać samotny.Wydaje mi się, że Lawenda Lewis odbiegła zupełnie od swego pokolenia.Mieszka też na takim odludziu, że wszyscy o niej zapomnieli.Jej domek jest jednym z najstarszych na wyspie.Pan Lewis zbudował go, gdy tylko się tu osiedlił, jakieś osiemdziesiąt lat temu… Tadziu, przestań trącać Tolę.Widziałam dobrze, nie rób niewinnej miny.Czemu się tak źle sprawujesz?— Może wstałem dziś lewą nogą — zgadywał Tadzio.— Emilek Boulter mówi, że takiego dnia wszystko musi już iść źle.Babka mu to powiedziała.Ale dlaczego akurat lewą? I co zrobić, jeżeli łóżko stoi prawą stroną przy ścianie? Chciałbym to wiedzieć.— Zawsze byłam ciekawa, co właściwie zaszło między Lawendą a Stefanem Irvingiem — ciągnęła Maryla, nie zwracając uwagi na Tadzia.— Byli przecież zaręczeni i nagle zerwali.Nie wiem, o co im poszło, ale przypuszczam, że musiało to być coś ważnego, bo Stefan wyjechał do Stanów i nigdy już nie wrócił do domu.— A może to wcale nie było nic ważnego.Czasem drobiazgi odgrywają w życiu większą rolę niż rzeczy ważne — rzekła Ania z nagłym przebłyskiem świadomości, jaką zwykle daje tylko doświadczenie.— Ale, proszę cię, Marylo, nie mów pani Linde o mojej bytności u panny Lewis.Z pewnością zadawałaby mi setki pytań, na które nie chciałabym odpowiadać ze względu na pannę Lawendę… myślę, że ona nie życzyłaby sobie tego.— Jestem pewna, że Małgorzata byłaby ciekawa wszystkich szczegółów — przyznała Maryla — pomimo że obecnie ma mniej czasu niż dawniej na zajmowanie się cudzymi sprawami.Trudno jej jest wychodzić z domu ze względu na Tomasza i wpada w coraz większe przygnębienie, gdyż zaczyna tracić nadzieję co do jego powrotu do zdrowia.W razie katastrofy zostanie bardzo osamotniona, gdyż wszystkie jej dzieci, z wyjątkiem jednej Elizy, wywędrowały w świat.Małgorzata twierdzi, że gdyby Tomasz tylko opanował się całą siłą woli, wyzdrowiałby od razu.Ale niechże się nie trzęsie jak galareta! Tomasz nigdy nie posiadał siły woli.Do dnia ślubu rządziła nim matka, a potem objęła władzę Małgorzata.Istny cud, że odważył się zachorować, nie zapytawszy jej o pozwolenie.Ale niesłusznie jestem złośliwa.Małgorzata uchodziła zawsze za dobrą żonę.Bez jej pomocy nie osiągnąłby nic w życiu.Przeznaczeniem jego było żyć pod pantoflem i szczęśliwym zbiegiem okoliczności dostał się w ręce takiej rozumnej i praktycznej kobiety jak Małgorzata.Nie brał jej za złe despotyzmu, bo to mu oszczędzało kłopotów samodzielnych decyzji.Tadziu, przestań się wreszcie wiercić.— Nie mam nic innego do roboty — bronił się Tadzio.— Ja już wszystko zjadłem, a to żadna przyjemność patrzeć, jak wy jecie.— Więc idź z Tolą nakarmić kury — zarządziła Maryla.— Tylko nie wyrywaj już więcej piór z ogona białemu kogutowi.— Kiedy potrzeba mi piór na indiański pióropusz — skarżył się Tadzio.— Emilek ma taki pyszny, aż miło.Matka dała mu pióra, gdy zabiła ich starego zawadiakę.Dajcie i wy mnie parę.Nasz kogut ma na pewno więcej piór, niż mu potrzeba.— Możesz sobie wziąć ze strychu stare skrzydło do okurzania.Pomaluję ci pióra na zielono, czerwono i żółto — przyrzekła Ania.— Psujesz chłopca — rzekła Maryla, gdy Tadzio rozpromieniony wybiegł za Tolą.W ciągu ostatnich sześciu lat Maryla odrzuciła wiele swych dawnych pedagogicznych zasad, lecz trzymała się uparcie zdania, że nie należy dogadzać dziecku we wszystkich jego zachciankach.— Wszyscy jego koledzy mają indiańskie pióropusze, więc nic dziwnego, że i on o tym marzy — mówiła Ania.— Wiem, co się wtedy czuje.Nigdy nie zapomnę, jak pragnęłam bufiastych rękawów, widząc je u innych dziewczynek.A Tadzia bynajmniej nie psuję.On z każdym dniem sprawuje się lepiej.Pomyśl, jaka w nim zaszła zmiana od czasu, gdy tu przybył.— Rzeczywiście, nie psoci tyle, odkąd uczęszcza do szkoły — przyznała Maryla
[ Pobierz całość w formacie PDF ]