Podstrony
- Strona startowa
- Herbert Frank Zielony Mozg (SCAN dal 970)
- King Stephen Zielona Mila
- Stephen King Zielona Mila (2)
- Stephen King Zielona Mila (3)
- Flagg F. Smazone zielone pomidory
- Ania04 Ania z Szumiacych Topoli
- Ania03 Ania na uniwersytecie
- Ania02 Ania z Avonlea
- w strone milosci montgomery
- e95 Blawatska DziwyIndii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oczkomarcelka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— O, nie zazdroszczę ci wychowywania tej osóbki — rzekła z niewysłowioną ironią pani Małgorzata.Maryla otworzyła usta, by wyrzec coś usprawiedliwiającego czy potępiającego… Lecz to, co wyrzekła, pozostało dla niej samej niewytłumaczone zarówno wówczas, jak i potem.— Nie powinnaś była szydzić z jej powierzchowności, Małgorzato.— Marylo Cuthbert, chyba nie masz zamiaru bronić tego dzikiego postępowania, którego tylko co byłyśmy świadkami? — rzekła oburzona pani Linde.— Nie — odpowiedziała powoli Maryla — wcale nie mam zamiaru stawać w jej obronie.Ania postąpiła bardzo brzydko i otrzyma ode mnie surową nauczkę.Lecz musimy uwzględnić pewne okoliczności.Nie uczono jej nigdy tego, co należy, ą czego nie należy czynić.A ty stanowczo byłaś dla niej zbyt okrutna.Maryla nie potrafiła wstrzymać się od tej ostatniej uwagi, pomimo że znowu sama się sobie dziwiła.Pani Małgorzata wstała z miną obrażonej dumy i godności.— Tak, widzę, Marylo, że tutaj będę musiała bardzo liczyć się ze słowami, jeśli należy mieć względy przede wszystkim dla uczuć rozmaitych sierot, przywiezionych nie wiadomo skąd… O, nie gniewam się, bynajmniej, nie lękaj się tego! Za bardzo mi was żal, by się na was gniewać.Przeżyjesz niejedną ciężką chwilę z tym dzieckiem.Jeśli jednak posłuchasz mojej rady — czego przypuszczalnie nie zrobisz, pomimo że zasługuję na zaufanie, bo przecież wychowałam dziesięcioro dzieci i pochowałam dwoje — to dasz jej tę „surową nauczkę”, o której mówiłaś, brzozową rózgą.Zdaje mi się, że to byłaby najwymowniejsza nauka dla tego rodzaju dziewczyny.Charakter jej jest pewnie równie ognisty, jak jej włosy.No, do widzenia, Marylo! Mam nadzieję, że od czasu do czasu wstąpisz mnie odwiedzić, tak jak to dotąd bywało.Nie przypuszczasz chyba, abym ja się śpieszyła z następnymi odwiedzinami, z chwilą gdy można tu być narażonym na tego rodzaju przyjęcie, coś podobnego bowiem przekracza wszelkie moje dotychczasowe doświadczenia!I pani Małgorzata z wielką godnością i szacunkiem dla swej okrągłej figury podniosła się i powoli ruszyła w drogę, Maryla zaś, przybrawszy bardzo surowy wyraz twarzy, udała się do pokoiku na facjatce.Idąc po schodach, zawahała się jednak, niepewna, co powinna uczynić.Była bardzo stropiona tym, co się zdarzyło.Co za nieszczęsny traf, że Ania właśnie wobec pani Małgorzaty Linde okazała się taką złośnicą.I nagle Maryla z przykrością zdała sobie sprawę, że bardziej odczuwa upokorzenie z powodu tego zajścia niż przykrość z odkrycia tak poważnej wady u swej wychowanki.Jakże należało ją ukarać? Przyjacielska rada użycia rózgi brzozowej, o której błogosławionym działaniu świadczyć powinny były wszystkie dzieci pani Małgorzaty, nie przypadła do gustu Maryli.Nie wyobrażała sobie, by mogła uderzyć dziecko.Należało więc poszukać innego sposobu, aby dać poznać Ani ogrom jej przewinienia.Maryla zastała Anię leżącą na łóżku.Dziewczynka płakała gorzko, nie zwracając bynajmniej uwagi na to, że zabłoconym obuwiem brudziła pościel.— Aniu — rzekła Maryla tonem wcale nie surowym.Nie, było odpowiedzi.— Aniu — mówiła już trochę ostrzej — wstań natychmiast z łóżka i posłuchaj tego, co ci powiem.Ania zerwała się i usiadła wyprostowana na krześle tuż obok.Twarzyczka jej była opuchnięta i zalana łzami.Oczy nieruchomo utkwiła w podłodze.— Ładnie postąpiłaś, Aniu! Czy ci nie wstyd?— Ona nie miała prawa nazywać mnie brzydką i rudą — odpowiedziała dziewczynka z uporem.— Tyś także nie miała prawa wpaść w taki gniew i mówić do niej w podobny sposób, Aniu.Wstydziłam się za ciebie… naprawdę wstydziłam się.Pragnęłam, byś się okazała grzeczną i uprzejmą wobec pani Linde, a tymczasem sprawiłaś mi taki wstyd.Nie pojmuję, dlaczego tak bardzo dotknęło cię powiedzenie pani Linde, że jesteś chuda i masz czerwone włosy.Przecież nieraz sama mówiłaś o tym.— Ależ to wielka różnica, czy ktoś sam o sobie coś mówi, czy też słyszy to od innych osób — jęknęła Ania ze łzami w głosie.— Można wiedzieć, jak coś naprawdę wygląda, lecz mieć trochę nadziei, że ludzie myślą inaczej.Maryla myśli zapewne, że mam bardzo niedobry charakter.Ale cóż mogę na to poradzić? Kiedy pani Linde zaczęła w ten sposób mówić do mnie, nagle coś jakby zerwało się we mnie i popchnęło naprzód.Musiałam jej odpowiedzieć.— Pięknieś się przedstawiła, to nie ulega wątpliwości… Pani Linde zdobyła ładną historyjkę do opowiadania znajomym.A że opowiadać będzie… możesz być tego pewna.Bardzo źle się stało, żeś nić potrafiła zapanować nad sobą, Aniu.— Czyby pani potrafiła, gdyby jej ktoś powiedział tak wprost, że jest chuda i brzydka? — broniła się Ania ze łzami.Nagle dawne wspomnienie odżyło w pamięci Maryli.—Była bardzo młodą dziewczynką, kiedy razu pewnego usłyszała, jak któraś z jej ciotek rzekła do drugiej: „Szkoda, że to takie brzydkie, śniade stworzenie!” Maryla kończyła już lat pięćdziesiąt, a dotąd nie zapomniała owego ukłucia.— Nie twierdzę, że pani Linde postąpiła słusznie, mówiąc w ten sposób do ciebie, Aniu — dodała łagodniej.— Małgorzata jest zbyt szczera.Nie usprawiedliwia to jednak wcale twego postępku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]