Podstrony
- Strona startowa
- Montgomery Lucy Maud Ania z Zielonego Wzgorza RB
- Ania04 Ania z Szumiacych Topoli
- Ania01 Ania z Zielonego Wzgorza
- Ania02 Ania z Avonlea
- Flawiusz Jozef Wojna Zydowska
- PoematBogaCzlowieka k.5z7
- Robert Ludlum Krucjata Bourne'a (2)
- Morrell Dav
- Grisham John Lawa przysieglych (2)
- Trocki Lew Moje życie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vader.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuła, że nie przeżyje tego.Siedząc tak przy oknie, po raz pierwszy zapragnęła umrzeć, zdając sobie sprawę, że jeśli Gilbert odejdzie z tego świata bez jednego słowa zwróconego do niej, dalsze jej życie będzie jedną męczarnią.Teraz zrozumiała, że Gilbert nie kochał Krystyny Stuart, tak samo jak ona nie kochała Roberta Gardnera.Jakże mogła nie dostrzec tej silnej więzi łączącej ją z Gilbertem i sądzić, że darzy miłością Roberta! Teraz za swoją głupotę musi płacić jak za zbrodnię.Przed udaniem się na odpoczynek pani Linde i Maryla podeszły cichutko pod drzwi pokoju Ani, lecz nie słysząc stamtąd żadnego szmeru, odeszły kiwając smutnie głowami.Wreszcie nad ranem deszcz przestał padać.Baśniowy brzask dnia zaczął się powoli przedzierać przez ciemną zasłonę nocy.Na wschodzie ukazały się szczyty wzgórz otoczone rubinowym pierścieniem.Ciemne chmury powędrowały w dal łącząc się na horyzoncie w jeden biały obłok.Niebo kryło się błękitem i srebrzystymi chmurkami.Cisza zaległa na świecie.Ania wstała z kolan i zeszła na dół.Powietrze odświeżone niedawnym deszczem orzeźwiło jej twarz i zaczerwienione oczy.Nagle dobiegło jej uszu wesołe pogwizdywanie.W chwilę potem na zakręcie drogi ukazał się służący sąsiada Blythe’ów, Piotrek.Jego chlebodawczyni była to ciotka Gilberta.Piotrek mógł wiedzieć… jeżeli… jeżeli…Siły odmówiły Ani posłuszeństwa; gdyby się nie oparła o pobliską wierzbę — upadłaby.Piotrek nie zauważył jej i szedł dalej gościńcem, gwiżdżąc wesoło.Ania nie mogła wydobyć głosu.Wreszcie, gdy już ją prawie minął, opanowała drżenie warg i przywołała go do siebie.Chłopak podbiegł do niej z wesołym powitaniem.— Idziesz z domu? — zapytała słabym głosem.— Tak — odparł grzecznie.— Wczoraj dowiedziałem się, że ojciec mój zachorował, ale była taka ulewa, że wybrałem się w drogę dopiero dzisiaj.Pójdę na przełaj lasem, będzie bliżej.— Czy wiesz, jak się czuje dzisiaj pan Gilbert?Ania wolała usłyszeć najstraszliwszą wiadomość, niż żyć dalej w tej niepewności.— Lepiej — powiedział Piotrek.— Wczoraj wieczorem było przesilenie.Lekarze mówią, że będzie zupełnie zdrów, ale wczoraj myśleli już, że umrze.Biedak, zamęczył się na tym uniwersytecie.Ale muszę już iść, bo mój staruszek na pewno tam na mnie niecierpliwie czeka.— To mówiąc ruszył dalej i po chwili Ania usłyszała znowu jego wesołe pogwizdywanie.Był to chudy i nędznie odziany chłopak.Ani jednak wydał się w tej chwili nieomal piękny.Wiedziała, że jego okrągłą, ogorzałą twarz o czarnych oczach będzie widziała zawsze, wspominając tę szczęśliwą chwilę, kiedy zamiast żałobnej wieści usłyszała radosną nowinę.Umilkło już echo gwizdania Piotrka, a Ania wciąż stała pod wierzbą, upajając się szczęściem, które na nią spłynęło po tej koszmarnej nocy.W rogu ogrodu ujrzała ze zdziwieniem nowo rozkwitłe róże z kroplami rosy na świeżych płatkach.Śpiew ptaków rozbrzmiewający wśród konarów drzew zdawał się być w doskonałej harmonii z rozpierającym ją uczuciem szczęścia.Przyszło jej na myśl zdanie z bardzo starej, bardzo prawdziwej i bardzo mądrej księgi:„Płacz może trwać noc całą, lecz o poranku nadejdzie radość”.Miłość zwycięża— Przyszedłem zapytać, czy nie zechciałabyś pójść na spacer jak za dawnych, dobrych lat — rzekł Gilbert stając nagle przed gankiem.— Może poszlibyśmy do ogródka Heleny Gray?Siedząc na kamiennych schodkach, ze zwojem zielonego batystu na kolanach, Ania niepewnie spojrzała na przybyłego.— Bardzo bym chętnie poszła — odparła — lecz niestety nie mogę, Gilbercie.Muszę być dziś wieczorem na ślubie Ali Penhallow, a przedtem muszę jeszcze wykończyć tę suknię.Ogromnie mi przykro.Z wielką przyjemnością poszłabym z tobą na spacer.— Więc może jutro po południu? — zaproponował Gilbert, widocznie jeszcze niezbyt rozczarowany.— Bardzo chętnie.— Wobec tego wrócę teraz do domu i uporam się z robotą, którą odłożyłem na jutro.To dzisiaj jest ślub Ali? Patrz, Aniu, aż trzy śluby podczas jednych wakacji… Izy, Ali i Janki.Nie mogę Jance wybaczyć, że mnie nie zaprosiła na swój ślub.— Trudno mieć do niej urazę, bo miała takie mnóstwo krewnych, że i tak ledwie się pomieścili w ich mieszkaniu.Ja zostałam zaproszona tylko dlatego, że byłam szkolną koleżanką Janki, a pani Andrews musiała się przecież przed kimś pochwalić.— Czy to prawda, że Janka miała na sobie tyle brylantów?Ania roześmiała się głośno.— Istotnie, biżuterię miała przecudną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]