Podstrony
- Strona startowa
- London Jack Ksiezycowa Dolina
- Piers Anthony Dolina Kopaczy
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Renegaci z Pern
- Anderson Poul Ksiezyc lowcy (SCAN dal 989)
- 252317758 Curso de Processo Penal Fernando Capez 2014
- Pinkola Estes Clarissa Biegnaca z wilkami
- linuxadm (8)
- Lauren Oliver Delirium 01
- Niziurski Edmund Opowiadania.WHITE
- Rok1794 t. 3 Reymont
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dudi.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Z pewnością nie.Nie mylę się.Och, panno West, tata miał wczoraj dać lanie Karolowi, bo Karol strasznie nabroił.I tata nie mógł dać mu lania, bo, widzi pani, on wcale nie umie bić dzieci.Więc jak Karol wrócił i powiedział nam, że tacie było tak strasznie przykro, wślizgnęłam się do jego gabinetu, żeby zobaczyć, czy nie mogę mu jakoś pomóc — bo on lubi, panno West, jak go pocieszam — ale tata nie usłyszał, że weszłam, za to ja usłyszałam, co on mówił.Mogę pani powiedzieć, panno West, ale tylko na ucho.Una wyszeptała.Róża zarumieniła się.A zatem Jan Meredith ciągle o niej myślał.Nie zmienił zamiarów.I wciąż musiało mu na niej bardzo zależeć — bardziej niż sądziła.Przez chwilę siedziała w milczeniu, głaszcząc Unę po głowie.Potem powiedziała:— Uno, czy weźmiesz ode mnie liścik i zaniesiesz go swojemu tacie?— Och, panno West, więc wyjdzie pani za niego? — spytała Una.— Może… jeśli on rzeczywiście chce, żebym została jego żoną… — powiedziała Róża z nadzieją w głosie, rumieniąc się znowu.— Cieszę się… tak się cieszę… — dzielnie odezwała się Una.Po chwili spojrzała na Różę i spytała drżącym głosem: — Ale pani, panno West, nie będzie nastawiać taty przeciwko nam? Nie sprawi pani, że on nas znienawidzi, prawda? — pytała błagalnie.Róża znowu się zdumiała.— Uno! Czy sądzisz, że mogłabym zrobić coś takiego? Skąd przyszło ci to do głowy?— Mary Vance mówiła, że wszystkie macochy tak robią.Że wszystkie nienawidzą swoich przybranych dzieci i sprawiają, że ojciec też zaczyna ich nienawidzić.Mówiła, że te macochy nic nie mogą na to poradzić, bo każdy, kto zostanie macochą, musi się tak zmienić…— Biedne maleństwo! Uwierzyłaś w to, a mimo wszystko przyszłaś mnie prosić, żebym wyszła za twojego tatę, bo chciałaś go uszczęśliwić? Jesteś kochana, jesteś… prawdziwą bohaterką.Ale teraz, kochanie, posłuchaj mnie uważnie.Mary Vance to jeszcze dziecko, w dodatku głupiutkie, które niewiele wie o świecie i w bardzo wielu rzeczach potwornie się myli.Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby nastawiać tatę przeciwko wam.Będę kochała was wszystkich.I wcale nie chcę zajmować miejsca twojej mamy — ona musi na zawsze pozostać w waszych sercach.Nie zamierzam też zostać macochą.Wolę być waszą przyjaciółką, waszym doradcą, a nawet… kumplem.Pomyśl tylko, Uno, czy nie byłoby miło, gdybyście wy — ty, Faith, Jerry i Karol — potraktowali mnie po prostu jak koleżankę, jak starszą siostrę?— Och, to by było cudowne! — zawołała Una, a jej twarz rozjaśniła się.Rzuciła się Róży na szyję.Była tak szczęśliwa, że chciało jej się skakać z radości.— A czy pozostali, to znaczy Faith i chłopcy — też boją się, że mogą mieć macochę?— Nie.Faith wcale nie uwierzyła Mary Vance.Ja musiałam być strasznym głuptasem, skoro jej uwierzyłam.Faith panią kocha, pokochała panią tamtego dnia, kiedy został zjedzony Adam.A Jerry i Karol uważają, że może być całkiem fajnie.Och, panno West, jak już pani będzie z nami mieszkać, to czy… czy… czy mogłaby pani nauczyć mnie gotować? Chociaż trochę.I szyć… i… i wszystkiego? Ja niczego nie umiem.Ale się postaram.I będę się szybkouczyć.— Kochanie, nauczę cię tego wszystkiego, co sama umiem.Tylko nie mów o tym nikomu, dobrze? Nawet Faith.Poczekaj, aż tata sam wam o tym powie, zgoda? A teraz zapraszam cię na podwieczorek.— Och, bardzo, bardzo dziękuję, ale wolałabym… wolałabym zaraz wrócić… i zanieść Ust do taty… — jąkała się Una.— Widzi pani, panno West, on wtedy wcześniej będzie szczęśliwy.— Rozumiem — powiedziała Róża.Weszła do domu, napisała liścik i dała go Unie.Kiedy mała dama pobiegła, niczym promieniejąca łuna szczęścia, Róża poszła do Heleny, która łuskała groch za domem.— Heleno — powiedziała.— Była właśnie u mnie Una Meredith i prosiła mnie, żebym wyszła za jej ojca.Helena podniosła wzrok i badawczo spojrzała w twarz siostry.— Spełnisz jej prośbę? — zapytała.— Chyba tak.Helena nie odezwała się i nadal łuskała groch.Nagle, po chwili, ukryła twarz w dłoniach.W jej oczach błyszczały łzy.— Mam nadzieję, że wszyscy będziemy szczęśliwi — powiedziała, śmiejąc się i płacząc równocześnie.Na plebanii zdyszana Una, z wypiekami na policzkach, triumfalnie wkroczyła do gabinetu ojca.Położyła przed nim list.Blada twarz pastora oblała się rumieńcem, gdy zobaczył staranny, piękny charakter pisma, tak dobrze mu znany.Otworzył list.Był króciutki, ale kiedy Jan Meredith go przeczytał, odmłodniał o dwadzieścia lat.Róża prosiła go o spotkanie o zachodzie słońca, przy magicznym źródełku.35.„Gdy nadejdzie Szczurołap”— Tak więc — oznajmiła panna Kornelia — w połowie miesiąca będziemy mieli podwójne wesele.Wrześniowy wieczór był chłodny, więc Ania rozpaliła ogień ze szczap wyrzuconych przez morze, które zawsze leżały przygotowane obok kominka.Razem z panną Kornelią grzały się teraz w cieple płomieni.— To cudowne, zwłaszcza jeśli chodzi o Różę i pastora Mereditha — powiedziała Ania.— Myśl o tym cieszy mnie prawie tak, jakbym to ja miała wyjść za mąż.Wczoraj, kiedy byłam na wzgórzu i oglądałam ślubną suknię Róży, czułam się jak panna młoda.— Mówią, że strój jest przepiękny, jak dla jakiejś księżniczki — odezwała się Zuzanna, która w ciemnym kąciku usypiała swojego „Murzynka”.— Ja także zostałam zaproszona, by obejrzeć suknię, wybiorę się tam któregoś wieczoru.Podobno Róża ma wystąpić w welonie i w białej, jedwabnej sukni, a Helena ubierze się do ślubu na granatowo.Nie mam wątpliwości, kochana pani doktorowo, że to słuszne postanowienie, ale jeśli o mnie chodzi, to gdybym kiedykolwiek miała wyjść za mąż, założyłabym welon i białą suknię.Na własnym ślubie trzeba wyglądać jak panna młoda.Nawet Ani trudno było wyobrazić sobie Zuzannę w welonie i białej sukni.— Co do pastora Mereditha, to już same zaręczyny go zmieniły.Nie jest nawet w połowie tak roztargniony i zamyślony, jak bywał, możesz mi wierzyć, Aniu złociutka.Poczułam prawdziwą ulgę, kiedy dowiedziałam się, że na czas miodowego miesiąca zamknie plebanię, a dzieci i ciocia Marta będą gościć u naszych parafian.Gdyby zostawił je pod opieką cioci Marty, moglibyśmy obudzić się pewnego ranka i stwierdzić, że plebania poszła z dymem.— Stara Marta i Jerry zamieszkają tutaj — powiedziała Ania.— Karol pójdzie do państwa Clow.Nie wiem tylko, co z dziewczynkami.— Och, dziewczynki spędzą ten czas u mnie — odrzekła panna Kornelia.— Oczywiście, zaprosiłam je z przyjemnością, zwłaszcza, że Mary Vance nie dawała mi chwili spokoju.Koło Pań zrobi na plebanii generalne porządki przed powrotem młodej pary, a Norman Douglasa zadba o to, by piwnica była pełna zapasów na zimę.Takiego Normana Douglasa nikt tu jeszcze nie widział, możesz mi wierzyć, Aniu złociutka.Wprost szaleje ze szczęścia, że poślubi tę samą Helenę West, o której marzył całe życie.Gdybym była na jej miejscu… no, ale nie mam co gdybać, bo nie jestem na jej miejscu i nigdy nie będę, a ona wygląda na szczęśliwą.Pamiętam, jak mówiła jeszcze w szkole, że nigdy nie chciałaby za męża pantoflarza.No, Norman na pewno nim nie jest, możesz mi wierzyć.Nad Doliną Tęczy zachodziło słońce.Woda w stawie mieniła się purpurą, złotem, zielenią i fioletem, niczym fantastyczna tkanina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]