Podstrony
- Strona startowa
- Jacq Christian Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
- Œwietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Dean R. Koontz Maska
- Kurs Linux dla poczatkujacych i nie tylko
- 16 opowiadan
- Alex Joe Pieklo jest we mnie (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łałowałem, że nie mogę pójść na zaple-cze teatru, by zapoznać się z tym magiem.Był naprawdę dobry, sądząc z tego, cowidziałem.Nigdy nie zetknąłem się z innym przedstawicielem mojej kasty, próczWiatru Na Szczycie, a on (niestety) zachowywał się najczęściej dość prostackoi nie rozumiał takich subtelności jak Sztuka.Rozmowa z Tkaczem teatralnym by-łaby z pewnością bardzo interesująca i odświeżająca umysł.Tymczasem przeby-wałem w towarzystwie Nocnego Zpiewaka, który akurat wpadł w ironiczny nastróji rzucał pikantne uwagi na temat przedstawienia.Przeciwwagę dla niego stanowiłPożeracz Chmur naiwnie podniecony, podskakujący jak długołapy szczeniak,który po raz pierwszy wylazł z budy na świat.Ani jeden, ani drugi nie nadawał sięw tej chwili na partnera do zwierzeń.Pózniej, podczas popasów, kilkakrotnie odtwarzaliśmy wraz z PożeraczemChmur ten spektakl.Ja zawiadywałem całością iluzyjnej sceny, Gryf dbał o opra-wę muzyczną, a smok bezbłędnie recytował z pamięci wszystkie kwestie.Jagodziei Srebrzance nie podobało się zakończenie, więc pozwalaliśmy sobie na swobodnezmiany to darowując życie bohaterowi, to znów wprowadzając powódz zamiastpożaru.Rozbestwiony Pożeracz Chmur zaczął dowolnie zmieniać dialogi, ażw końcu łzawa tragedia stała się komedią pomyłek, w finale której bohater po-zytywny zabijał bohatera negatywnego, dusząc go wołowym kotletem, i poślubiałjego psa.To już było ponad siły naszych widzów.Gryf fałszował, plując w ust-nik ze śmiechu.Poproszono nas o przerwanie tych rozrywek, bo wszystkim groziłooberwanie wątroby od ciągłego rechotania.Jakkolwiek by na to patrzeć sukces!167* * *Dotarliśmy do Gór Zwierciadlanych.Na razie brak mi czasu na obszerne no-tatki.Roślinność inna niż na nizinach.Mchy, porosty, dużo sosen, świerków i jo-deł.Im wyżej, tym drzewa są niższe.W dzień otaczają nas przepiękne, surowekrajobrazy, ale w nocy jest.* * *.potwornie zimno!! jęknął Gryf, zaledwie wysunął nos spod derki. Ależ skąd.? rzucił lekko Wiatr Na Szczycie, zacierając dłonie. Jest zaledwie nieco chłodno.I bardzo orzezwiająco.Ruszajcie się, mazga-je! Mazgaje tuliły się do siebie niczym gromadka kociąt opuszczonych przezmatkę.Usiłowali zachować resztki ciepła zgromadzonego przez noc.Ogień jed-nak wygasł nad ranem całkowicie, a pod przykrycia zaczął wciskać się chłód po-ranka.Ciągnęło także od ziemi.Wszystkim unosiły się z ust obłoczki pary.Myszka przetarł oczy, rozejrzał się wokół, zaspany i niezadowolony. Dlaczego tak zimno? zadał pytanie, nie skierowane do nikogo konkret-nie. Przecież jeszcze jest lato. Nie tutaj odparł Wiatr Na Szczycie, brutalnie ściągając z niego koce. Tutaj jest już jesień.Wstań i zacznij się ruszać, bo się rozchorujesz.Zerwał też derkę ze Stalowego, który zagroził natychmiast: Zostaw mnie,bo ci łapy powyrywam!Wiatr tylko wzruszył ramionami i trącił stopą Pożeracza Chmur, nadal twardośpiącego.Młodemu smokowi w najmniejszym stopniu nie przeszkadzał fakt, żeleży wprost na ziemi, a parował jak imbryk świeżo napełniony wrzątkiem.Obudził się, przeciągnął niczym kot, podrapał energicznie za uchem i zawiadomiłotoczenie, że czuje się okropnie głodny.Wreszcie wszyscy się podnieśli, gdyż wiadomo było, że im szybciej rozpaląogień i przygotują coś gorącego do picia, tym łatwiej się rozgrzeją.Tylko Różycz-ka spała nadal mocno beztroskim snem dziecka, Zawinięta w kilka koców nibypakunek, z różowymi piąstkami przyciśniętymi do krągłej buzi wyglądała jakz obrazka.Muły i koń Hajga prychały cicho, z chrzęstem gryząc szczeciniastą górskątrawę.Słychać było chlupotanie wody między kamieniami i poszum wiatru w ga-łęziach brzóz i sosen.Tymczasowe obozowisko rozsądnie wybrano niedaleko po-168toku, do którego prowadziła ledwo widoczna ścieżka wydeptana przez zwierzę-ta.Obok rosła pokazna kępa jałowców.Ktoś już musiał tu kiedyś obozować i tonie raz, bo zachował się ślad starego ogniska.Wiele jałowców było uschniętych,o rdzawo-marchwianej barwie.Doskonale nadawały się na paliwo.Korzenie trzy-mały się dość słabo kamienistej gleby, ale mimo to wydobywanie ich nastręczałomoc trudności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]