Podstrony
- Strona startowa
- Cammilleri Rino Inkwizytor
- Największa namiętnoÂść Michael Judith
- Lundwall Sam King Kong Blues
- Szmidt Robert J Apokalipsa wedlug pana Jana
- Philip K. Dick, Roger Zelazny Deus Irae (2)
- Pieklo Gabriela
- XI Seminarium w C G 8 8 2001
- Elizabeth Poskitt, Laurel Edmunds Management of Childhood Obesity (2008)
- codzienne zycie w irlandii
- Tematy Niebezpieczne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kolazebate.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy drzwiach odwrócił się, oparł plecami o framugę i za-czął gorączkowo rozmyślać.Drzwi znajdowały się w połowie wąskiego korytarza.Onprzyszedł z jednej jego strony, z drugiej korytarz niknął w ciemnościach. Tędy? Nie, nie byłoby czasu, pomyślał. A więc tamtędy.130Wrócił tą samą drogą, schodząc w dół i uważnie przyglądając się ścianom.Stopieńpo stopniu, korytarz po korytarzu doszedł do komnaty, z której przyszedł. Gaddo?.Zawstydził się, że przez chwile zwątpił w przyjaciela. Nie, nie, ależ skąd.A zresztą był ze mną, gdy zaatakował nas rycerz i.zawsze był ze mną.O, aniele stróżu,jakiż okropny zawód wykonuje! W końcu zaczyna się podejrzewać nawet własną matkę.Nie.Zacznijmy od początku. Aniele stróżu, pomóż mi.Spróbujmy jeszcze raz.Znowu zszedł, do końca.Nic. Co teraz, aniele stróżu? Przestrzegałem zasady, nie mogę niczego znalezć!.Cisza.Jeszcze raz drzwi komnaty. Drogi aniele stróżu, tym razem nie zadziałałeś, gdyż nie znajduję najmniejszegośladu.Ale bądz spokojny, nie tracę do ciebie zaufania.Musisz mieć swoje powody.Możechcesz mi powiedzieć, że lepiej zrobiłbym idąc spać.Ach, tak, to musi być to.W gruncierzeczy masz rację, wiesz? Naprawdę padam z nóg.Po porządnym wyspaniu się, będęmiał jaśniejszy umysł i znowu spróbuję.Możliwe zresztą, że to fałszywy trop.Tak, takmusi być.I dlatego milczysz.Kto wie, czemu się uczepiłem tego gołębnika? A może nieo to chodzi. Jednak, mówiąc między nami, teraz naprawdę muszę pójść do latryny.Cóż chcesz,tamtej nocy długo się moczyłem w wodzie a teraz ta bieganina tam i z powrotem..Pomieszczenie, do którego ostatecznie zmierzał, znajdowało się kilka metrów dalej,na tym samym podeście.Otworzył drzwiczki i znalazł się w ciasnej klitce, ledwie oświe-tlonej przez niewielki trójkątny otwór.Najważniejszy element tego wnętrza składał sięz ławy z solidnych desek, z otworem pośrodku.Zaczął zakasywać ubranie, ciesząc się z góry, że sobie ulży.Jednak nagle zamarł, jakrażony gromem. Ależ tak! Dlaczego nie, dlaczego nie? Mój aniele stróżu, wszystko odwołuję!Pochylił się i wyciągnął rękę ku desce.Lekko się zawahał widząc z tak bliska prze-gniłą deskę, lecz uchwycił brzeg otworu i uniósł wszystko w górę.To, czego szukał, było tam; dość głęboko, lecz było.Zaklinowało się między ścian-kami ciasnego przewodu, nie wpadając tam, gdzie zniknęłoby na zawsze.Ten, kto towrzucił, z pewnością nie miał czasu, by się upewnić, że się udało.Ustawił ławę na miej-sce, załatwił potrzebę i wyszedł. Dzięki, aniele stróżu.Wybacz mi, jeśli zwątpiłem.XIX.Czarownik wszedł do sali z odkrytą głową.Tego wymagało poszanowanie władzy,a także dobre wychowanie.Naprzeciw niego, za długim stołem, przykrytym purpuro-wym suknem, siedzieli sędziowie.W środku arcybiskup, Konrad po jego prawicy.Boni viri stanowiący sąd przysięgłych zostali wybrani, zgodnie z zasadą, spośródnajznamienitszych ludzi honoru w mieście, bez względu na klasę i stan.Były też dwieniewiasty.Miejsce sądu stanowił refektarz klasztoru, w którym w noc strasznej przygody z ka-tarami pojawili się Konrad i pozostali, wydobywszy się ze studni.Wybrano ten klasztorz dwu powodów: po pierwsze, był dostatecznie oddalony od miasta, (lecz niezbyt dale-ko, aby nie narazić się na niewłaściwość miejsca), by zniechęcić gapiów; po drugie dla-tego, iż Konrad z naturalnych względów, pragnął, by proces był publiczny.Zamiar w pełni się powiódł, gdyż przybyła liczna i uważna publiczność.Rzucałasię jednak w oczy nieobecność przywódców rodów, bezpośrednio zainteresowanych, copozwoliło na spokojny przebieg rozprawy sądowej.Po dwóch stronach sali stały w szeregu straże burmistrza gotowe odprowadzićprzestępcę, gdyby został oddany, jako taki, w ręce władzy świeckiej.Po uroczystych modłach na otwarcie, Witalis usiadł i zachęcił mężczyznę, by uczy-nił tak samo, a potem przemówił. Czy to wyście jest Andrzej Belcolle, zwany Czarownikiem, syn Jana zwanegoWilkołapem i Bertrady Lancelli?. To ja. Gdzieście się urodzili? W Aleksandrii, w Egipcie. Ile lat liczycie?. Może pięćdziesiąt i osiem, panie, ale nie jestem pewien.Już od dawna ich nieliczę.Arcybiskup skinął głową, a potem wskazując Konrada po swej prawej stroniei rzekł: To jest ojciec Konrad Leclerc z Zakonu Kaznodziejskiego, inkwizytor.Urodził132się w Tours na francuskiej ziemi.Ma ponad czterdzieści lat i posiadł mądrość w spra-wach Boga oraz Kościoła świętego.Jest zarazem znawcą prawa świeckiego i kanonicz-nego.Nie przyjmuje on rozkazów ani ode mnie, ani od nikogo innego, jeno od samegoOjca Zwiętego, papieża. Teraz musimy zadać wam pytania, by się następnie upewnić co do kompetencjiojca Leclerca w sądzeniu was, zgodnie z tym, co zalecają reguły Zwiętego TrybunałuInkwizycji.W przeciwnym razie proces zostanie zawieszony a dla was zacznie się tem-pus gratiae. Odpowiedzcie: czy wyznajecie religię żydowską?. Nie, panie. Czy wyznajecie naukę Mahometa?. Nie, panie.Jestem chrześcijaninem, ochrzczonym w Kościele rzymskim. Czy uczyniliście co złego temu inkwizytorowi w przeszłości, albo staraliście sięw jakiś sposób to uczynić?. Nie, panie, nigdym tego nie uczynił, anim też o tym nie myślał, zatem uznaję jegopełną kompetencję do sądzenia mnie. Widzicie obecnych tu przysięgłych, notariusza i świadków.Czy macie jakiś powód,by kogoś z nich wyłączyć?. Nie, panie, nie mam żadnego powodu. Czy wiecie, dlaczego zostaliście tu dzisiaj wezwani?. Tak, panie.Jestem podejrzany o zabicie Beatrice Sciancati przy pomocy magicz-nych i czarnoksięskich praktyk.Lecz ja jestem niewinny. Za samo czynienie czarów nie moglibyście być sądzeni: Kościół święty nie uważaczarów za zbrodnie, lecz tylko za grzech zabobonu.Za samo zabicie tej niewiasty, tentrybunał nie byłby w mocy was sądzić, jako że tego rodzaju przestępstwa podpadająpod władze świecką. W waszym jednak przypadku obie te rzeczy łączą się i właśnie dlatego stoicie tuprzed nami.Tutaj się ustali, czy jesteście heretykiem i, jeśli tak, będziemy was zaklinać,byście się wyparli błędu, dając wam możliwość śmierci w całkowitym pogodzeniu sięz Kościołem. My, jako arcybiskup tych ziem, nie uczestniczymy w inkwizycji, a jedynie zgod-nie z regułami tego Trybunału w końcowym wyroku. Niechaj notariusz zapisze, iż oskarżenie złożyła rodzina ofiary.Złożyli oni do-niesienie o przestępstwie i poprosili, by zwolnić ich z udziału w inkwizycji.Otrzymalitakie zezwolenie, Ojcze Leclerc, w imię Boże, możecie rozpoczynać.Konrad przez cały czas miał zamknięte oczy, łokcie wsparte na stole i dotykał nosemsplecionych palców.Uniósł powieki, opuścił ręce i zapytał: Kto jest świadkiem?.Podniosła się tylko jedna ręka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]