Podstrony
- Strona startowa
- Cammilleri Rino Inkwizytor (2)
- Przysięga otchłani Grange Jean Christophe
- Dan Simmons Hyperion
- Card Orson Scott Czerwony Prorok
- 81 1. Opowiesci z Wysp Owczych Maciej Wasielewski Marcin Micha
- Masterton Graham Dzinn (SCAN dal 1029) (3)
- Ziemianski Andrzej Achaja Tom 2 (2)
- Henryk Sienkiewicz Potop tom 3
- Cervantes Saavedra de Miguel Niezwykłe przygody Don Kichot
- Dodatek A Uwaga o równaniu Nernst'a opisującym potencjał elektrody
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alpha1982.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obaj.Usiedli natychmiast i Konrad zaraz przeszedł do sedna. Michał Scoto i Harudnenie są nam potrzebni.Niech idą, nawet prosto do diabła.To jasne, że chcieli jedyniekamienia, lub tego, czym on jest.Nie mieli nic wspólnego z zabójstwem tej Sciancatii z pewnością nic o tym nie wiedzą. W tej sprawie coś zaczyna się układać, przynajmniej jako hipotezy. Teraz wiadomo, że i Visconti interesuje się kamieniem.Posłużył się Turkiem, alboTurek nim, ale to nie ma znaczenia.Może być, iż Harudne po prostu dał się umyślnieschwytać Pizańczykom, może udając.no, nie wiem. W każdym razie, moim zdaniem, to samo dotyczy rzekomego powiązaniaViscontiego z sektą katarów.Prawdopodobnie dał heretykom do zrozumienia, iż mogąliczyć na jego opiekę (a dla nich, podobne sympatie ze strony możnych panów to nienowina), aby dotrzeć do kamienia. Faktem jest, iż obydwaj natrafili na kogoś przebieglejszego od nich.Według mnienikt, oprócz Michała Scota nie wiedział może nawet sami katarzy o przyjezdziedo miasta tego rzekomego Merowinga.Oprócz właśnie Michała Scota, który poluje naniego od lat.W każdym razie, jeśli chodzi o naszą sprawę, znajdujemy się w punkciewyjścia!.Arcybiskup skoczył na równe nogi, kładąc na stole wielką pieść.126 Znajdujemy się w punkcie wyjścia? wrzasnął. Wam się zdaje, że jesteśmyw punkcie wyjścia? Z dnia na dzień odkrywam, że w mieście jest pełno katarów, z sa-mym szatanem na czele, a wy powiadacie, że jesteśmy w punkcie wyjścia? Mam niewy-jaśnioną zbrodnie czarnej mszy, Republikę na skraju wojny domowej, czarownika cze-kającego na osądzenie, maga i niewiernego, krążących po ulicach, interdykt na całe te-rytorium, a wy mówicie, że po prostu stoimy w punkcie wyjścia!Krzyczał, wyliczając na palcach swoje nieszczęścia.Zatrzymał się, dysząc, przymałym palcu, targając nim ponad miarę, potem ciężko opadł na krzesło.Dochodził dosiebie. Wysłałem ludzi, by wtargnęli tam, gdzie dzisiejszej nocy spędziliście ten okropnykwadrans.Mam nadzieje, że przyniosą mi dobre wieści. Nikogo nie znajdą , rzekł Konrad, zupełnie nie przejęty reakcją arcybiskupa. Ja też się tego obawiam.Dałem jednak rozkaz, by wszystko spalono i zasypano ko-rytarz.To miejsce nie może więcej służyć żadnej kanalii!. Panie, powiedział Konrad, wychylając się do przodu. proszę o pozwole-nie wszczęcia procesu czarownikowi.Witalis zdumiał się i wyraził to bez osłonek: Tomnie zaskakuje! Tak, nie kryje, iż sądziłem, że nie wierzycie w winę tego człowieka!Z drugiej strony, jeśli podczas procesu nie pojawi się nic, co by go obciążało, znajdziemysię w sytuacji gorszej niż poprzednio! Wy będziecie musieli opuścić Pizę, wypełniwszyzadanie, a stronnictwa chwycą za broń.Poleje się krew!.Konrad przytaknął. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę.Lecz niesprawiedliwością wobec Boga jest, byna tym człowieku ciążyło podejrzenie całego miasta.Właśnie dlatego, iż uważam go zaniewinnego, chce by został uniewinniony jak najspieszniej i wedle wszelkich przepisów.Również statuty inkwizycji nie zezwalają, by tak długo zwlekać z nieosądzoną sprawą.A wiecie, jak pod tym względem zawsze surowi byli papieże.Co do stronnictw miej-skich, nie wiem, co wam w tej chwili powiedzieć.Bez wątpienia, macie całkowitą rację.Czekają, bym wyjechał.Jednakże proces pozwoli nam zyskać nieco na czasie; a wresz-cie, wiadomo, że z jednej sprawy rodzi się druga i.i nie jest powiedziane, że odjadę. Co macie na myśli?. Uczciwie mówiąc, nie wiem.Jestem zmęczony i plączą mi się myśli.W całej tej hi-storii jest coś, co kreci się w próżni, nie potrafię sobie tego wytłumaczyć.Niejeden raz,pomimo sprzeczności zdarzeń i plątaniny wszystkiego, co zaszło, miałem wrażenie, żeznajduję się o krok od wyjaśnienia.Lecz potem.Chce powiedzieć, że sprawa tak bar-dzo się zawikłała, iż rozplatanie jej zdaje się niemożliwością. Zresztą, któż nas zapewni, że jest tylko jedna nić, wiodąca do tego kłębka? To zna-czy: że splot zdarzeń, których byliście świadkami, stanowi jedyny wątek? Albo, że zo-staliśmy wciągnięci w równoległe wydarzenia które, choć wielkiej wagi dla życia mia-127sta, nie mają nic wspólnego z tym, co nas naprawdę interesuje? %7łeby się o tym przeko-nać, jest tylko jeden sposób: ciągnąć pierwszą zrozumiałą nić, i patrzeć, co z tego wy-nika.W pewnych wypadkach (a ten do nich należy) lepiej jest raczej coś robić, niż nierobić zgoła nic. Czy jednak nie mówiliście, iż mędrzec radzi, by kiedy nie ma nic do zrobienia, nicnie robić, czy coś podobnego? , wykrzyknął zaskoczony Gaddo zapominając, gdzie sięznajduje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]