Podstrony
- Strona startowa
- Choderlos De Laclos Niebezpieczne zwiazki
- Choderlos De Laclos Niebezpieczne zwiazki (2)
- Lackey Mercedes Obietnica Magii
- dickens charles ciężkie czasy
- Linux from Scratch
- Corel PHOTO PAINT (5)
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grć dzkiego
- Clavell James Ucieczka (2)
- Teorie przedsiebiorstwa Nowicki JarosBaw doktorat s
- Tey Josephine Córka czasu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oczkomarcelka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stad jej ograniczone poparcie wśród społeczności katolickiej.Mówiąc prościej: przeciętny Niemiec, czy Włoch zapewne bez wahania wydałby władzom miejscowego terrorystę, natomiast mieszkaniec katolickiego getta The Falls w Belfaście, nawet przeciwny metodom terrorystycznym, nie wydałby chłopaka z sąsiedztwa, który wcześniej stracił brata, zabitego przez protestantów, później wstąpił do IRA, a dwie godziny temu wysadził protestancki pub na równie protestanckiej Shankill Road.Terrorystyczny festiwal trwał przez niemal 30 lat.IRA atakowała w Ulsterze, w Londynie (jeszcze w roku 997), na kontynencie.Bojówki protestanckie operowały w mateczniku.Wprowadzenie wojska brytyjskiego do Ulsteru, zawieszenie autonomii, nie uspokoiło sytuacji.Żołnierze brytyjscy, witani przez katolików biszkoptami i herbatą (mieli ich bronić przed protestanckim terrorem), wkrótce sami zaczęli do nich strzelać.Jak to w życiu: ktoś nie wytrzymał, komuś puściły nerwy.W powietrze wylatywali nawet możni tego świata- np.ostatni wicekról Indii, lord Mountbatten (ceniony na subkontynencie tak przez hindusów, jak i muzułmanów).Cudem śmierci uniknęła Margaret Thatcher (zamach w Brighton) i John Major (słynny zamach na londyńskim Whitehall, gdy terrorysta wystrzelił "Stingera" w kierunku Downing Street w momencie narady rządowej).Rok 1998 przyniósł Ulsterowi pokój.Czy trwały? Trudno powiedzieć.Jestem umiarkowanym pesymistą.Obie społeczności mają różne, całkowicie przeciwstawne cele.Katolicy, którzy za 20- 30 lat będą zapewne stanowić większość społeczeństwa (poprawa warunków życia, większa rozrodczość, mniejsza emigracja do USA), na pewno upomną się o prawo do zmiany przynależności państwowej Ulsteru.Dla protestantów takie rozwiązanie jest nie do przyjęcia.Nagle bowiem staną się mniejszością (z tendencją do dalszego zmniejszania się) w 4 milionowym ”katolickim morzu”.Poza tym społeczności, które śpiewają inne pieśni, mieszkają w hermetycznych dzielnicach, chodzą do innych pubów, mogą szybko zapomnieć o z trudem wynegocjowanym kompromisie.Wystarczy banalny zatarg, niewinna kłótnia.Ulster jest wrażliwy, a nade wszystko zawzięty.I długo pamięta.TRYUMF DYLETANTAPolacy kochają dyletantów.Dyletant w moim przekonaniu to człowiek, który zarozumialstwem i chamstwem stara się pokryć własny, często elementarny brak wiedzy.Nie musi to być tylko pojedyncza kreatura, ale i całe środowisko.Weźmy dla przykłady Józefa Piłsudskiego i jego przydupasów tworzących obóz tzw.sanacji.Tych bohaterów niezliczonych dzisiaj publikacji, pasujących ich na mądrych, przewidujących, a tylko na skutek nieprzyjaznych okoliczności zewnętrznych- tragicznych ludzi.Jak wiemy Piłsudski stworzył legiony, później kluczył, wąchał, szukał szansy dla Polski, by następnie przywrócić jej państwowy byt.To pierwszy, w ogromnym skrócie, element wtłaczanej obecnie do uczniowskich mózgownic legendy.Tymczasem Polska odzyskała niepodległość na skutek bardzo szczęśliwego zbiegu okoliczności (upadek trzech państw zaborczych, interesy Francji w Europie Środkowej) i mądrego rozgrywania spraw polskiej przez Romana Dmowskiego oraz polityków z szeroko rozumianego obozu prawicy.Żadne operetkowe imprezy w postaci legionów nie wpływały na przyszły los Polski.Co więcej, Piłsudski tak dla Ententy, jak i większości Polaków był podczas wojny nikim.Dopiero sprytny manewr z ”kryzysem przysięgowym” i niemieckie poparcie tuż przed końcem działań wojennych pozwoliły mu powrócić do Warszawy w glorii męczennika (a męczył się w twierdzy magdeburskiej okrutnie) i zbawcy narody.Typowa, hochsztaplerska zagrywka.Mit drugi: genialny wódz, zwycięzca Bitwy Warszawskiej.Ten genialny wódz, cackający się z bolszewikami w roku 1919- a więc wtedy, gdy na froncie byli widmowym przeciwnikiem- snujący jako polityk beznadziejnie anachroniczne, jagiellonowe koncepcje (w dobie uformowanych, mających własną tożsamość i własne cele narodów), wspomagający Ukraińców, którzy nie dorośli dożycia w niepodległym państwie, otóż ten geniusz przez własne zadufanie i nieuctwo pozwolił prymitywnej, bolszewickiej masie, dowodzonej bynajmniej nie przez wielkich strategów, zbliżyć się na przedpola Warszawy.W następstwie: załamanie nerwowe, czasowe opuszczenie walczących wojsk (nazywamy to dezercją) i zdanie się na oświadczenie wojskowego fachowca, generała Rozwadowskiego, planującego i wzorowo wykonującego kontruderzenie.Zamach majowy- czyli Polska nierządem stoi.To typowy, bardzo prymitywny, w stylu Piłsudskiego, chwyt propagandowy.Rzeczpospolita w I połowie lat 20- tych była wprawdzie państwem biednym, inaczej być nie mogło, ale o całkiem sprawnie działającym systemie demokratycznym- nie zmienia tego fakt zamordowania prezydenta, to może zdarzyć się wszędzie, nawet w USA- i o rozkręcającej się gospodarce (stabilizacja złotego przez fachowca z obozu prawicy, początek budowy gdyńskiego portu).Jedynym motywem działania marszałka (takie słowo w środku zdania pisze się z małej litery) była chęć przejęcia władzy- dla siebie i swojej jeszcze bardziej kurduplowatej sitwy.Udowodniły to aż nadto kolejne lata.Mit ostatni: przedwczesna śmierć Piłsudskiego albo: gdyby komendant żył dłużej ” Myślę, że śmierć w maju 1935 roku była jego finalnym hochsztaplerskim trickiem.Zmarł bezpiecznie na 4 lata przed wybuchem wojny- tej wojny, która ostatecznie złamałaby ”dziadkową” legendę.Gdyby żył, pewnie stałby się polskim odpowiednikiem marszałka Petain.Chociaż nie, to mimo wszystko za wielkie nazwisko.Byłby polskim Gamelin.Miałem zamiar napisać jeszcze o następcach Piłsudskiego, tych wszystkich pułkownikach, generałach i jednym marszałku.Po namyśle- rezygnuję.Nie można dotykać łajna.Choćby wybryczesowanego.GEIBEL I KALKSTEINPaul Otto (Otton?) Geibel był ostatnim dowódcą SS i policji dystryktu warszawskiego.To ryzykowne osobiście stanowisko obejmował właściwie po sławnym nieboszczyku Kutscherze, zastrzelonym przez polskie podziemie 1 lutego 1944r.(pomijam krótkie, miesięczne sprawowanie tej funkcji przez Herberta oettchera).W czasie zbierania materiałów do pracy doktorskiej, kilka lat temu, byłem świadkiem ciekawej rozmowy przy kawie” między dwoma sędziami Sądu Wojewódzkiego w Opolu, z których jeden w latach 50-tych zetknął się z Geiblem w więzieniu w Strzelcach Opolskich.Były ”Der SS und Polizeifuehrer fuer den Distrikt Warschau” był dosyć ponurym człowiekiem, chociaż nie okazywał oznak załamania.Powoływał się na swoją wojenną znajomość z dyrektorem Muzeum Narodowego Stanisławem Lorentzem i zapewniał, że m.in.jego przychylna postawa pozwoliła ocalić polskie dobra kulturalne z powstańczej pożogi (wg sędziego wyznania Lorentza, spisane podczas śledztwa na potrzeby sądu, potwierdzały wynurzenia Geibla i być może przyczyniły się do niewysłania Niemca na szafot).Geibel ”rozwinął” w więzieniu hodowlę jedwabników.Kto był pomysłodawcą- trudno określić.Martwił się bardzo o rodzinę i generalską emeryturę w Niemczech.Załamał się w momencie, gdy sąd w Warszawie nie rozpatrzył jego prośby o darowanie reszty kary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]