Podstrony
- Strona startowa
- Wylie Jonathan SÅ‚udzy Arki Tom 1 Pierwszy Nazwany
- Jonathan Kellerman Bomba zegarowa (Alex Delaware 05)
- Wylie Jonathan SÅ‚udzy Arki Tom 3 Magiczne Dziecko
- Jonathan Nasaw Dziewczyny, których pożšdał
- Jonathan Swift Podróże Gulliwera
- Stroud Jonathan 2.Oko Golema
- Kennedy Paul Mocarstwa Âświata (1500 2000)
- Sw. Faustyna Kowalska DZIENNICZEK DUCHOWY(1)
- Norton Andre Magiczny kamien (SCAN dal 1108)
- Foster Alan Dean Tran ky ky Misja do Moulokinu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oczkomarcelka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy zapytałem Franniego, jak go na to wszystko stać, za-śmiał się i powiedział, że był kiedyś żonaty z bardzo bogatą kobietą.Nie byłem pewien,jak długo ta teoria jest się w stanie utrzymać, ale badanie nie było moją sprawą.Mimoiż był szefem policji i najwyrazniej zmienił swoje życie, w głębi duszy kiełkowało mi po-dejrzenie, że gdzieś w cieniu pana Szacownego Obywatela stary łajdak McCabe kręci ja-kieś lody, co pozwala mu żyć ponad stan.Spotkania autorskie mogą być irytujące i wyczerpujące.Za dużo miast, za mało czasu, wywiady prowadzone przez ludzi, którzy nawet nie czytali książki, ale potrzebują tegokogoś dla kilku minut chaotycznej rozmowy w lokalnym programie telewizyjnym lubradiowym, samotne posiłki w ponurych restauracjach.Na początku kariery widziałemw tym wiele romantyzmu i podniecającej przygody teraz był to tylko element mojejpracy.Co gorsza, po powrocie do domu przez kilka dni odnosiłem wrażenie, iż zamiesz-kuję jakieś opustoszałe limbo, wyzute z najmniejszej nawet myśli.Tym razem nie podo-bało mi się to, że nie mogę spokojnie pracować nad książką o Pauline.47Próbując znalezć jakiś sposób na umilenie tego, co nieuniknione, wpadłem na po-mysł, żeby zabrać ze sobą Veronicę.Początkowo trochę się wahałem, gdyż dwa tygodniew trasie z kimś mogą zakończyć się katastrofą.Jednakże do tej pory było nam zawszetak dobrze, że postanowiłem spróbować.Ona też; a sposób, w jaki przyjęła zaproszenie,napełnił mnie nadzieją.Jej twarz rozbłysła, lecz powiedziała: Zwietny pomysł.Ale czy jesteś pewien, że nie doprowadzimy się do obłędu? Nie, nie jestem. Ja też nie, ale można spróbować.Z uwagi na swoje wcześniejsze zobowiązania nie mogła pojechać do Bostonu i Wa-szyngtonu, ale miała mnie dogonić w Chicago i dalej już planowaliśmy jechać razem.Początek był koszmarny Nad Bostonem przeleciał ogon huraganu.W efekcie na spo-tkaniu w księgarni pojawiło się dwudziestu zmoczonych ludzi.Następnego ranka, gdypogoda wciąż jeszcze dawała się we znaki, stawiłem się posłusznie na umówiony wy-wiad z jakimś alternatywnym pismem.Dziennikarka przybyła z półgodzinnym opóz-nieniem i od razu wzięła mnie w krzyżowy ogień pytań, jako człowieka, któremu zda-rzyło się pojawić na liście bestsellerów.Bardzo szybko przeszliśmy od chłodnej uprzej-mości do postawy otwarcie wrogiej.A gdy zapytała mnie z zadowoleniem, czy kiedy-kolwiek czytałem poważnych pisarzy, odparłem, że powinna odłożyć na chwilę lek-turę Georges a Bataille a i przespać się z jakimś facetem.Następnie wstałem i wysze-dłem.Z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych samolot do Waszyngtonu byłopózniony o dwie godziny.Przesiedziałem cały ten czas na ławce, zastanawiając się, dla-czego na lotniskach nie ma się czym zająć.Dlaczego jakiś pomysłowy geniusz jeszczenie zdał sobie sprawy, że my wszyscy, znudzeni posiadacze biletów lotniczych byliby-śmy gotowi z radością wyłożyć ciężką gotówkę za.jakąkolwiek rozrywkę trwającą dłu-żej niż wędrówka po stoisku z czasopismami albo nudnym sklepie z krawatami.W Waszyngtonie, jak na złość, panował straszliwy upał i miałem wrażenie, że mózgmi się roztopi.Któż normalny wyjdzie z cudownie klimatyzowanego pomieszczeniatylko po to, żeby słuchać jakiegoś autora powieści grozy, którą już i tak przeczytał?Gdy już było po wszystkim, zjadłem sushi w restauracji naprzeciwko mojego hote-lu, przyglądając się siedzącej opodal parze.Czułem się, jakbym oglądał jakiś świetnyzagraniczny film z napisami; bez względu na to, jak bardzo nam się podoba, znacznielepiej by było, gdybyśmy mogli rozumieć, co oni naprawdę mówią.Dostrzegając na-miętne prądy przechodzące między nimi, zdałem sobie sprawę, że wcale nie jestem za-kochany w Veronice, choć takiej możliwości nigdy nie można było wykluczyć.Lubiłemją widywać, ale z przerwami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]