Podstrony
- Strona startowa
- Wylie Jonathan SÅ‚udzy Arki Tom 1 Pierwszy Nazwany
- Jonathan Kellerman Bomba zegarowa (Alex Delaware 05)
- Wylie Jonathan SÅ‚udzy Arki Tom 3 Magiczne Dziecko
- Jonathan Swift Podróże Gulliwera
- Stroud Jonathan 2.Oko Golema
- Carroll Jonathan Kosci ksiezyca
- Carroll Jonathan Calujac ul
- Carroll Jonathan Dziecko na niebie
- ARONSON&WILSON&AKERT Psychologia Społeczna
- Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dudi.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten chłopczyk wyrósł na mordercę.Właściwie to nie dokońca, poprawiła się Irene w myślach.Jeśli Lyssy cierpiał nazaburzenia dysocjacyjne, to jedynie jego część wyrosła namordercę, jako odpowiedz podświadomości na niewypowiedzianystres.Irene westchnęła i zanurzyła się głębiej, aż woda sięgnęła jejpodbródka.Może ciągle była w stanie pomóc temu chłopcuprzepędzić kryjące się w nim zwierzę.Oczywiście pod warunkiem,że stan Kalifornia nie zamorduje go wcześniej.Po przesłuchaniu taśmy z Lyssym, Irene obiecała sobie, żenie będzie już nic robić przez resztę wieczoru.Nie chciała popadaćz powrotem w pracoholizm.Barbara Klopfman dałaby jejpopalić.Ale jeśli telewizję można przyrównać do pustyni, to programw środowy wieczór był istną Doliną Zmierci.Tak więc Irenezabrała do łóżka laptop i zaczęła przeglądać notatki z ostatnichsesji z Donaldem Barberem oraz Lily DeVries - dwójki pacjentów,z którymi miała się spotkać następnego dnia.Około dwudziestej trzeciej trzydzieści Irene zeszła na dół, byzrobić napad na lodówkę.Zaparzyła sobie herbatę Sleepytime,ucięła grubą jak jej kciuk pajdę ciasta marchewkowego i usiadłado póznego posiłku przed ekranem telewizora, przełączając cochwila pomiędzy Lettermanem, Leno a Politically Incorrect.Mniej więcej w momencie, gdy Irene doszła do czystoparanoidalnego wniosku, że wszystkie trzy telewizje robiłyprzerwy na reklamę w zsynchronizowanych porach, wydało jej sięteż, że słyszy czyjeś kroki na podjezdzie do domu.Kroki kogoś wskórzanych butach.To dopiero było paranoidalne.Szybko wyłączyła dzwięk.Nie było żadnych wątpliwości, teraz słyszała kroki zadomem, niedaleko drzwi do biura.Gdyby oglądała tego wieczorawiadomości, niewątpliwie byłaby jeszcze bardziej przestraszona,ale i tak jej serce zaczęło bić szybciej, a gardło ścisnęło się.Irenemusiała stawić czoło fizycznemu zagrożeniu jedynie kilka razy wżyciu, a na pewno nigdy, odkąd wprowadziła się siedem lat temudo Pacific Grove.Telefon - gdzie, do diabła, położyła telefonbezprzewodowy?W biurze.Ale jeśli ktoś miał zamiar się włamać, to włamiesię przez tylne drzwi, drzwi do biura.I co teraz?Nagle odezwał się dzwonek do drzwi.Zagrało pierwszychtrzynaście taktów The Caissons Go Rolling Around *[* Pieśńamerykańskich artylerzystów (przyp.tłum.).].Over hill, over dale.Dzwonek był spuścizną powcześniejszym właścicielu domu, emerytowanym oficerze piechotyz Ford Ord.Irene nie znosiła tej melodii, ale Frankowi siępodobała.Po tym, jak umarł, nie potrafiła się zmusić, by wymienićdzwonek.Pospieszyła do drzwi i wyjrzała przez judasza.Na progustał mężczyzna w mundurze szeryfa, nerwowo przestępując z nogina nogę.- Wszystko w porządku, doktor Cogan?- Tak.Ale co.- Mogłaby pani otworzyć nam drzwi?Irene zaciągnęła szlafrok kąpielowy ciaśniej.Pod spodemmiała tylko jedwabną halkę.Otworzyła drzwi.- Mogłaby pani wyjść na ganek?- Wolałabym.Co pan robi? - zaprotestowała, w chwili gdypolicjant chwycił ją za łokieć i odciągnął na bok, robiąc miejscedla ludzi z oddziału TAC*[* Inaczej SWAT, jednostka specjalnado działań antyterrorystycznych i zatrzymywanianiebezpiecznych przestępców.Jednostkami tego rodzajudysponuje większość organizacji policyjnych w USA (przyp.tłum.).].Dwie postaci w pękatych kewlarowych kamizelkach ihełmach z przyciemnionymi szybami wbiegły do jej domu zbronią gotową do strzału.Policjant pociągnął Irene po schodach na trawnik.Słyszałapokrzykiwania, dudniące kroki, trzaskanie drzwi,zmechanizowane głosy z policyjnego radia, pisk opon, uderzeniazamykanych drzwi od samochodów, odległe syreny, a wreszciebasowe wwupwwupwwup helikoptera.Chwilę pózniej zalało jąoślepiające światło z góry, zmieniając noc w jasny dzień.- Czy ktoś może mi wyjaśnić, co się dzieje? Proszę? -krzyknęła do policjanta, ale ten ją zignorował.Kiedy próbowaławyrwać się z jego uchwytu, wykręcił jej rękę do tyłu i zmusił douklęknięcia.Szlafrok i halka podjechały w górę i do tyłu,marszcząc się na plecach.Pod nagimi kolanami poczuła mokrątrawę.Zaczęły nią targać gwałtowne emocje - wściekłość,bezsilność, wstyd.Opuściła głowę i zauważyła, że patrzy na paręczarnych, ostro zakończonych kowbojskich butów,wypolerowanych na taki połysk, że widziała w nich odbiciaodległych reflektorów, tańczące po lśniącej skórze jakminiaturowe białe słońca.- Dzięki, Jerry.Poradzę już sobie sam.Gdy właściciel butów - starszy Latynos w białymkowbojskim kapeluszu - pomagał Irene wstać, do jej nozdrzydoleciał zapach wody kolońskiej.- Domagam się wyjaśnień, co się tu dzieje.Irene poruszała ramieniem, poprawiła halkę i zaciągnęłaszlafrok na powrót.- Nazywam się Bustamante.Szeryf Bustamante.- Wiem, kim pan jest.Głosowałam na pana w ostatnichwyborach.- Miło mi.Gdzie jest mój więzień?Chociaż Irene nie otrząsnęła się jeszcze całkiem z szoku,pytanie nie do końca ją zaskoczyło.- O ile wiem, to u pana w więzieniu.Nie widziałam go odtamtej pory.Czy teraz może mi pan powiedzieć, dlaczegowłamujecie się do mojego domu?Bustamante wręczył jej kartkę papieru.- Oto nakaz rewizji.Gość uciekł z więzienia kilka godzintemu.- No cóż, tutaj go nie ma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]